Od trzech miesięcy nie płacisz alimentów? Pójdziesz za kraty!
Milion polskich dzieci nie dostaje alimentów. Od 31 maja rodzic, który zalega z płatnościami choćby za trzy miesiące, może trafić za kraty aż na 2 lata . To ma zdyscyplinować tych, którzy zaniedbują pociechy i kombinują, jak unikać łożenia na ich utrzymanie.
Alimenciarze z woj. podlaskiego są winni swoim dzieciom blisko 283 mln zł. Niechlubny 34-letni rekordzista -aż 430 tys. zł.! W sumie z alimentami zalega w Podlaskiem 8.314 osób. I liczba ta wciąż rośnie. Z majowych danych BIG InfoMonitor, które prowadzi rejestr dłużników, wynika, że jeszcze trzy miesiące wcześniej dług podlaskich alimenciarzy wynosił 276 mln zł, a niesolidnych rodziców było o 100 mniej niż obecnie.
Negatywny trend panuje w całym kraju. Wyjątek stanowi Mazowsze, gdzie liczba dłużników zmniejszyła się nieznacznie, ale jednak (z 31.147 do 31.119.) Wyraźny ubytek - o ponad 2,5 tys. widać też na Dolnym Śląsku. Tu istotnie spadła również łączna kwota zadłużenia - o ponad 92 mln zł.
- Niewykluczone, że zaczyna już działać strach przed karą więzienia za niezapłacone alimenty, jaka po nowelizacji kodeksu karnego w większym stopniu niż wcześniej grozi osobom nie utrzymującym swoich dzieci - zwraca uwagę Mariusz Hildebrand, wiceprezes BIG InfoMonitor.
Zmiany w Kodeksie karnym i „ustawie o pomocy osobom uprawnionym do alimentów” są już faktem. Weszły w życie w minioną środę, 31 maja. Według nowych regulacji już po niezapłaceniu dziecku alimentów za co najmniej trzy miesiące niesolidny rodzic może zostać ukarany grzywną, albo ograniczeniem lub pozbawieniem wolności do roku a nawet 2 lat - jeśli brak alimentów powoduje, że dziecko nie ma zaspokojonych podstawowych potrzeb.
Zapis o braku płatności trzech świadczeń okresowych zastąpił dotychczasowy, trudny do interpretacji zapis o uporczywym uchylaniu się od płacenia alimentów. Przepis w starym brzmieniu również przewidywał karę bezwzględnego pozbawienia wolności (do 2 lat). W praktyce jednak sądy rzadko sięgały po tę surową sankcję. W ciągu roku zaledwie 10 proc. „zalegających alimenciarzy“ stawało przed Temidą.
Więzienia będą pękać w szwach?
W jednostkach penitencjarnych podległych podlaskiemu Okręgowemu Inspektoratowi Służby Więziennej w Białymstoku przebywa obecnie 139 osób skazanych m.in. z art. 209 (za uchylanie się od alimentów). Ministerstwo Sprawiedliwości nie zakłada, że nowe regulacje spowodują zaludnienie więzień dłużnikami alimentacyjnymi. Spodziewa się, że w pierwszym roku obowiązywania przepisu liczba skazanych na karę więzienia zwiększy się o 10 proc., w kolejnych latach o 15-20 proc. Poza tym, wbrew pozorom, umieszczenie alimenciarza w całkowitej izolacji nie jest w niczyim interesie, a na pewno nie w interesie zaniedbanego potomstwa.
- Próba zaostrzenia przepisów w postaci ograniczenia wolności dla osób uchylających się od płacenia alimentów to droga, która niekoniecznie doprowadzi do oczekiwanego rezultatu. Co więcej, spowoduje dodatkowe obciążenie dla budżetu państwa, czyli dla podatników, bo te osoby trzeba będzie utrzymać w zakładach karnych - uważa Szczepan Barszczewski, radca prawny z Białegostoku, a zarazem szef partii Wolność w Podlaskiem.
... A dług wobec dzieci i tak będzie rósł. Zdaniem radcy, alimenciarzy należałoby raczej skierować do prac publicznych, by odpracowali koszty, jakie przez nich poniosło państwo. Mogłyby to być choćby prace porządkowe.
W zakładach karnych również mogliby odpracować dług, jednak robi to niewielu. Aktualnie w podlaskich więzieniach siedzi ponad pół tysiąca - skazanych za różne przewinienia - osób, które posiadają zobowiązania alimentacyjne, jednak możliwość odpłatnej pracy ma zaledwie 170 spośród nich.
- Rodzice niewspieranych dzieci liczą, że po zmianie prawa spora liczba dłużników alimentacyjnych zamiast trafiać do więzień będzie odbywała karę pozbawienia wolności w systemie dozoru elektronicznego - mówi Katarzyna Tatar, wiceprezes Stowarzyszenia Alimenty To Nie Prezenty.
