Od Krakowa do Brukseli. Syndrom jaśniepanów
Europoseł PiS Zdzisław Krasnodębski oznajmił nagle, że może najlepiej zrezygnować z pieniędzy europejskich - Krajowego Planu Odbudowy. Jak to łatwo rzec z pozycji wpływowego polityka obozu władzy: rezygnujemy. Tak samo łatwo premierowi Morawieckiemu udawać, że to nie jego wina, że analogiczne pieniądze dostali już prawie wszyscy w Europie.
Jak to jest, że Francuzi, Hiszpanie czy Czesi chociażby środki wzięli - już je wykorzystują, a dla nas stanowią one jakieś „zagrożenie”? Czy Polskę kolejny raz w historii stać na to, by powiedzieć: nie chcemy takiego tempa rozwoju jak na Zachodzie? Czy obywatele naszego kraju są gorsi od zachodnich a polityczna elita w imię swoich gier i uprzedzeń ma prawo powiedzieć w imieniu milionów Polaków „nie”? Kto im dał do tego prawo? Szczególnie że władza przez miesiące sama przekonywała, że środki te są bardzo potrzebne - chociażby na reformy w służbie zdrowia czy sektorze energetycznym, czyli dokładnie w tych sektorach, o których dzisiaj ludzie mówią przy stole.
Posłanki i posłowie PiS mogą nie wiedzieć, jak wielu ludzi - szczególnie po pandemii - ma kłopoty z dostępem chociażby do diagnozy onkologicznej lub zabiegów szpitalnych. Taka jest Polska z perspektywy Krakowa, Myślenic, Przemyśla i wielu mniejszych miast. Taki jest czas. Może z wysokości stołków władzy tego nie widać.
W pewnym sensie w tym „rezygnowaniu” z pieniędzy dla Polski chodzi o to samo, co ze słynną radną Jacyną Witt z Pomorza Zachodniego. Ona tylko pokazała się na polu golfowym z komentarzem na Twitterze, jaką to ona jest „elitą” i z domysłem jak dużo jej wolno. To rezygnowanie przez europosła to Jacyna Witt do kwadratu: jaśniepaństwo rządzący za nas mówią, że „im nie potrzeba”. Im nie potrzeba, oni sobie poradzą - a my nie dostaniemy. Syndrom jaśniepanów umościł się w głowach działaczy PiS od radnych po europosłów. Każde nagabywanie na ulicy polityków PiS kończy się chodzeniem przez nich z kohortami ochrony i opowieściami, jaki lud niewdzięczny.
Jeśli się kiepsko rządzi przez siedem lat, to ludzie będą krytykować - w sprawie tego właśnie Krajowego Planu Odbudowy było z pięć zwrotów akcji po stronie władzy, że dobry i potrzebny, i „sukces władzy”, a potem, że ogranicza suwerenność i tak w kółko już dwa lata. Polki i Polacy widzą tę politykę i nie dają się wkręcić, że to „wina Tuska”. Johnson potrafił się zatrzymać na ulicy i pogadać z politycznym przeciwnikiem - u nas każde pytanie do władzy odbierane jest jako atak na nią - demokracja jaśniepanów w wersji środkowoeuropejskiej. Ale jest tego syndromu jaśniepańskiego jedna dobra strona: zawsze w naszych stronach zwiastuje jedno: koniec złej władzy. Blisko, coraz bliżej.