Obywatel chce silnej opozycji [rozmowa]
Po rewolucji PiS w sądach Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru zapowiadają wspólne działanie. Czy opozycja powinna się wreszcie zjednoczyć w walce o wygraną z PiS? A jeśli tak, to jak?
Sąd Najwyższy i Krajowa Rada Sądownictwa będą niedługo całkowicie zależne od polityków rządzącego obozu. Minister Zbigniew Ziobro dostanie narzędzia, które jednoznacznie doprowadzą do końca trójpodziału władzy w Polsce. Sąd Najwyższy uznaje ważność wyborów, upolityczniony, może stać się marionetką w rękach władzy. PiS zyskuje środek nieformalnych nacisków na partie opozycji, legalnej dyskryminacji różnych grup krytykujących rządzących.
Stypa po sądach?
W miniony weekend w niemal każdym dużym mieście ludzie protestowali przed sądami. Nie by chronić sędziów, ale w obronie państwa prawa. Ryszard Petru i Grzegorz Schetyna zadeklarowali stworzenie wspólnych list wyborczych, aby stać się twardą opozycją, która zapobiegnie temu, co robi PiS - zamiast reformować to, co w sądach skrzypi i niepokoi, niszczy fundamenty państwa prawa. Czy zjednoczenie opozycji to dobry pomysł? Czy da się pogodzić różne programy partii opozycyjnych?
Andrzej Bobkowski, przewodniczący zarządu bydgoskiej grupy KOD, był jednym z organizatorów weekendowej demonstracji przed sądem. Jego zdaniem, opozycja powinna się jednoczyć, bo hasła jedności to największa wartość wykreowana przez demonstracje. - Mówienie o wspólnych listach jest zdecydowanie przedwczesne - uważa Bobkowski. - Od opozycji parlamentarnej oczekuję wspólnego bieżącego działania w parlamencie. Poza Sejmem chciałbym działalności skierowanej na przyszłość. Nie chodzi o tworzenie formalnej struktury, której podstawowym celem byłby podział miejsc na listach wyborczych, tylko wypracowanie podstaw programowych, ideowych i organizacyjnych dla zupełnie nowego ugrupowania. Mam nadzieję, że wielu mądrych ludzi, w tym przynajmniej niektórzy politycy zdają sobie sprawę, że przy obecnym podziale sceny politycznej opozycja traktowana jako suma partii demokratycznych ma małe szanse na wygraną. Potrzebna jest zupełnie nowa jakość i nowi, niewyeksploatowani liderzy (pewnie ciężko będzie się z tym pogodzić).
Bobkowski jest zdania, że w całej historii Polski zdarzyło się to tylko raz. W sierpniu 1980 r. - Pewnie dlatego historia Solidarności budzi lęk rządzących, jej liderzy są rugowani, pomniejszana jest ich rola i znaczenie w dorobku naszego kraju - dodaje. - Bardzo chciałbym powtórki, nie jestem pewien, czy to możliwe.
Dr Hubert Stys z WSB w Toruniu przekonuje, że modelem idealnym na przełamanie pozycji PiS jest stworzenie dwóch bloków: centroprawicy i centrolewicy. W takim rozwiązaniu konieczne są daleko posunięte kompromisy i dotrzymywanie słowa. - Jeśli Petru i Schetyna potrafią wejść na wyższy pułap odpowiedzialności za państwo, schować na bok urazy i złośliwości, a co najważniejsze, konsultować ze sobą działania przeciwko władzy, wówczas mają szanse powodzenia - mówi dr Stys. - Lecz wciąż aktualne będzie pytanie, co na centrolewicy. Czy i tutaj znajdzie się wola i operatywność do stworzenia szerokiego frontu, zgodnie komunikującego się ze społeczeństwem? Poza zjednoczeniem, przed opozycją jeszcze jedno kardynalne zadanie: wytłumaczenie obywatelom, że rządy Kaczyńskiego są szkodliwe, a absencja przy urnach, obojętność i brak zaangażowania tylko tę władzę wzmacniają.
Gwarancja odsunięcia PiS
Bogumił Kolmasiak, jeden z liderów Akcji Demokracji, podejrzewa, że PO z Nowoczesną mogliby pójść razem, bo programowo są sobie bliscy.
- Równolegle powinien powstać duży lewicowy projekt, niekwestionujący konieczności prowadzenia odważnej polityki socjalnej, gotowy do prowadzenia prospołecznej polityki i niezadowalający się ciepłą wodą w kranie - mówi. - Silna lewica w parlamencie i mocny blok liberalny mogą być gwarancją odsunięcia PiS od władzy. Zakładając oczywiście, że będziemy mieć wolne wybory, bo patrząc na to, co szykuje nam partia rządząca, takiej pewności mieć nie możemy.
Michał Musielak z „Razem” uważa, że receptą na powstrzymanie Kaczyńskiego nie może być proponowanie Polkom i Polakom powrotu do liberalnego państwa z ostatnich lat, bo przecież właśnie to państwo, zostawiające za burtą rzesze ludzi, utorowało PiS drogę do władzy.
- Dlatego nie chcemy zapisywać się do jednego obozu opozycji z Balcerowiczem i PO, z którymi poza wspólną chęcią obrony demokracji różni nas bardzo wiele - mówi. - W tak ważnej sprawie jak zamach na sądy oczywiście protestujemy razem z innymi. Należy walczyć w obronie demokratycznej przestrzeni do tego, by się różnić. Wspólne listy opozycji jednak w niczym nie pomogą, jeśli Kaczyński będzie chciał sfałszować wybory.
Dr Renata Mieńkowska-Norkiene, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że na silną opozycję jest zapotrzebowanie społeczne. Powinna być ona jednak sformatowana na zasadzie konstruktywnej przeciwwagi dla PiS, a nie tylko krytyki obozu rządzącego.
- Potrzebna jest taka opozycja, która nie będzie budziła społecznego podejrzenia, że jednoczy się tylko po to, aby wygrać kolejne wybory - mówi dr Mieńkowska-Norkiene. - Dlatego powinno się stanowczo zmienić liderów opozycji. Nie Schetyna, nie Petru, którzy przestali być wiarygodni, ale może Rafał Trzaskowski z PO czy Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej.