Od Krakowa do Brukseli. Musztarda w maju. Po obiedzie
Kilka tygodni kwarantanny może się okazać dla gospodarki tym, czym dla organizmu udział w meczu albo wielkim koncercie w czasach koronawirusa - te kilka tygodni może być dla gospodarki śmiertelnie niebezpieczne.
Pracodawcy boją się o dorobek swego życia, pracownicy, że nie będą mieli do czego wracać po kwarantannie. Restauracje i mniejsze firmy usługowe już zaczęły zwalniać pracowników - ludzie siedzą w domu i nie wiedzą, do czego wrócą. W pewnym sensie do sprawnego zarządzania sytuacją kryzysową rząd oprócz ekspertów ekonomicznych powinien nająć psychologów społecznych. Europa nie zna podobnego doświadczenia, gdy prawdopodobnie grubo ponad sto milionów ludzi siedzi w domu przez wiele tygodni, a pozostali przemykają się do swoich zakładów, bo nie mogą pracować z domu, ale tym bardziej są niepewni jutra. Pierwszym zatem warunkiem powodzenia tego doświadczenia jest pewność ludzi, że rządy mają plan, co zrobić z gospodarką, która dramatycznie wyhamowała.
A do tego służą nie deklaracje i gorące przemówienia polityków, ale antykryzysowe ustawy - u nas pod kryptonimem „tarcza antykryzysowa”! Nie jest przypadkiem, że w związku z kryzysem wielkie bogate państwa USA, Niemcy, Wielka Brytania działają w zasadzie na dwóch polach: walka z epidemią i gospodarką. W Polsce sprawa ma dodatkowy wymiar. Nasz sukces gospodarczy trzydziestolecia może się zakończyć o ironio historii nie „zwyczajnym kryzysem”, ale skutecznym atakiem wirusa z Chin. Prawda jest taka - wielu małych i średnich przedsiębiorców ma już dobrze funkcjonujące biznesy: sklepy, biura podróży, hotele ale nie ma zgromadzonego kapitału, który pozwoliłby przeżyć kilka miesięcy, siedząc w domu. Więksi przedsiębiorcy potrzebują wsparcia, by utrzymać pracowników. Wszyscy potrzebują działania od zaraz - niektórzy szacują, że już w kwietniu bezrobocie może zajrzeć w oczy ok. 3 mln Polaków. To jest skala wyzwania - straty w gospodarce mogą być nie do odbudowania przez dekadę, a skala straszliwych skutków społecznych - podobna do tego, co działo się w latach 30. poprzedniego wieku.
Rządowa tarcza antykryzysowa zawiera trochę dobrych rozwiązań, szczególnie dla mikrofirm, tych, które zatrudniają do 9 pracowników. Problem w tym, że oferta powinna obowiązywać właściwie od dzisiaj - każdy tydzień niepewności na rynku to podnoszenie ryzyka wielkiego kryzysu w Polsce. Druga kwestia - tarcza jest za słaba, jeśli chodzi o średnie i większe biznesy i zabezpieczenie przedsiębiorców przed koniecznością szybkiej redukcji liczby pracowników. Być może musi to oznaczać jakieś cięcia wydatków - rozumiem, że obóz władzy nie chce tego robić przed majem, bo chce przeprowadzić i wygrać wybory prezydenckie. Tyle tylko, że w maju nie będzie już czego zbierać. Drugie podejście do tarczy antykryzysowej potrzebne od zaraz.