Minister rolnictwa po ostatnich protestach rolników: „Odbyłem już kilka rozmów z przedstawicielami protestujących i muszę stwierdzić wielką pustkę intelektualną”.
Lider strajku Michał Kołodziejczak w odpowiedzi: „Pan minister Ardanowski jest nerwowy, może i nieudolny, może nie potrafi zapanować, ale ja tego pamiętać nie będę, dla mnie tematu nie ma”. W jednej potyczce słownej prawie wszystko o dzisiejszej polityce w Polsce. Minister nie panuje nad żywiołowymi protestami, oświadczenia członków rządu, że nie ma pieniędzy, brzmią mało wiarygodnie, bo każdy widzi, że są albo pochopnie wydawane albo wręcz marnotrawione.
Minister finansów weszła w stan permanentnej politycznej hibernacji i coraz głośniej o tym, że pragnie tylko dymisji, bo jedno już o życiu wie, że po polityce jest jeszcze życie - zawodowe. Członkowie rządu nie mają za wiele do powiedzenia, bo decyzje zapadają za ich plecami, ale odpowiedzialność mają, taką zwykłą wobec ludzi. Stawka jest kluczowa i tej machiny populizmu, a w związku z nim ostrych protestów tych, na których władza nie zwróciła uwagi, nic już nie zatrzyma. Wybory do Parlamentu Europejskiego będą próbą generalną przed jesiennymi do Sejmu i Senatu. Rozgrywka toczy się dosłownie o jeden, dwa punkty procentowe.
Obóz władzy mogą wykończyć nie tyle protesty grup zawodowych co akcje takie jak zamknięcie placu przed Stocznią Gdańską 4 czerwca
Po stronie opozycji mechanizm jest prosty: jeśli Grzegorz Schetyna będzie mógł powiedzieć „wygrałem”, choćby jednym głosem, polityka nabierze innej dynamiki, jego przywództwo w opozycji będzie ostatecznie zacementowane, partie, które dołączyły do Koalicji Europejskiej a dzisiaj jeszcze marzą, że z niej może wyjdą, będą musiały się ostatecznie poddać liderowi PO. Jego władza zostanie uznana po stronie anty-PiS przez wszystkich, a droga do urzędu premiera oczywista, najpóźniej za cztery lata, a nie wykluczone, że szybciej. To ta stawka powoduje zdenerwowanie bezradnych ministrów.
Rewolucja PiS jest w takim stadium, że jej przerwanie na obecnym etapie z punktu widzenia władzy oznacza polityczny koniec świata.Tymczasem w kluczowym momencie rozgrywki politycznej rząd potrafią zabić nerwy i nieskoordynowane ruchy. Obóz władzy mogą wykończyć nie tyle protesty poszczególnych grup zawodowych, co akcje takie jak zamknięcie placu przed Stocznią Gdańską 4 czerwca dla opozycji czy wypowiedzi ministra rolnictwa.Warto pamiętać, ile zapłaciło SLD za słowa premiera Włodzimierza Cimoszewicza w 1997. Dwa słowa za dużo potrafią kosztować władzę. A w napięciu oceniania intelektu protestujących przez ministra Ardanowskiego łatwo powiedzieć o dwa słowa za dużo.