W polityce tylko jedno życzenie jest ważne na Nowy Rok: żeby Sejm normalnie działał! Ryba psuje się od głowy i porzekadło to pasuje jak ulał do Sejmu. Jasne, wyborcę mało interesuje, że posłowie mają posiedzenia komisji sejmowych po nocy aż do 5 nad ranem, że głosowania na sali plenarnej często są wieczorem, nieraz o północy.
Ale czy chcielibyśmy, żeby tak funkcjonował szpital albo wielka korporacja, albo bank, w którym mamy pieniądze? Weźmy ustawę sądową i na moment zapomnijmy, że jest ona zabójcza dla polskiego systemu prawnego (choć trudno zapomnieć). Ustalmy: skutki tej ustawy mogą dotyczyć dokładnie każdego obywatela Polski, nie jest to przecież tylko ustawa o sędziach.
Czy naprawdę ktoś wierzy, że można nie popełnić błędów w ustalaniu treści poprawek, skoro posłowie zasypiają na korytarzu ze zmęczenia, nie panują, nad czym dokładnie głosują, a dorady na bieżąco korygują tekst ustawy? Czy ktoś wierzy, że w tym trybie zespół prawników może skutecznie pracować?
Czy chcielibyście Państwo, żeby w tej sposób przygotowywano powiedzmy Waszą umowę kredytową albo żeby tak pracował notariusz, który pośredniczy w zakupie nieruchomości? Cyrk, jaki się dzieje w Sejmie, jest śmieszny tylko do momentu, do którego nie uświadomimy sobie skutków tego szaleństwa.
Czy ktoś wierzy, że można nie popełnić błędów w ustalaniu treści poprawek, skoro posłowie zasypiają zmęczeni na korytarzu?
Puk, puk, Panie Marszałku z kolumny obok! Słyszy Pan? Nie piszę, proszę Państwa, o kulturze wypowiedzi, krzykach i dogadywaniu. Nie ma pod tym względem świętych parlamentów na świecie. Każdy sobie pokrzykuje na własny rachunek, ludzie to widzą i sami oceniają, zresztą czasami cenią sobie trochę tego sejmowego folkloru. Piszę o tym, co najważniejsze - czy to tworzeniu prawa, czyli o rzeczach, które każdego mogą dużo kosztować.
A może to jest tak, że Sejm jest taki słabiutki dzisiaj, bo nasz parlamentaryzm, którym lubimy się chwalić, jest kiepściutki?
Może to jest tak, że nasze państwo jest jednak wciąż i bardziej z roku na rok papierowe, że nikomu na nim nie zależy, bo partia, która jest u władzy, zajmuje się tylko sobą, a opozycja ma kiepskie instrumenty do zmiany?
A może to jest tak, że Sejm jest taki słabiutki dzisiaj, bo nasz parlamentaryzm, którym tak się chwalić lubimy, jest taki kiepściutki, może pani marszałek w ramach systemu władzy partii rządzącej nie ma już nic do powiedzenia poza tym, gdzie mają stać kwiaty i czy mają być sztuczne, czy prawdziwe? Może dlatego nie jest ona w stanie porządnie zaplanować posiedzeń i glosowań, co jest standardem w starych, poważnych parlamentach, że tak naprawdę nie ona decyduje, a tylko potrzeba polityczna partii, która ją popiera?
Trzydzieści lat po odzyskaniu niepodległości polski parlamentaryzm znalazł się ślepej w uliczce. Szczęśliwego Nowego Roku!