O tym, co zrobić z Kutzem w Katowicach. Oprócz pomnika...
Kazimierz Kutz, pytany kilka lat temu w DZ o to, jak chciałby zostać zapamiętany po śmierci, odpowiadał: „Mam to gdzieś”. Sprostanie temu wyzwaniu nie będzie łatwe. Ale Katowice muszą korzystać z Kutza w spektakularny sposób.
Dziś Kazimierz Kutz kończy 90 lat. Właściwie, skończyłby, bo tych 90. urodzin niestety nie doczekał. Skończy, bo dla Śląska zawsze będzie to żywa postać, z wielowymiarowym dziedzictwem i dorobkiem artystycznym. Pytamy dziś, jak twórczo wykorzystać tę Kutzowską spuściznę w Katowicach. Pytamy ze świadomością, że jeśli skończy się na budowie pomnika, popiersia lub ławeczki, Kutz zza grobu będzie nam po śląsku złorzeczył.
Co w urodziny Kutza?
Czy Kutz żyje, czy nie, 90. urodziny będzie miał wyprawione na bogato. W Teatrze Śląskim w Katowicach „Piąta strona świata” na dużej scenie (godz. 17). Potem promocja wznowionych książek „Cały ten Kutz” i „Piąta strona” właśnie. Do tego film „I blisko, i daleko” Wojciecha Sarnowicza. Pożegnalny dokument o Kutzu pokaże dziś o godz. 14.35 TVP Kultura. W Muzeum Górnośląskim w Bytomiu już od wczoraj (do 28 kwietnia) można z kolei oglądać wystawę „Życie między kadrami” - zdjęć dokumentujących jego filmową karierę. Tę z kolei przez cały rok przybliży katowickie kino Kosmos. Dziś o godz. 18 „Nikt nie woła”. O 90. urodzinach Kutza pamięta również warszawski Iluzjon - dziś o godz. 20 zaprasza na uroczyste spotkanie wspominkowe z udziałem Jana Englerta, Olgierda Łukaszewicza oraz Elżbiety Baniewicz, autorki książek o reżyserze.
Zapomnieć o Kutzu nie pozwoli fundacja jego imienia, prowadzona przez bratanka artysty, Krzysztofa Kuca. Kuc pracuje nad skompletowaniem i wydaniem pełnej kolekcji dzieł filmowych i teatralnych reżysera.
- Wszystkie filmy i spektakle Teatru Telewizji, które wyreżyserował. W sumie jakieś 60 płyt - wylicza Kuc. - Daję sobie na to dwa lata. Zbieramy pieniądze (potrzeba na to ponad miliona złotych). Marzę o pełnym boksie z jego twórczością, który mógłby trafić pod strzechy, jak niedawno Wajda, Kieślowski czy Polański. Oprócz tego, przygotowujemy pełnowartościową stronę internetową, z żywym archiwum Kutza - wylicza śmiałe plany.
To przedsięwzięcia jednorazowe i dość oczywiste. A co z czymś, czym Kutz trwale wpisałby się na nowo w śląski krajobraz kulturalno-społeczny?
- Dziedzictwo Kazimierza Kutza wymaga bardzo wnikliwego spojrzenia na współczesność, co jest swojego rodzaju paradoksem; kierowanie się ku dokonaniom artysty w celu zdiagnozowania współczesności - mówi Alicja Knast, dyrektor Muzeum Śląskiego. - Bezkompromisowość, odwaga w pokazywaniu swojej wizji i wyrazistość są chyba tymi wartościami, które powinniśmy pielęgnować na równi z jego artystyczną spuścizną, która z pewnością będzie skutecznie upowszechniana w Silesia Film, muzeach i innych instytucjach kultury.
Przełożenie tej filozofii na konkretne przedsięwzięcia nie musi być trudne. Dyrektor Knast proponuje stworzenie nagrody dla młodych reżyserów, w hołdzie dla Kutza, rzecz jasna.
- To byłaby nagroda dla artystów wyrazistych, bezkompromisowych i odważnych w pokazywaniu swojej wizji, a wszystko to w kontekście fenomenów Górnego Śląska lub historycznego Śląska - wyjaśnia Knast. - Nie oznacza to zachęty do powrotu do tematów, które podejmował Kutz (chociaż konkurs by ich nie wykluczał), ale kontynuowania jego sposobu myślenia.
Katowicki Sundance?
Docelowo powinno zależeć nam na projekcie, który zaistnieje lokalnie czy regionalnie, ale tak naprawdę mógłby mieć ambicje oddziaływania globalnego. Czy u nas, pod patronatem Kutza rzecz jasna, mógłby narodzić się śląski Sundance Festival? Porównanie początków i obecnej renomy festiwalu - dziś najsłynniejszej amerykańskiej imprezy z niezależnym kinem - może być inspirujące. Tak w ramach przypomnienia, to właśnie tam odkryto takie postacie kina, jak bracia Coen, Quentin Tarantino czy Jim Jarmusch.
- Katowicki Sundance, festiwal trochę „obok”, niewpisany w komercję, byłby ambitnym zadaniem - uważa Leszek Jodliński, dyrektor Muzeum Górnośląskiego. - Pamiętajmy jednak, że Kutz stworzył filmy, które wykraczały poza granice domeny śląskiej. Więc wyjście poza Śląsk z każdym przedsięwzięciem z nazwiskiem Kutza byłoby w interesie czegoś, co można nazwać dziedzictwem tego reżysera. Nagroda dla młodych, niezależnych twórców nie może być nagrodą, że tak powiem, jak Kutz, „indianerską”.
Sundance miał Roberta Redforda, który pomógł spopularyzować festiwal. Dlaczego festiwal katowicki nie mógłby postarać się o ambasadora z nie mniej znanym nazwiskiem? Tak naprawdę ta idea nie wymaga wiele: kreatywnych ludzi, dobrych chęci i pieniędzy. Miasta, województwa, może ministerstwa kultury. Chęć współpracy deklaruje Fundacja Filmowa Kazimierza Kutza.
Rozmowy z rodziną reżysera
Co w mieście? Dopiero co doświadczyliśmy minidyskusji w samorządzie. Radny Jarosław Makowski z PO wnioskował o uchwalenie w Katowicach Roku Kazimierza Kutza. Maciej Biskupski, przewodniczący rady miasta, odpowiadał, że nie ma co działać pochopnie. Niepochopnie, czyli jak?
- Kazimierz Kutz był wspaniałym ambasadorem Katowic i dlatego zależy nam na tym, żeby jego życie i twórczość zostały wyraziście zaakcentowane w przestrzeni miasta, m.in. w Szopienicach, w których mieszkał i tworzył - mówi Maciej Stachura, naczelnik wydziału komunikacji społecznej w Urzędzie Miasta Katowice.
Stachura zdradza, że w Katowicach jest kilka pomysłów na spożytkowanie dziedzictwa Kutza.
- Prezydent jest po rozmowach w tej sprawie z wdową po reżyserze. Prezydent stoi na stanowisku, że wszelkie działania w tej sprawie powinny być realizowane w porozumieniu z bliskimi reżysera - mówi Stachura.
Niektóre działania wydają się wręcz banalnie proste: choćby katowicki (lub szerzej: śląski) szlak Kutza.
- A może tylko szopienicki? To była jego dzielnica, tam są autentyczne miejsca, które nie zmieniły się przez lata - podkreśla Olgierd Łukaszewicz, aktor związany z Kutzem od początku swojej kariery. - Przewodnikiem powinny być nie tylko filmy, ale i „Piąta strona świata”.
A jeśli już koniecznie chcemy postawić Kazimierzowi Kutzowi pomnik, to jak mówi bratanek reżysera, „niech to będzie coś żartownego”.
- Tylko nie kolejny maszkaron, na widok którego ludzie będą ze strachu salutować - zaznacza Krzysztof Kuc.
Swoistym świadectwem naszej autoironii i dystansu do siebie byłby posąg śląskiej dupowatości. Z drugiej strony, jeśli Kutz pozostanie tylko wspomnieniem, ten pomnik zbuduje się sam.
***
Dzień po urodzinach Kazimierza Kutza, czyli 17 lutego, Silesia Film organizuje w kinie Kosmos pokaz filmu "Nikt nie woła". Pokazowi towarzyszyć będzie spotkanie z Adrianą Prodeus, Adamem Krukiem i Jakubem Sochą - autorami tekstów zamieszczonych w zbiorze „RE-wersy. Kazimierz Kutz na nowo odczytany”.
Zbiór tekstów „RE-wersy. Kazimierz Kutz na nowo odczytany” został wydany przez Instytucję Filmową Silesia Film jako broszurowa publikacja uzupełniająca retrospektywę filmów Kazimierza Kutza. Znalazło się w nim dziesięć esejów, których autorki i autorzy – filmoznawcy, krytycy filmowi – próbują na nowo, z uwzględnieniem osobistej perspektywy, przyjrzeć się twórczości filmowej śląskiego reżysera, jej poetyce oraz najbardziej aktualnym z ich punktu widzenia tematom oraz odpowiedzieć na pytanie, co z dzisiejszej perspektywy może być dla nas – odbiorców kina Kazimierza Kutza – najbardziej istotne. W publikacji znajdziemy teksty Blażeja Hrapkowicza, Adama Kruka, Grzegorza Fortuny, Diany Dąbrowskiej, Adriany Prodeus, Jakuba Majmurka, Piotra Czerkawskiego, Sebastiana Smolińskiego, Ilony Copik i Jakuba Sochy. (red.)