Od Krakowa do Brukseli. Elita? Nowa? Pisowska?
Motywem ostatnich dni kampanii było polityczne hasło „nowej elity”. Początkowo przeleciało przez Polskę jak lekko bzycząca mucha przez salon, prawie niezauważone. Ta myśl inżynierii społecznej, Jarosław Kaczyński dorzucił właśnie, że prace nad „nową elitą” obejmą także ludzi kultury, od których wymagana będzie swego rodzaju lojalność wobec partii władzy.
Kto zaś nielojalny - ma być napiętnowany! formatowania na własną modłę mózgów Polaków pobrzmiewała już wcześniej choćby u premiera Morawieckiego, który mówił o tworzeniu nowej klasy średniej. Mało kto jednak brał to na poważnie. Jarosław Kaczyński już jakiś czas temu zapowiedział, że będzie starał się stworzyć nową ekonomiczną elitę. Było jasne, że jest to polityczna chęć, by w przyspieszonym tempie w sztuczny sposób wytworzyć warstwę przedsiębiorców przyjaznych partii władzy i tak naprawdę jej podporządkowanych.
Dla tych, którzy prowadzą swój biznes przez ostatnie kilkadziesiąt lat, wiadomość ta w oczywisty sposób jest hiobowa. Brzmi ona bowiem tak: nie pracowitość i pomysłowość, nie rachunek ekonomiczny, ale politycy partii władzy będą decydowali kto w nowej elicie jest a kogo tam nie będzie.
Przedwczoraj poseł Zbigniew Gryglas potwierdził, że plan obozu władzy obejmuje też weryfikację dziennikarzy - odsiewanie, tych, których władza uważa za sobie przychylnych od niepokornych. Instrumentem do tej akcji miałby być zorganizowany przez władze system „samorządu” dziennikarskiego. Jarosław Kaczyński dorzucił właśnie, że prace nad „nową elitą” obejmą także ludzi kultury, od których wymagana będzie swego rodzaju lojalność wobec partii władzy. Kto zaś nielojalny - ma być napiętnowany! Czekać tylko aż pójdzie uderzenie w uniwersytety.
Czy Polskę po kilkuset latach niszczenia jej elity stać na jej kolejną „wymianę”? Czy może istnieć nowoczesne państwo bez silnej elity, krytycznej wobec władzy? Tak, tak, wiem, że populiści na całym świecie sami będąc elitą wygrażają tym przedstawicielom „elity”, którzy im się nie podporządkowali. Tyle że podobne hece w Ameryce w wydaniu prezydenta Trumpa przyniosą zapewne znacznie mniej szkody, niż atakowanie elity w kraju, któremu co kilkadziesiąt lat i tak elitę wyniszczano przez ostatnie lat dwieście.
Oto jest jasna stawka tych wyborów: czy jesteśmy za spokojną pozytywistyczną pracą, za dawaniem szans kolejnym grupom młodych ludzi na wykształcenie się, zarobienie pieniędzy itd., tak, by elita się poszerzyła? Czy też inaczej: jesteśmy za tym, by zamiast konkurencji w biznesie rządziła łaska partii rządzącej a dzisiejsza elita została na modłę władzy wymieniona na inną? Wybór należy do każdego z nas a można go dokonać już w najbliższą niedzielę. Głosując.