Sprawy międzynarodowe nudzą Polaków. Zawsze ciekawsza jest informacja o tym, jak pani Pawłowicz (świeżo upieczona sędzia dziwnego Trybunału Konstytucyjnego) jadła sałatkę w Sejmie niż o kolejnym już szczycie NATO.
Okrągłe sformułowania komunikatów z wielkich międzynarodowych spotkań są dla zjadacza chleba, a nawet wykształconego inteligenta, jak teksty kołysanek, że wszystko jest dobrze i będzie lepiej. Wiara, że ktoś „tam na górze”, znaczy „w Warszawie”, nad wszystkim panuje nawet poważnym obywatelom pozwala uśpić czujność.
Właśnie skończył się szczyt NATO. Rozwój, możliwość zarabiania w spokojny sposób, inwestowania i podróżowania, a przede wszystkim stabilizacja ostatnich trzech dekad to przecież efekt tego, że pierwszy raz od kilkuset lat żyliśmy jak w cieplarni, pewni, że UE i NATO dadzą nam wsparcie, gdyby ktoś ze Wschodu chciał w Polsce zaprowadzać swoje porządki.
Każdy indywidualny sukces, każda fortuna i wiele innych karier to w jakimś stopniu efekt takiej polityki naszych sojuszników, a przede wszystkim tego, że Ameryka szła ręka w rękę z państwami Europy Zachodniej. Komunikaty po szczycie mówiły o potwierdzeniu ustaleń co do obrony Polski oraz Litwy, Łotwy i Estonii. Politycy obozu władzy bili brawo, a obywatele szukali na swych ulubionych stronach w internecie bardziej fascynujących informacji.
Dobre informacje z Londynu brzmiały z jednej strony miło i uspokajająco, z drugiej jednak były jak zapewnienia o miłości pary, która czuje, że rozstanie jest blisko. Podstawowe fakty pozostają niezmienne. Prezydent Francji E. Macron gra na zbliżenie z Rosją bez oglądania się na interesy sojuszników.
Prezydent USA nie cierpi wielostronnych organizacji, w tym NATO, bo wierzy, że Ameryka w układzie 1 do 1 z każdym państwem na świecie umówiłaby się na lepszych warunkach. Prezydent Turcji otwarcie kupuje rosyjski sprzęt wojskowy, Węgry na Ukrainie wspierają faktycznie rosyjską politykę. Bywało już w dziejach NATO rozmaicie, ale chyba jeszcze nigdy w historii Sojuszu nie złożyło się tyle złych okoliczności.
Między wierszami komunikatów z Londynu napisane jest coś w rodzaju: NATO jest w wielkim politycznym kryzysie, tymczasem udało się go nieco zażegnać, ale jedyna możliwa polska gra polega na łagodzeniu kantów wewnątrz Sojuszu i próbie przeczekania. Za kilka lat Sojusz może być silny nie bardziej niż Rada Europy.
Państwa takie jak USA, Niemcy czy Wielka Brytania bez NATO sobie poradzą, dla państw w naszych niespokojnych stronach świat bez NATO to powrót do najgorszych historii, a skutki uwiądu Paktu nikogo nie ominą. Czytajcie o sprawach międzynarodowych, czytajcie między wierszami!