Christian Paul pochwalił w telewizji rządowej panią prezydentową za styl. Problem w tym, że dziennikarze szybko ustalili, że nie ma amerykańskiego ani z żadnego innego kraju pochodzącego projektanta o takim imieniu i nazwisku. Ta pozornie niewinna historia mówi wiele o tym co się dzieje z mediami rządowymi.
Czy z tego wynika, że nikt z Ameryki naszej pani prezydentowej nie chciał pochwalić? Czy ten zbyt niski ukłon w kierunku pierwszej damy ze strony telewizji rządowej nie był czasami kpiną albo trollingiem?
Jak ma się czuć pierwsza dama wobec pochlebstw ze strony nie istniejącego pana Paula. A może w ogóle nie chodziło o panię prezydentową? Może to był taki suport przed spotkaniami Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem.
Może ktoś w telewizji publicznej/ rządowej naprawdę uważa, że Polacy drżą gdy słyszą, że w Ameryce o nas mówią i nas chwalą? Może to dlatego standardowy wpis do księgi pamiątkowej Białego Domu przedstawiano jako podpisanie „ważnej umowy” pomiędzy prezydentami, może to przekonanie, że Polacy drżą z emocji gdy widzą prezydenta USA, prowadzi do tego szaleństwa?
I sprawa Paula i sprawa „podpisania umowy” są też figurą innego problemu. Do jakiego stopnia media mogą w dzisiejszych czasach wciskać ludziom ciemnotę? Przecież nie chodzi tutaj o prywatną telewizję ale o tę, opłacaną z naszych „wspólnych” pieniędzy, z naszego abonamentu.
Jak daleko mogą się posuwać media rządowe w promowaniu jednych polityków i słodzeniu im aż do zamulenia oraz zniechęcaniu do innych? Ludzie nie maja tyle czasu, by każdego dnia śledzić dokładnie wydarzenia polityczne, ale mają zdrowy rozsądek, który pozwala ocenić podstawowe sprawy i w końcu, szczególnie w Polsce mówią „nie”.
Nie jedna już rewolucja zaczęła się od wołania od prawdę, o to by media mówiły jak jest, by nie milczały o dziwnych przetargach na maseczki i respiratory. Ile razy już dramatyczne wydarzenia polityczne w naszej części Europy rozgrywały w gmachach mediów? Mam nadzieję, ze tak w Polsce nie będzie. Częścią zdenerwowania Polaków obecnym układem władzy jest owo zmęczenie słodzeniem kierownictwu partii i państwa.
Wiele wskazuje na to, że tymczasem zamiast rewolucji pod gmachem telewizji (oby Polski nigdy takie rzeczy nie spotykały) będzie niespodzianka w wyborczą niedzielę. Lubicie państwo bezy? A ile ich zjecie? Jedną? Dwie? Dziesięć? W końcu poczujecie, że już za dużo. Tak będzie w niedzielę z politykami naszej kochanej władzuni.