O tym, co stało się 11 lipca 1943 roku na Wołyniu, nie wolno nam zapomnieć
– Do dziś pamiętam złotą łunę nad sąsiednią wsią, choć miałam wówczas zaledwie cztery latka – wspomina Zofia Masłowska z Żar, mieszkająca wówczas w powiecie stanisławowskim.
– Wtedy było takie zarządzenie, że mieliśmy zasłaniać okna czarnymi zasłonami. Była noc, sądziłam, że to one tak szeleszczą, a to były strzały. Rodzice zabrali nas z łóżek i schroniliśmy się w domu obok naszego, gdzie w piwnicy dotrwaliśmy do rana. Nam udało się uratować, właśnie dzięki tzw. „sprawiedliwym Ukraińcom”, ale sąsiednią wieś banderowcy wymordowali i spalili. Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Dlatego nie wolno nam zapomnieć o tych zbrodniach.
Organizatorami Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów były Kresowe Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów oraz Klub Tarnopolan Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Połud-niowo-Wschodnich.
Jego szef, dr n. med.Krzysztof Kopociński, ubolewa, że na Ukrainie dalej gloryfikuje się ludobójców, zamiast czcić ofiary.
– Dziś oddaliśmy hołd tym wszystkim pomordowanym na Kresach Polakom, zakopanym w dołach, bez krzyży, bez czci.