Dwie sprawy niby odległe od siebie a obie dotyczą tego samego. Jedna to pandemia i maseczki, druga to ustawa o zwierzętach a właściwie jej skutki. Już słuchać się nie da komentatorów narzekających na „społeczeństwo”, bo ludzie akurat wyciągają adekwatne wnioski.
Bez sensu utyskiwanie na skołatanych obywateli, że maseczek nie chcą nosić. Naród słyszał od rządu, że maseczki nie pomagają, że trzeba uważać na leśne wycieczki; zakaz wejścia do lasu przy trzystu zachorowaniach dziennie był jedna z najgłupszych regulacji, wyglądał jak rządowy autotrolling. Ale ludzie potem słyszeli, że pandemia wygasa, że zamiast się martwić o przygotowanie państwa na pandemię lepiej sobie lód włożyć, wiadomo gdzie.
Ogłoszenie wygasania pandemii przez Mateusza Morawieckiego latem, może się okazać dla niego tym, czym przez lata dla Włodzimierza Cimoszewicza była pozornie niewinna uwaga w 1997 roku, że powodzianie mogli się ubezpieczyć. Dzisiejszy dystans obywateli do obostrzeń to wina władzy. Jeśli ktoś chce sobie pokrytykować to niech łaskawie zostawi w spokoju zwykłego Kowalskiego a zajmie się wierchuszką, która kilka miesięcy wiosennych zajmowała się przede wszystkim obmyślaniem sposobu jak tu przeprowadzić korespondencyjne wybory, tak, żeby Andrzej Duda wygrał. Czy ludzie odzyskają zaufanie do instytucji państwa po tych politycznych hopsztosach z wiosny?
No, jeśli będą się zdarzały takie jak przy ustawie o zwierzętach to ludzie zaczną się państwa tylko bać, a sam strach do niczego dobrego nie prowadzi. Rolnicy mają rację. Jeśli państwo likwiduje całe branże, musi sprawiedliwie wyrównać szkody i dać czas na zmianę biznesu. Taka gwarancja powinna już leżeć na stole. Zostawiam na boku meritum sprawy. Rozumiem, jasne, zgoda, dzisiaj nie ma przykładowo powodu hodować masowo zwierząt na futra. Ale przecież właściciele tych gospodarstw prowadzili legalny biznes. Żaden poseł ani senator, który popiera wolny rynek, nie może być za wywłaszczeniami!
Dzisiaj ta branża jutro inna. Ludzie pobrali kredyty, zainwestowali a teraz politycy mówią za rok się chłopie zajmij czym innym. To niech zawodowi politycy w rok przekwalifikują! Zobaczymy co z tego wyjdzie. Konieczne jest dodanie w Senacie odpowiednich przepisów lub bliźniacza ustawa o odszkodowaniach. Inaczej to wszystko przypomina "reformę rolną" z 1944 r. Chyba nawet gorzej, bo w swej pierwszej wersji reforma dawała pewne formy odszkodowań. Czyżby PPR była bardziej miłosierna dla skołatanego narodu niż władza w III RP?
Kluczem do przyszłości Polski jest powaga instytucji państwa. Inaczej zostaje tylko głupie obsobaczania Bogu ducha winnego narodu.