Oberschlesien w przedszkolu. Grają ostro, ale z dziećmi radzą sobie świetnie [WIDEO]
Grają mocno i ostro brzmiącą muzykę typu industrial metal, a słyną z tego, że śpiewają po śląsku. To właśnie zespół Oberschlesien, który w zeszłym tygodniu odwiedził chorzowskie przedszkolaki.
Czego szukał pan Hilary, albo jak nazywają się tradycyjne okrągłe wafle, którymi zajadamy się w naszym regionie i jak to się nazywa po śląsku? Gdzie na mapie znajduje się Górny Śląsk i co oznacza nazwa zespołu Oberschlesien - na te i wiele innych pytań odpowiadały 6-latki z przedszkola nr 13, które w minionym tygodniu odwiedził zespół Oberschlesien właśnie, a z którym dzieciaki razem przypominały sobie najważniejsze śląskie słówka.
Czy przedszkolaki zaskoczyły czymś muzyków? - Było bardzo pozytywnie. Same pozytywne emocje - mówił o spotkaniu Adam Jurczyński, gitarzysta Oberschlesien. - Przewspaniale. Dzieci są niewybredne. Nie potrafią cyganić, bo jeszcze się tego nie nauczyły. To jest magia - dodawał z kolei Marcel Różanka, perkusista grupy, który zakładał zespół razem z Michałem Stawińskim.
Pomysł, żeby zaprosić muzyków do chorzowskiego przedszkola pojawił się przy okazji koncertu Oberschlesien podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, kiedy to śląska grupa wystąpiła pod Szybem Prezydent. Jak mówi nam Mariola Miller, przedszkolanka z "trzynastki", muzycy bardzo mile przyjęli to zaproszenie. - Pan Marcel powiedział mi wówczas, że dla bajtli zawsze znajdą czas - wspomina Miller.
Żeby spotkać się z bajtlami zawsze znajdą czas
Pozostało tylko dograć termin, kiedy zespół mógł się zjawić u przedszkolaków. I padło właśnie na 5 marca, bo kilka godzin później muzycy wystąpili ze swoim muzycznym widowiskiem na scenie w Chorzowskim Centrum Kultury.
Ale nie było to pierwsze spotkanie Oberschlesien z dzieciakami. Sami przyznają, że dostają wiele zaproszeń od różnych przedszkoli, szkół czy ochronek. I chętnie takie zaproszenia przyjmują. - Chcemy też grać dla dzieci - mówi Różanka. - Widać to zresztą na naszych koncertach. Przychodzą na nie i trzylatkowie i 103-latkowie - dodaje.
Podczas spotkania z najmłodszymi chorzowianami nie mogło też zabraknąć muzyki zespołu. Przy piosence "Fuzbaloki" wszyscy ustawili się w kółku, Marcel Różanka stanął w środku, a zadaniem pozostałych było naśladowanie jego ruchów.
Przedszkole nr 13, podobnie jak inne tego placówki w Chorzowie realizuje program dydaktyczny, który związany jest z edukacją regionalną, która ma dzieciakom już od małego przybliżyć historię, tradycję i kulturę Górnego Śląska i Chorzowa.
Programem tym objęte są wszystkie przedszkolaki: od najmłodszych trzylatków po grupy starsze, gdzie chodzą 6-latkowie. A co robią podczas takich zajęć?
Opierają się one na autorskim programie "Chorzów - moje miasto", który został przygotowany przez pracowników tej placówki. Jednak w pierwszej kolejności dzieciaki poznają Chorzów. Bo tutaj mieszkają i tutaj się wychowują.
Tradycja i nowoczesność? Właśnie tak!
Dlatego właśnie są stałymi bywalcami różnych spotkań, które organizowane są np. w muzeum miejskim, a podczas których poznają nie tylko historię naszego miasta np. poprzez stare pocztówki, które przedstawiają Chorzów przed zmianami, które w nim zaszły na przestrzeni dziejów, ale też poznają historię pieniądza. Poza tym w ramach tych zajęć organizowane są wycieczki po najbliższej okolicy albo do Parku Śląskiego.
Dodajmy, że zwieńczeniem tego programu jest konkurs wiedzy o Chorzowie, w którym - jak przekonują pracownicy "trzynastki" - niejeden dorosły miałby problem ze znalezieniem prawidłowej odpowiedzi.
W programie tych zajęć nie brakuje też czasu na to, by uczyć dzieci śląskiego. Bo jak przyznaje nam Barbara Sikora, dyrektor przedszkola nr 13, dzieci mówiące w naszej regionalne gwarze to już niestety rzadkość. - Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem czy nastolatką, nauczyciele "gnębili" nas za mówienie po śląsku. W tej chwili gwara jest promowana - zauważa pani dyrektor.
Czy dzieci szybko zapamiętują śląskie słówka? I tak, i nie. Sporo zależy od tego, na ile dzieci "osłuchały" się z naszą gwarą regionalną w swoich domach. - Niektóre dzieci bardzo szybko zapamiętują nowe słowa, inne potrzebują na to więcej czasu - dodaje Miller.
Muzyka "czarna" i groźna, a oni tacy sympatyczni
Właśnie zeszłotygodniowe spotkanie dzieciaków z grupą Oberschlesien miało sprawdzić ich wiedzę z tych śląskich słówek, które już poznały. A w nagrodę dzieciaki otrzymywały od Marcela Różanki szkloki i kopalnioki.
Spotkanie z muzykami było też połączeniem tradycji z nowoczesnością. Bo właśnie Oberschlesien chce tworzyć muzykę, która pokazywałaby śląskość w nowej odsłonie. "Chcemy pokazać wszystkim, że można pisać, śpiewać i myśleć po Śląsku. Chcemy zrobić coś normalnego dla Ślązaka i coś ciekawego, innego dla ludzi, którzy ze Śląskiem nie mają, a być może chcieliby mieć coś wspólnego. Dla nich mamy krótkie, życiowe opowieści z głębokim przekazem, twardym akcentem oraz potężnym brzmieniem" - tak piszą o sobie na swojej stronie internetowej muzycy.
- Mogłoby się wydawać, że muzyka, którą tworzy Oberschlesien jest "czarna" i groźna, ale muzycy są bardzo sympatycznymi i szczerymi ludźmi - mówi dyrektorka przedszkola. - Widać było, że mieli bardzo fajny kontakt z dziećmi – dodaje