Oby ten dworzec przeżył swoje otwarcie...
Za kilka dni pociągi będą już regularnie meldować się na nowym dworcu Łódź Fabryczna i ja się tego dnia doczekać nie mogę. Skończy się wreszcie ta groteskowa i żałosna dyskusja na temat tego, czy będzie oficjalna feta otwarcia dworca i który z polityków zasługuje by przeciąć wstęgę, a kto nie ma prawa pojawić się nawet w okolicy. Mam wrażenie, że gdyby ten dworzec mógł mówić, przegnałby tych wszystkich polityków, bez względu na to czy są z PiS, czy z PO, do wszystkich diabłów.
Ustalmy fundamentalną rzecz: co to znaczy, że polityk ma zasługi? To znaczy tyle, że do czegoś się zobowiązał przed swoimi wyborcami i swoją wyborczą obietnicę zwyczajnie zrealizował. Powiem to jeszcze raz: nie powinniśmy padać na kolana przed politykami, którzy swoje obietnice realizują, bo oni łaski nam nie robią. Są przez nas, wyborców i podatników, za to wynagradzani finansowo i to całkiem nieźle. Niestety, w naszym polskim dyskursie publicznym, realizowanie wyborczych obietnic wciąż jest poczytywane jako coś nadzwyczajnego, wręcz nieludzko heroicznego. Owszem, wiem, że było trudno, wiem, że ta inwestycja i inne też, miały wielu przeciwników i były momenty, gdy trzeba było walczyć na granicy faulu, wydzierać ją niemal zębami. Tylko co to zmienia? Jeśli ktoś się decyduje na bycie politykiem i życie na koszt podatnika, to ma psi obowiązek wyszarpywania dla swego miasta tyle, ile się da, bo to jest służba. Ale jest niestety jeszcze gorzej. Otóż i w kraju, i w Łodzi rządzą ludzie, z których większość opowiada, jak to dobrze, że etap PRL i PZPR mamy już za sobą.
Nie szukając zbyt daleko przykładów, można by powiedzieć, że ów dworzec w ogóle by nie powstał, gdybyśmy nadal w PRL-u żyli. Ale w takim razie skąd ta chęć brylowania na oficjalnych celebrach za publiczne pieniądze, gdy wszyscy z tych polityków z pogardą wspominają epokę Edwarda Gierka i jemu podobnych? Czasy niby się zmieniły, ale ironia rzeczywistości jest taka, że wstęg do przecinania, tego wyszydzanego reliktu PRL, nikt odpuszczać nie chce. Polityka to powinien być namysł nad dobrem publicznym i takież działanie, tymczasem najczęściej bywa orgazmicznym pragnieniem błysku fleszy i obecności kamer. Jest takie wyświechtane porzekadło, że kampania wyborcza zaczyna się już dzień po wyborach. Ja jestem realistą, ale mam taką refleksję, że akurat w tym przypadku lepiej byłoby na nowym dworcu widywać polityków tylko w sytuacjach, gdy przybędą nań w swym interesie transportowym, a nie politycznym. Dlaczego? Bo w sprawie otwarcia dworca, oficjalnego czy nie, emocje zabrnęły naprawdę za daleko. Radni PiS zorganizowali nawet konferencję pod hasłem „Hejt stop”, co jest zresztą dość paradoksalne, ale o tym za chwilę.
Emocje zaszły tak daleko po pogłosce, że to Joanna Kopcińska (PiS) ma zagrać główną rolę w sztuce pod tytułem „Otwarcie Dworca Fabrycznego”. Na forach i w mediach społecznościowych grożono jej cegłówkami, pustakami, a w wersji light śnieżkami i gwizdkami, „bo to prezydent Hanna Zdanowska i Cezary Grabarczyk ten dworzec wybudowali, Kopcińska zaś zasługi ma zerowe”. Gołym okiem widać, że prezydent Łodzi dorobiła się własnych hejterów i „języka poparcia”, jakim dotąd posługiwali się zazwyczaj zwolennicy PiS. To jest właśnie ten paradoks. Problem „otwarcia dworca” jest absurdalny i wymyślony, ale hejt - nazwijmy go - w obronie Zdanowskiej, rzeczywisty. Jest efektem paru kwestii: zmasowanego i konsekwentnego od lat PR-u magistratu, wedle którego każdy krytyk Zdanowskiej „nie kocha Łodzi”, choćby nawet w tej krytyce miał rację. Wynika też z autentycznego poparcia dla Zdanowskiej, która nauczyła się rozmawiać z ludźmi, czym ich zjednuje: choćby nie wiem jakie błędy popełniała w polityce inwestycyjnej, to „Łódź się zmienia”. Stąd też jej wyborcy, to nie tylko wyborcy PO, ona ma ich więcej. Doradcy prezydent chyba dostrzegli, że Zdanowska staje się zakładnikiem tych jej rozemocjonowanych zwolenników . Stąd komunikat prezydent, że „nie liczą się dla niej oficjalne otwarcia, tylko łodzianie”. To ucieczka do przodu i próba odzyskania kontroli, bo co by było, gdyby zaproszenie na oficjalne „pisowskie” otwarcie jednak otrzymała? Nie wypadałoby nie przyjść. Ci jej hejterzy może by jej wirtualnie nie zlinczowali, ale pewno by się zdemobilizowali. A dla polityków emocje to fundament, chcą je utrzymać do wyborów. Ten dworzec swoje otwarcie jakoś przetrwa. Ale Łódź politycznymi emocjami będzie się ekscytować do wyborów, bo taki styl ma władza. Ta krajowa i ta miejska. Tylko tło się będzie zmieniać.