Od kontrabandy do szkoły pod żaglami, czyli pierwszy kołobrzeski jacht pełnomorski
Na pokładzie „Orkana II” rozpoczęła się historia polskiego żeglarstwa jachtowego nad ujściem Parsęty.
Dziś tę legendarną już jednostkę podziwiać można w Skansenie Morskim.
Pływał po Bałtyku już od kilku dekad
Początki historii jachtu, który na trwałe wpisał się w dzieje kołobrzeskich żeglarzy, dziś wskazać jest trudno. Wiadomo jedynie, że w chwili przejęcia przez Polaków, ta charakteryzująca się długością blisko 12 m, szerokością 3,4 m i zanurzeniem 1,3 m jednostka pływała po Bałtyku od kilku dekad. Ostatnim, zagranicznym użytkownikiem „Orkana II”, okazali się szwedzcy przemytnicy i to właśnie nieudana kontrabanda sprawiła, że statek dotarł na rodzime wody. W 1955 r. został zatrzymany przez Wojska Ochrony Pogranicza i, po konfiskacie przemycanego towaru, zatrzymany w darłowskim porcie. Docelowo trafić miał w ręce członków, rezydującego w Dąbiu, szczecińskiego oddziału Ligi Przyjaciół Żołnierza.
Dwie teorie jak jacht zakotwiczył w Kołobrzegu
Dziś odnośnie tego, w jaki sposób jacht zakotwiczył w Kołobrzegu, istnieją dwie teorie. Pierwsza mówi o dostrzeżeniu go przez jednego z miejscowych pasjonatów żeglowania podczas pobytu w Darłowie i pospieszeniu z tą wieścią nad ujście Parsęty. Druga, zdecydowanie bardziej prawdopodobna, jako inicjatora włączenia przyszłego „Orkana II” w skład floty kołobrzeskiej wskazuje ówczesnego kapitana portu, Henryka Kureja. Podczas holowania jednostki w kierunku Szczecina, zatrzymała się ona w Kołobrzegu. Argumentując, że jej dalszy rejs, między innymi ze względu na zły stan techniczny, może stanowić zagrożenie dla żeglugi w regionie, kapitan nieformalnie zaaresztował statek. W czasie jego postoju udało mu się uzyskać zgodę władz wojewódzkich na przekazanie jednostki formującemu się w tym okresie, kołobrzeskiemu jacht-klubowi „Joseph Conrad” (formalnie powstał pod egidą LPŻ, 23 października 1956 r.).
Konieczny był remont. Wspracie od „Barki”
Statek zakotwiczył nad ujściem Parsęty, lecz by móc myśleć o rejsach, należało go wyremontować. Z pomocą żeglarzom przyszli pracownicy armatorskiej stoczni Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybackich „Barka”, którzy przywrócili jednostkę do stanu używalności. W podzięce, jacht początkowo ochrzczono imieniem dyrektora tego przedsiębiorstwa, Feliska Gawrońskiego. Ostatecznie, podczas obchodów Centralnych Dni Morza w 1957 r., nadano mu nazwę finalną - „Orkan II”. Numer wynikał z faktu, że takie samo imię nosił już w tym czasie inny statek, zarejestrowany w Gdyni (na burcie kołobrzeskiego „bliźniaka” tak, czy inaczej widniało imię: „Orkan”).
Pierwszy rejs z kapitanem Kurejem
W pierwszy, trwający 2 tygodnie rejs pełnomorski jacht ruszył 16 sierpnia 1957 r. Poprowadził go nie kto inny, jak sam kapitan Kurej. Funkcję pierwszego oficera sprawował Remigiusz Berner, a najmłodszym z 12-osobowej załogi był urodzony w 1941 r. Leszek Marczak. W czasie wyprawy „Orkan II” zawinął do portów w Dziwnowie, Darłowie oraz Ustce. 21 września tego samego roku ponownie wypłynął na Bałtyk, tym razem na 9 dni. Komendę nad załogą drugiego rejsu sprawował kapitan Bronisław Szmidt; na pokładzie był także kołobrzeski fotoreporter, wieloletni współpracownik „Głosu Koszalińskiego”, Jerzy Patan.
Pierwszy sztorm wspomina A. Piotrowski
Mimo remontu w „Barce” stan jednostki pozostawiał wiele do życzenia. Po latach swój pierwszy sztorm właśnie na pokładzie „Orkana II” w następujących słowach wspominał kapitan Andrzej Piotrowski, który w karierze siedmiokrotnie opłynął Ocean Atlantycki: „Powiadało się, że „Orkan” był znakomity do nawigacji, burty miał tak dziurawe, że widać było wszystkie latarnie morskie w okolicy, a poprzez liczne szczeliny w pokładzie prześwitywało słońce i błyszczały gwiazdy (…). Fatalnie chodził na wiatr, nabierał mnóstwo wody i nawet ja, choć nie miewam choroby morskiej, przeżywając pierwszą sztormową noc na morzu miałem wszystkiego dosyć. Spało się na stojąco, bo każda koja ciekła od pokładu. Wodę z jachtu wybierało się wiadrami”.
Trzy dekady szkolenia żeglarzy
Przez następne 3 dekady statek pływał w barwach „Josepha Conrada” szkoląc kolejne pokolenia żeglarzy. Ostatecznie, wraz z redukcją klubowej floty pod koniec lat osiemdziesiątych, został wyslipowany. Niszczejącym w kołobrzeskim porcie jachtem z czasem interesować się zaczęli złodzieje. Przed całkowitą dewastacją uchronił go miejscowy żeglarz, Krzysztof Chodakowski. Udało mu się odkupić „Orkana II” za symboliczną złotówkę. Pieczołowicie odrestaurowany, 5 stycznia 2013 r. trafił na ekspozycję Kołobrzeskiego Skansenu Morskiego - oddziału Muzeum Oręża Polskiego. Choć wielkością zdecydowanie ustępuje również tam prezentowanym okrętom ORP „Fala” czy ORP „Władysławowo”, jest jednostką, która bodaj najbardziej wpisuje się w polskie dzieje miasta i portu nad ujściem Parsęty.