W 2010 roku Jarosław Kaczyński nie przyszedł na zaprzysiężenie wówczas wybranego prezydenta Bronisława Komorowskiego, z którym konkurował w wyborach i przegrał. Dziesięć lat później wielu posłów opozycji nie przyszło na inaugurację prezydenta A. Dudy. Argumentów za takim podejściem jest sporo.
Protesty wyborcze pokazały w tym roku, jaka była skala nieprawidłowości przy organizacji wyborów. Nie da się już o nich powiedzieć, że były równe, sprawiedliwe, że głos każdego z obywateli został tak samo potraktowany (głosowanie poprzez pocztę tyko częściowo zdało egzamin). Trzeba pogodzić się z tym, że Polska nie jest już przykładem jak porządnie przeprowadzać wybory.
W tle kampanii była sprawa tego jak rząd potraktował epidemię: informacje dawkowane obywatelom – co teraz widać - nie wynikały z rzetelnej wiedzy medycznej, ale przede wszystkim z chęci podporządkowania sposobów walki z epidemią wygranej kandydata obozu władzy. Polityka partyjna wygrała z obowiązkiem troski o zdrowie Polaków. Nagromadziło się zatem krzywd i żali, i przekonania, że w Polsce są lepsi i gorsi obywatele, lepszy i gorszy sort. Prezydent Duda został wybrany na drugą kadencję – kampanię prowadził sprawując już urząd prezydenta. Może najbardziej bolało, że milczał widząc co się w kraju dzieje.
Pamięć o pustych miejscach w Zgromadzeniu Narodowym niebawem przykryje śnieg kolejnych politycznych sporów, pewnie za kilka lat, gdy będą się odbywały wybory parlamentarne w 2023 roku będzie wiele innych spraw do omawiania. Prezes Polskiej Akademii Nauk właśnie zapowiedział poważny wzrost zachorowań na koronawirusa jesienią – już niebawem może się nie daj Boże okazać, że sprawy czystej polityki znowu zejdą na dalszy plan.
Problem w tym, że my się jako Polacy z każdymi takimi wyborami jak ostatnie i ich skutkami oddalamy od siebie, dzieli nas coraz większy rów i przepaść. Nie widać na horyzoncie nikogo, kto byłby w stanie przełamać podziały i nie ma nadziei, że tą osoba będzie Andrzej Duda. Tak, wiem, wiem, w Ameryce też się ludzie kłócą o wybory, wiem, we Francji są podziały. Ale my żyjemy w specyficznym miejscu na mapie i dobrze wiemy, że za każdym razem w historii – gdy pojawiał się taki podział znajdował się ktoś, wróg jakiś, który szybko chciał z niego skorzystać.
Przy każdym kolejnym uderzeniu w zaufanie miedzy nami – Polakami, przy każdym kolejnym wzniesieniu interesu partyjnego ponad państwowy warto o jednym pamiętać: historia może być przestać dla nas łaskawa, ktoś to może wszystko mocno przeciw Polsce wykorzystać a potem trzeba będzie znowu pokoleniami lizać rany.