System dozoru elektronicznego w praktyce oznacza założenie elektronicznej bransoletki na nogę lub rękę. Pozwala monitorować miejsca pobytu skazanego w określonych dniach tygodnia i godzinach.
- Taki sposób wykonywania kary pozbawienia wolności pozwoli skazanemu na podjęcie zatrudnienia lub innej działalności zarobkowej, co w rezultacie umożliwi mu wywiązywanie się z obowiązku alimentacyjnego. Pozwoli też ujawnić, że dłużnik, który latami miał się świetnie mimo braku zatrudnienia, tak naprawdę pracuje, ale na czarno - dodaje Katarzyna Tatar.
Bo do tej pory ciężko było wyegzekwować długi, jeśli rodzic oficjalnie nie ma źródła utrzymania (ukrywa je np. pracując na czarno). Teraz zaś będzie można sprawdzić, gdzie przebywa dłużnik, czy regularnie wychodzi do pracy itd.
Z badań ARC Rynek i Opinia, przeprowadzonych przed rokiem na zlecenie BIG InfoMonitor, wynika, że dozór elektroniczny dłużników alimentacyjnych to jeden ze najskuteczniejszych sposób na egzekucję alimentów przez państwo. Wskazało go 40 proc. badanych Polaków. Na pierwszej pozycji, z wynikiem 65 proc., są (wspomniane wcześniej) prace publiczne.
- Spora część ankietowanych (28 proc. - przyp. red.) była również za koniecznością wprowadzenia bardziej dotkliwych kar za nieutrzymywanie własnych dzieci, co właśnie obserwujemy w zmianie legislacji - mówi Mariusz Hildebrand.
Jakie jeszcze pomysły mieli badani? 26 proc. postulowało odebranie prawa jazdy dłużnikom alimentacyjnym, a 25 proc. - możliwość licytacji dóbr gospodarstwa domowego, w którym przebywa dłużnik, nawet jeśli przedmioty do niego nie należą.
Takim „batem” miał być też sam wpis do rejestru dłużników. Wiąże się z konkretnymi uciążliwościami np. problemem z wzięciem kredytu, pożyczki, sprzętu na raty, czy nawet podpisaniem umowy z operatorem na telefon bądź internet. Obowiązek wpisywania przez gminy takich dłużników obnażył problem (pokazał, że liczba dłużników alimentacyjnych wciąż rośnie), ale go nie rozwiązał. Ściągalność alimentów w Polsce wynosi tylko 19 proc.
Woj. Podlaskie na tle innych
W woj. podlaskim zarówno liczba dłużników, jak i kwota zadłużenia jest najniższa w kraju (lepiej jest tylko w opolskim). Przeciętnie alimenciarze mają tu dług wysokości 33,6 tys. zł na osobę. To mniej niż średnia krajowa. Eksperci nie pozostawiają jednak złudzeń: nie musi to wynikać z większej rzetelności rodziców, ale częściowo z ogólnej liczby ludności. Podlaskie jest słabo zaludnionym regionem. Dla potwierdzenia tej tezy wystarczy wspomnieć, że na czele listy województw o największym problemie zaległości alimentacyjnych jest śląskie, mazowieckie i dolnośląskie.
Po raz pierwszy BIG InfoMonitor przedstawił też dane dla największych miast. Okazuje się, że problem nie płacenia alimentów występuję ponad dwukrotnie częściej w aglomeracjach, niż na pozostałych terenach Polski. Najwięcej dłużników mieszka w Warszawie, Łodzi i Krakowie. Jest ich kolejno: 7.378, 6.331 i 4.559, a zaległości z tego tytułu przekraczają np. w przypadku stolicy Polski 240 mln zł. Duże zaległości alimentacyjne mają też znacznie mniejsze aglomeracje takie jak Bydgoszcz oraz Lublin ( ponad 152 mln zł i 148 mln zł). Najmniej alimenciarzy zamieszkuje Opole, Zieloną Górę i Rzeszów, co przekłada się także na kwoty zadłużenia w tych miastach.
A Białystok? Mieszka tu 2.008 dłużników alimentacyjnych. Są winni łącznie ponad 72,9 mln zł. Stolica Podlaskiego wśród miast wojewódzkich zajmuje więc miejsce w połowie „stawki”. Mniej dłużników (prócz wymienionych wcześniej miejsc) jest w Olsztynie, Gorzowie Wielkopolskim, Kielcach, Wrocławiu czy Toruniu.
Znacznie rzadziej spotkamy dłużnika alimentacyjnego w Łomży (jest ich 482 , a dług wynosi 13,1 mln zł) i Suwałkach (868 dłużników winnych dzieciom 28,7 mln zł).