Od Putina i Tuska do Björk i Bowiego, czyli świat lalek Bei Ihnatowicz
Zgadza się Pani z tym, że lalka ma duszę?
Niektórzy twierdzą, że moje lalki mają ją na pewno. Podobno mają coś w oczach, wyrazie twarzy czy wreszcie w geście, co sprawia, że wyglądają jak żywe.
Nie zaprzeczę. Donald Tusk i Władimir Putin wyglądają bardzo realistycznie. Często robi Pani lalki polityków?
Zrobiłam tylko tych dwóch. Za Putinem nie przepadam, dlatego po aneksji przez Rosję Krymu postanowiłam pokazać go negatywnie w postaci rogatego diabła. Z kolei Tuska cenię. Jego lalkę stworzyłam, gdy został prezydentem Europy. Jednak nie zamierzam robić więcej polityków.
Dlaczego? Myśli Pani, że nie byłoby chętnych do zakupu lalki np. Jarosława Kaczyńskiego, który na co dzień pociąga za sznurki na naszej scenie politycznej?
Myślałam o tym, żeby zrobić lalkę Kaczyńskiego, ale zrezygnowałam z tego pomysłu, ponieważ lalki Tuska i Putina są dziwnie odbierane.
Dlaczego?
Ze względu na sznurki. Proszę zwrócić uwagę na to, że lalka na sznurkach, czyli marionetka, kojarzy się z manipulacją. To, że politycy zostali przedstawieni w ten sposób, powoduje, że prace te są postrzegane inaczej, metaforycznie. Gdyby to były zwykłe lalki, które można postawić sobie na półce czy posadzić na kanapie, pewnie byłoby inaczej. A te są realistyczne i akurat wiszą na sznurkach. To wzbudza emocje. Za lalkę Putina miałam nawet pogróżki od jego wielbicieli.
Jeśli nie politycy, to jakie osoby mogą inspirować do wykonania lalki?
Jest wiele postaci ze świata kultury, które chciałabym pokazać. Robiłam m.in. Franka Zappę i Samuela Becketta. W nowym cyklu lalek bez sznurków, nad którym teraz pracuję, znajdzie się Björk. To świetna twarz i fantastyczna postać na lalkę artystyczną. Aż się prosi, by ją zrobić. Podobnie David Bowie.
Już myślałam, że powie Pani, że Robert Lewandowski się nadaje...
Oj, to musiałabym chyba zrobić całą serię takich Lewandowskich. Żartuję, oczywiście. Nie robię lalek masowo. Każda jest inna. Lewandowski mi na lalkę nie pasuje, ale zrobiłam por-trety lalkowe Zbigniewa Wodeckiego i Doroty Wellman. Myślę teraz o Agnieszce Chy-lińskiej i Ewie Choda-kowskiej, obie mają bardzo ciekawe twarze. A to właśnie twarze najbardziej mnie inspirują.
A lalka zwykłego, szarego człowieka?
Oczywiście, mam różnych klientów.
Zdradzi Pani, jakie mają życzenia?
Rozmaite, ale często proszą o to, bym zrobiła lalkę pokazującą, jak ktoś wyglądał za młodu. Im ktoś jest starszy i bardziej się zmienił, tym częściej to się zdarza. Słyszę: „Przyślę pani zdjęcia żony z młodości”. Ciekawe jest też to, że niektórzy ludzie, dla których zrobiłam ich lalki portretowe, czasem inaczej siebie postrzegają. Lalka jest pewnego rodzaju lustrem i pomimo, że jest do kogoś naprawdę podobna, to zdarzało mi się usłyszeć: „Niemożliwe, ja tak wyglądam?”. Inni z kolei nie mogą uwierzyć, że są tak ładni. To miłe.
A jak Pani zaczyna pracę nad czyjąś lalką?
Zwykle proszę o zestaw zdjęć. Najważniejsza jest dla mnie głowa z przodu, z profilu, od spodu. Jak już mam zdjęcie całej postaci, to muszę je rozrysować na większym papierze i tworzę szkielet, który trzeba zbudować od początku. Oczywiście bez wszystkich narządów, ale kręgosłup musi być. Muszą być też stawy, do których przyczepiam ręce i nogi. Buduję ciało, a jednocześnie pracuję nad głową.
Kiedy Pani zaczęła robić te niezwykłe lalki?
Jako dziecko. Miałam chyba 7 lat. Od zawsze interesowała mnie plastyka, ale później te zainteresowania zaczęły się poszerzać. Tworzenie lalki stało się dla mnie multidyscyplinarną formą sztuki. Najpierw robiłam lalki z papieru, a później zostałam krawcem i szewcem, bo trzeba było zrobić ubrania i buty, a za chwilę fryzjerką, która musiała uczesać włosy. To mi się spodobało.
Pamięta Pani swoją pierwszą lalkę z dzieciństwa?
Wtedy lalki były dość brzydkie i toporne w porównaniu z dzisiejszymi, ale pamiętam jedna szmacianą, wypchaną trocinami. Miała dwa warkocze.
Mówi Pani , że lalki w dzieciństwie były brzydkie. Dlatego postanowiła Pani robić ładne?
Całkiem możliwe, ale nie wiem, czy moje lalki są ładne. Są prawdziwe, jak ludzie - jedni piękni, inni mniej, różni, ale autentyczni. Myślę, że to samo można powiedzieć o moich lalkach.