W jednej z dyskusji w ostatnim tygodniu minister transportu Andrzej Adamczyk wystąpił z hasłem „Kolei patriotycznej”. W pewnym sensie ta dyskusja pokazała, w jakim stanęliśmy miejscu.
Użytkownicy mediów społecznościowych zaczęli sobie natychmiast podawać fotografie typu „Tramwaje narodowe”, „Autobusy niepodległości”. Prawdziwe było na szczęście tylko to pierwsze - ale atmosfera jest taka, że mogło być każde. Mamy efekt przegrzania.
Każdy człowiek rozumie, że PKP, którym dyryguje państwo jest już aż nadto patriotyczne. Tyle że pasażerom zależy na takich rzeczach jak przyjazd i odjazd o zaplanowanej godzinie, tymczasem ciągle słychać o opóźnieniach typu 60 albo 120 minut. W pociągu powinno być czysto - szczególnie w toaletach, najlepiej, żeby było chłodno latem, a ciepło w okresie zimowym itd., najczęściej zresztą jest odwrotnie.
Polska nie potrzebuje patriotycznych pociągów, nie potrzebuje kolejnych firm zarządzanych przez polityków albo polityków udających menedżerów. Nie ma też potrzeby, by w sytuacji, gdy państwo nie radzi sobie z zarządzaniem koleją organizować za publiczne pieniądze (zapewne tak było w tym przypadku) dyskusji na temat, żeby kolej była bardziej patriotyczna.
Pomysły, żeby pasażerowie LOT-u dostawali tylko prawilne gazety, żeby patriotycznie lecieli, skończą się dla władzy źle. One odstręczają od patriotyzmu młode pokolenie i ośmieszają tradycję szczególnie w warunkach nieudolności w zarządzaniu infrastrukturą w Polsce, szczególnie tą kierowaną ze szczebla rządowego. Trzeba bowiem przyznać, że znacznie lepiej rzecz się ma z transportem miejskim w niejednym samorządzie.
Dotykamy kwestii o znaczeniu nie tylko politycznym i praktycznym, ale i etycznym. Św. Piotr nie będzie rozliczał menedżerów kolei z poziomu patriotyzmu, ale z tego, jak zarządzali powierzonym im dobrem, a pasażerowie - z jakości podróży. Czekam na konferencję o pociągu z Warszawy do Rzeszowa, który dojedzie w trzy godziny, czekam na przejazdy do Zakopanego, na tunel z lądu do Świnoujścia, którego przez dekady brzdąkania o polskości ziem zachodnich w PRL i nowoczesności w III RP nie udało się zbudować.
Nie wspominam już o dostępie obywateli do usług medycznych, bo medycyna, jak budowa mieszkań, jest w Polsce tematem nie do przeskoczenia. Trochę więc się robi z tym naszym patriotyzmem w każdej dziedzinie gospodarki jak z krową ryczącą, do której dojarki nie mają po co przychodzić.