Od Ściany do Ściany
Prawo i Sprawiedliwość rzuci się teraz na Konfederację. Ta zbieranina nacjonalistycznych działaczy od sasa do lasa stanie się obsesją prawicy i będzie ciągnąć PiS w kierunku skrajności.
Część działaczy zostanie podkupionych. Prawdziwym jednak polem walki okażą się grupy wyborców, którzy w ostatnich wyborach głos oddali na nacjonalistów. Politycy obozu władzy będą powtarzali dyrdymały, których wcześniej by nie wypowiedzieli, licząc, że ukradną wyborców konfederatom, będą mieli dodatkowy punkt w wyborach i pewniejszą większość do tworzenia rządu, zmiany konstytucji i nie wiadomo jeszcze czego, by swoją władzę „utrwalać” bez końca. Z Platformą Obywatelską będzie to samo tylko na odwrót.
Obsesją części platformianych polityków stanie się teraz prawdopodobnie Wiosna Roberta Biedronia.
Obsesją części platformianych polityków stanie się teraz prawdopodobnie Wiosna Roberta Biedronia. Trudno się będzie PO odsunąć od rozmaitych radykalnych happeningowych w istocie akcji typu domalowywanie Matce Boskiej Częstochowskiej aureoli-tęczy. Tego typu akcje doprowadzają do czerwoności pisowców, ale to mniej ważne w tej analizie. Te akcje powodują, że centrowi wyborcy są zdezorientowani i w dniu wyborów wybierają częściej opcję „zostać w domu”. Podsumowując, po głosowaniu w wyborach do europarlamentu krajobraz jest taki: dwa wielkie bloki, każdy z ideą trzymania się ściany - w jednym wypadku prawej, w drugim lewej.
I tak odsłoni się centrum. W Polsce to dość konserwatywna grupa mieszczuchów, a na wsi posiadaczy większych gospodarstw czy biznesów związanych z sektorem rolnym. Teoretycznie powinniśmy już obserwować umizgi do tej grupy. Próbuje to robić PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz jest w tym nawet dość sprawny. Problem jednak w tym, ze PSL to wciąż staromodna porządna partia z zasiedziałym aparatem działaczy, który nie jest w stanie przekonać do siebie żadnego yuppiszona.
Politycy obozu władzy będą powtarzali dyrdymały, których wcześniej by nie wypowiedzieli.
Cytowanie Jana Pawła II to za mało na program dla klasy średniej. A może z polską klasą średnią i inteligencją miast i miasteczek porozumieją się Bezpartyjni Samorządowcy? Gdyby byli w stanie walczyć, jak na Dolnym Śląsku, to oni rozdawaliby już karty w politycznym centrum. Może się zdarzyć i tak, że nikt nie schyli się po głosy polskiej klasy średniej, bo trzeba by trochę zrezygnować z happeningu politycznego prawicowego czy lewicowego, trochę by trzeba o podatkach porozmawiać, o wydawaniu publicznych pieniędzy.
Jedno wszelako jest pewne jak dwa razy dwa: kraje bez silnych (i czasami, przyznaję, nudnych mieszczan) są słabsze i biedniejsze. Program dla polskiej klasy średniej, skądkolwiek by przyszedł, jest potrzebny natychmiast.