Od redaktora. Jacek Pająk: Internetowe wtopy, a sprawa polska
Kto lub co kształtuje dziś tak zwaną „globalną mądrość”. Autorytety religijne, polityczne, społeczne, gospodarcze, naukowe, rodzina, przyjaciele? Oczywiście każdy po trochu, ale chyba głównie coś najbardziej globalnego, czyli... internet, a konkretnie YouTube, czy Facebook.
Światowa już awantura o „polskie obozy śmierci”, która wybuchła po przyjęciu przez polski Sejm i Senat nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, spowodowała, że nasi politycy postanowili tonować nastroje. Mateusz Morawiecki spotkał się w piątek z zagranicznymi dziennikarzami w Muzeum Ulmów, gdzie mówił m.in., że nie było polskich obozów koncentracyjnych, a Polska nie była odpowiedzialna za Holokaust. Wcześniej wygłosił orędzie, w którym podkreślał to wielokrotnie. Tyle tylko, że nastąpiła - używając języka młodzieżowego - „wtopa”, a raczej „wtopy”. Na YouTubie pod przemówieniem premiera pojawiło się tłumaczenie na język angielski, że „obozy były polskie”. I poszło w świat... Całą winę zrzucono na translatora, czyli automatycznego tłumacza. W końcu to tylko głupia maszyna, która nie kieruje się rozumem, tylko jakimiś tam algorytmami. Stosowne oświadczenie w tej sprawie wydała kancelaria Prezesa Rady Ministrów, ale zamieściła też na swoim oficjalnym profilu na YouTube pełną wersję orędzia. Pojawił się tam m.in. następujący fragment: „Obóz Mauthausen-Gusen służy jako przykład. Gusen wraz z Katyniem były miejscem niemieckiego masowego mordu polskich intelektualistów”. Przypominam, że w Katyniu to akurat nie Niemcy, a Rosjanie dokonali mordu na Polakach. W przemówieniu opublikowanym w oficjalnych telewizjach ten fragment z pierwotnej wersji orędzia usunięto, ale w świat i tak poszło, bo wspomniany cytat pojawił się natychmiast w poważnych portalach internetowych. Takie wpadki, niestety, mają większe przebicie w świadomości, szczególnie młodych ludzi chłonących wiedzę o świecie z internetu, niż nawet najbardziej szczytne inicjatywy w „realu”.