Od apteki do apteki w poszukiwaniu leku
Zdrowie. W całym kraju kwitnie „apteczna turystyka”. Wielu medykamentów ciągle brakuje na półkach, a farmaceuci nie informują chorych, gdzie można je zdobyć.
Czytaj także: Pacjenci na tropie lekarstw „duchów”
Tylko w ubiegłym tygodniu małopolskie apteki zgłosiły do Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego braki leków stosowanych m.in. przez pacjentów z astmą oskrzelową, zakażeniem spojówki i ucha, nadciśnieniem tętniczym, chorobami skóry oraz zaćmą.
W całym kraju lista deficytowych medykamentów jest jeszcze dłuższa. W opublikowanym w połowie marca, najnowszym wykazie preparatów o ograniczonej dostępności znalazły się aż 202 specyfiki.
Brakuje lekarstw onkologicznych dla kobiet z nowotworem jajnika i osób cierpiących na raka płuc, nerki oraz przewodu pokarmowego. Chorzy mają problemy ze znalezieniem w aptekach specyfików używanych w terapii Parkinsona, przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, schizofrenii, zakrzepicy czy cukrzycy.
- W Polsce kwitnie „turystyka apteczna” - mówi Ewa Borek, prezes Fundacji MY Pacjenci. - Chorzy są zmuszeni do krążenia między aptekami w poszukiwaniu potrzebnych leków, szczególnie tych trudno dostępnych, wywożonych za granicę.
Z badania przeprowadzonego przez Fundację MY Pacjenci oraz portal GdziePoLek.pl wynika, że ponad połowa Polaków co najmniej raz została odesłana przez farmaceutę z pustymi rękami. Co szósty pytany pacjent nie mógł kupić potrzebnego mu preparatu w czasie połowy swoich wizyt w aptece albo częściej.
Zdaniem ekspertów przyczyn niedoboru leków na półkach jest wiele. Silna konkurencja na rynku aptek powoduje, że ich właścicielom nie opłaca się szczelnie wypełniać magazynów i pojedyncze opakowania preparatów zamawiają dopiero wtedy, gdy przy okienku zjawi się zainteresowany nimi chory. W efekcie pacjent zmuszony jest odwiedzić farmaceutę co najmniej dwukrotnie i nie ma zapewnionej ciągłości leczenia.
- Leki są też wywożone za granicę, a państwo nad tym nie panuje. Producentom bardziej opłaca się sprzedawać wyroby gdzie indziej, stosują więc restrykcyjne ograniczenia w dostawach na rynek krajowy - tłumaczy dr Leszek Borkowski, specjalista farmakologii klinicznej i ekspert w dziedzinie rynku farmaceutycznego.
Sprzedawane nad Wisłą leki należą do najtańszych w Europie. Dla producentów i hurtowników bardziej korzystne niż zaopatrywanie rodzimych aptek jest oferowanie ich Niemcom czy Brytyjczykom, którzy za ten sam preparat zapłacą nawet trzy, cztery razy więcej. Teoretycznie można eksportować jedynie nadwyżki produktów, na które w kraju nie ma chętnych, jednak w praktyce nielegalny wywóz najbardziej pożądanych leków nadal kwitnie. Z Polski znikają nawet środki umieszczone na liście tych deficytowych. Według szacunków rocznie ubywa lekarstw, których wartość wynosi łącznie kilkaset milionów złotych.
Chorzy, pozbawieni dostępu do potrzebnych leków, zmuszeni są na własną rękę szukać apteki, która ma je w asortymencie. - Tymczasem taką informację pacjent powinien otrzymać od farmaceuty. Pomocne byłoby również stworzenie portalu internetowego ze wskazówkami, gdzie szukać danego produktu. Od pięciu lat postulujemy wprowadzenie monitoringu dostępu do leków w aptekach, niestety bezskutecznie - mówi prezes Borek.
iwona.krzywda@dziennik.krakow.ol