Obaj kierowcy nie żyją
27 i 36-latek zginęli po zderzeniu na berlince pod Jeziorkami.
Bardzo tragiczne okazało się wczorajsze przedpołudnie na drogach w okolicy Chojnic.
Do wypadków doszło najpierw niedaleko Jeziorek na drodze Chojnice - Rytel, a dwie godziny później przy stacji paliw w Nieżychowicach.
W pierwszym wypadku zginęli na miejscu obaj kierowcy. W drugim zdarzeniu ucierpiało 7 osób, w tym małe dziecko.
O ile drugie, mniej tragiczne zderzenie jest już praktycznie wyjaśnione, to ustalenie przyczyn pierwszego wypadku będzie bardzo trudne. Nie żyją obaj kierowcy. Winę za wypadek ponosi 27-latek z gminy Czersk, który z niewyjaśnionych przyczyn zjechał na przeciwległy pas ruchu wprost pod ciężarową scanię przewożącą bale drewna. Kierowca osobówki zginął na miejscu. Drugi zmarł w kabinie w płomieniach ognia, gdyż doszło do zapłonu i eksplozji. Policja jeszcze nie wie, co dokładnie wybuchło. - Ciężarówka była przewrócona i się paliła. Płomienie było widać już z kilometra. Ugasiliśmy pożar kabiny, kierowcy nie mogliśmy już uratować - mówi Marcin Wróblewski, rzecznik prasowy KPPSP.
Widok był przerażający. - Dawno nie było u nas tak tragicznego wypadku z pożarem - mówią nam pracujący przy wypadku. - Nie wiadomo, czemu zjechał, podobno wracał z pracy z CPN z Jeziorek.
Przez wiele godzin droga krajowa była nieprzejezdna. Chojniccy policjanci pod nadzorem prokuratora ustalali przyczyny.
Nieco ponad dwie godziny później trzy samochody osobowe zderzyły się przy stacji paliw w Nieżychowicach koło Choj-nic. Siedem osób trafiło do szpitala. Winę za wypadek ponosi 42-letnia kierująca oplem corsą, która jadąc od strony Nieżycho-wic, chciała skręcić w lewo na stację paliw. Kobieta nie ustąpiła pierwszeństwa kierującemu volkswagenem phaetonem.
W wyniku zderzenia pięć osób z opla, w tym małe dziecko oraz dwie z volkswagena, trafiły do szpitala. Opel w wyniku uderzenia z volkswagenem uderzył jeszcze w fiata punto. Jego kierowcy i pasażerce nic się nie stało.