Od redaktora: Zdać egzamin, przeżyć jazdę
Statystyki zdawalności egzaminów na prawo jazdy budzą olbrzymie emocje: tu łatwiej zdać, tam trudniej. Zaczyna się kombinowanie, że może jednak lepiej zdawać w Sieradzu niż w Łodzi. Tak jakby zdany egzamin był swego rodzaju polisą ubezpieczeniową - mam prawo jazdy, więc nikogo nie zabiję ani mnie się nic nie stanie.
Prawda jest taka, że im trudniejsze warunki w nauce jazdy i wyżej postawiona poprzeczka na egzaminie (czego nie należy mylić ze złośliwym oblewaniem), tym lepiej dla przyszłego kierowcy. Trudniej, czyli lepiej jest w dużym mieście. Zabrzmi banalnie, ale ktoś obyty z ruchem wielkomiejskim poradzi sobie wszędzie. W drugą stronę bywa różnie. Ileż to razy, widząc auto, którego sposób poruszania wskazuje na samobójcze odruchy kierowcy, sprawdzamy rejestrację i płeć kierowcy. I leci wiązanka. Tak jest najłatwiej. Nikt nie ma przecież wypisane na czole, gdzie uczył się jeździć i gdzie zdawał egzamin.