Od Krakowa do Brukseli. Felieton Pawła Kowala: Łzy Rzeczypospolitej
Publiczny zamach na polityka ma kilka strasznych wymiarów: to wielkie nieszczęście rodziny i polityczna zbrodnia. Jest też taki wymiar, że zamachowiec przez media dociera z przekazem śmierci do rzeszy odbiorców, zastrasza ich, wywołuje traumę, która dotyka już niemal wszystkich.
Tego rodzaju zamach ma jeszcze jeden aspekt: terroryście chodzi o to, by pokazać, że republika jest słaba. Wypadki z niedzieli były tym straszniejsze, że morderca wyraźnie, do mikrofonu, do milionów widzów powiedział, że śmierć Adamowicza to zemsta na państwie za wyrok za przestępstwo, którego się przecież dopuścił. Dziwne były na tym tle w ostatnich dniach rozważania, czy mord był polityczny, poparte analizami, czy sprawca był zdrowy na umyśle i poczytalny? Wystarczy pobieżna znajomość historii współczesnej, aby wiedzieć, że zarówno fakt, iż sprawca był wcześniej skazany za pospolite przestępstwa, jak i podejrzenia zaburzeń to, niestety, w tych wypadkach sprawa nierzadka.
Śmierć naprawdę przekreśla partyjny podział. Wie to każdy, kto na poważnie ze śmiercią obcował
Zamachowcami (z powodów dla każdego myślącego człowieka oczywistych) nierzadko są wcześniej karani przestępcy. W przypadkach niektórych mordów politycznych, jak na premierze Szwecji Olofie Palme, informacje dotyczące terrorysty są jedną wielką zagadką, czasami wyjaśnienia przychodzą po dekadach.
Publiczne uderzenie w urzędującego prezydenta miasta w momencie, gdy wypełnia swoje obowiązki i demonstracja siły przez terrorystę nie powinny zostawiać choćby marginesu na umniejszanie znaczenia tej zbrodni. Śmierć naprawdę przekreśla partyjny podział, wie to każdy, kto na poważnie ze śmiercią obcował, choćby śmiercią osoby bliskiej. Także w ostatnich latach czytaliśmy w tej sprawie poruszające świadectwa umierających polityków.
Służba publiczna zawsze może skończyć się koniecznością zapłacenia najpoważniejszej ceny
Ta śmierć w czasach, gdy powołanie polityka przez wielu traktowane jest jak medialna gra z wyborcami przypomina, że polityka to poważna sprawa. Że służba publiczna: posła, ministra, prezydenta miasta, także działacza społecznego, duchownego zawsze może skończyć się koniecznością zapłacenia najpoważniejszej ceny, której nie umniejsza w żaden sposób stan poczytalności sprawcy. Wydarzenia z Gdańska przypominają, że może to być nieodwracalna cena, o której kilka godzin wcześniej nikt by nie pomyślał. Zabójstwo polityczne oznacza atak na państwo. Gdy zaś zaatakowana jest republika, naszym obowiązkiem jest napiętnowanie zbrodni z całej mocy w miarę bezpieczeństwa wszystkich obywateli. Gdy republika płacze, wszyscy mamy obowiązek złożyć jej ślubowanie, że pamięć o tych wydarzeniach nie odejdzie wraz z odprawieniem egzekwii.