By okiełznać Odrę w 1909 roku powstał plan budowy ogromnego jeziora.
Za opracowaniem planów przeciwpowodziowych stał pochodzący z Monachium major pruski o nazwisku Donat. Był on cenionym ekspertem od spraw wodnych. Gdy w 1909 r. kreślił plany okiełznania Odry, okoliczni mieszkańcy mieli jeszcze w pamięci powódź z 1903 roku, która spowodowała spore straty.
Major Donat wpadł na pomysł zatrzymania sporej części wody spływającej wraz z Odrą właśnie na ziemi krapkowickiej. Założył, że zatopi sporą część gminy, by utworzyć od Krapkowic aż po Koźle ogromne jezioro - długie na 24 kilometrów, a szerokie średnio na 4 kilometry.
Za Krapkowicami miała powstać tama, która w razie powodzi zatrzymywałaby falę i gromadziła wodę w nowym jeziorze. Według obliczeń majora Donata było ono w stanie pomieścić aż 475 milionów metrów sześciennych wody (dla porównania zbiornik Racibórz Dolny, który obecnie jest budowany będzie mieścił 170 mln m sześc. wody). Jezioro pod Krapkowicami miało pokryć 9500 hektarów ziemi. By okiełznać Odrę trzeba było jednak wybudować szereg grobli - według planów jedna z nich miała przebiegać wzdłuż wsi Otmęt, a druga nieopodal Rogów pod Koźlem.
Przy takim rozwiązaniu „problemem” był tylko Obrowiec - wieś miała znaleźć się pod wodą. Tutaj major Donat rzucił propozycję, która dziś byłaby potraktowana w kategorii szalonych. Zaproponował otoczenie wałem całego Obrowca i stworzenie swego rodzaju enklawy na jeziorze. Co ciekawe, wtedy nikt nie pytał mieszkańców, czy chcieliby żyć otoczeni wodą.
Wykonanie całego projektu miało kosztować od 30 do 32 mln marek, co było w owych czasach ogromną sumą. Najwięcej z całego projektu (19 mln zł) miało kosztować odkupienie ziem od mieszkańców.
O projekcie w kwietniu 1909 roku rozpisywała się szeroko gazeta Nowiny Raciborskie. Dziennikarze byli przekonani do pomysłu majora.
„Jezioro powstrzymywałoby niemal wszystką wodę zbytnią Odry, tak, że dolina nadodrzańska - począwszy od Krapkowic aż do morza - nie byłaby narażona na powodzie i szkody. Oddając 9500 hektarów ziemi pod jezioro i wyrzucając kilkanaście mln marek, uchroniłoby się 86 tys. hektarów od powodzi. (...) Żegluga na Odrze byłaby znacznie ulepszona i upewniona, bo w razie posuchy, gdy wodostan Odry jest niski (...), można by wodą z jeziora zasilać prąd wodny na Odrze.” - czytamy w Nowinach Raciborskich.
Gazeta przekonywała wtedy, że wielkie jezioro byłoby dobre dla mieszkańców Krapkowic i okolicy, bo można by w nim założyć hodowlę ryb, która przynosiły znaczne dochody. Ponadto z jezioro miało służyć do nawadniania okolicznych pól.
Ostatecznie projekt majora Donata nie zyskał jednak aprobaty wśród ówczesnych władz. Uznano, że jest zbyt kosztowny i niebezpieczny, bo w razie przerwania grobli straty byłyby jeszcze większe.