Odchodzi Ucho Prezesa. Robert Górski może mieć poczucie osobistego sukcesu. Kiedy zaczynał kręcić swoje odcinki, obóz władzy wydawał się mieć nienaruszalną pozycję. Liczni komentatorzy byli przekonani, że Górski jest podczepiony pod obóz władzy i swoimi dowcipami chce zmiękczać ostry wizerunek Jarosława Kaczyńskiego. Górski przez kilkadziesiąt miesięcy ukształtował alternatywne wizerunki czołowych postaci obozu władzy - prezesa, ministrów i szefowej sekretariatu prezesa. Dzięki Górskiemu stała się ona powszechnie rozpoznawalną postacią.
Przez Ucho Prezesa przewinęły się główne postaci Kościoła, rodzina prezesa, zagraniczni goście z niezapomnianą Angelą Merkel. Śmiechu było co niemiara, a z czasem okazało się, że kolejne odcinki mają milionowe osiągi oglądalności.
W postrzeganiu polityki w Polsce pojawiło się coś takiego jak efekt Ucha Prezesa; człowiek łapał się na tym, że mu się zlewa kolejny odcinek Górskiego z rzeczywistością. Niby kabaret, ale na podstawie tego filmu wielu Polaków mogło sobie wyobrazić, jak wygląda słynne centrum zarządzania światem przy Nowogrodzkiej.
Największym stratnym popularności Ucha okazał się prezydent Andrzej Duda. W jego przypadku dowcipy Górskiego okazały się szczególnie bolesne. Filmowe imię Adrian, ku nieszczęściu licznych polskich Adrianów, zaczęło być kojarzone z głową państwa. W tej sprawie rachunki panów Dudy i Górskiego na długo pozostaną niewyrównane. Napompowany po wyborach 2015 roku balon władzy jako pierwszy przebił popularny inteligentny dowcipniś, a nie liderzy opozycji i arcypoważne media.
Górski schodzi ze sceny niepokonany, a w tym samym czasie jeden z najbardziej znanych ukraińskich komików na scenę się mozolnie próbuje wdrapać. Wołodymyr Zielenski znalazł się w czołówce kandydatów na prezydenta u naszych wschodnich sąsiadów. Kilkanaście miesięcy temu spece wymyślili mu serial o prezydencie słudze narodu, wymarzonym prezydencie Ukraińców, którego ulepiono dokładnie ze słów i marzeń „zwykłych Ukraińców”, Zielenski to taki turbo-Tymiński Ukrainy. Pomysł okazał się trafiony w dziesiątkę.
Zielenski, rocznik 1978, podjął filmową walkę o sprawiedliwość, stara się rozgonić oligarchów i uzdrowić kraj. Zaczęło się coś niezwykłego, trochę tak, jakby naród bohaterów Rancza zaczął wysuwać na najwyższe stanowiska w Polsce. Patroni Zielenskiego postanowili pójść za ciosem. Ludzie uwierzyli w Zielenskiego tak bardzo, że dzisiaj co bardziej ekscentryczni analitycy obstawiają, że może pokonać obecnego prezydenta i byłą premier Julię Tymoszenko.
Nasz Adrian nie dałby rady, ale gdy się zmobilizował prezes z Ucha z kocią sierścią na kołnierzu i poczciwym Mariuszem za plecami? Kto wie? Skoro nie chce już kręcić kolejnych odcinków Ucha to niech Górski idzie na prezydenta albo na prezesa! Naród poprze.