Od redaktora: Kto im jeszcze ufa?
Dziś IPN ma podać, czy znalezione w szafie Kiszczaka zobowiązanie Lecha Wałęsy do współpracy z SB nosi rzeczywiście jego podpis.
Można powiedzieć - przełomowa chwila. Nic podobnego. Sam Wałęsa kategorycznie zaprzecza autentyczności podpisu, a zdecydowana większość Polaków i tak ma wyrobione zdanie. I to właśnie jest najgorsze. Powinno być bowiem tak, że ze spokojem oczekujemy na werdykt: prawda czy nieprawda? Ale czy rzeczywiście oczekujemy? Stało się przecież tak, że gremium orzekające o prawdzie jest w gruncie rzeczy stroną w sprawie, a nie godnym zaufania arbitrem. Ilu z nas wierzy w bezstronny osąd Instytutu Pamięci Narodowej?
To, co zostało powyżej napisane, nie podważa rzetelności postępowania IPN, instytucji zasłużonej dla badań współczesnej historii Polaków. To tylko smutna konstatacja, że największa prawda nie obroni się, jeśli nie ufamy temu, kto ją głosi. A dlaczego nie ufamy? Może Państwo wiedzą?