Od złego jedzenia giną całe miasta. Dlaczego nikt o tym nie mówi?
Lekarze zajmują się konsekwencjami chorób, zamiast skupiać się na przyczynach. Zbyt szybko przepisują leki - uważa kardiolog, prof. Andrzej Wysokiński. Dr Greger w książce „Jak nie umrzeć przedwcześnie” porównuje, że to tak jakby cały czas wycierali podłogę wokół przelewającej się umywalki, zamiast zakręcić kran
- Panie Profesorze, mam nadciśnienie, od kilku lat łykam tabletki. Może powinnam je zamienić na siemię lniane, herbatę z hibiskusa i buraki?
- Broń Boże. Zalecenia lekarskie to jedno, naturalne środki wspierające i poprawiające zdrowie to drugie. Świetnie się mogą uzupełniać i wpływać na siebie korzystnie, o ile stosujemy je z głową i pod kontrolą lekarza.
- Mam informować swojego lekarza, że piję ziółka i jem dużo płatków owsianych?
- Tak, bo ziółka te mogą korzystnie zmniejszać ciśnienie, co pozwoli lekarzowi regulować dawkę leku, zaś płatki ze względu na kwas fitynowy skutecznie blokować wchłanianie magnezu, żelaza, cynku czy wapnia, co może być ważne przy innych schorzeniach. Nie wyobrażam sobie, by przy nadciśnieniu nie rozmawiać z pacjentem o jego stylu życia i nawykach żywieniowych, bo jest to choroba, której główną przyczyną jest m.in. zła dieta.
- Mój lekarz powiedział, że to choroba dziedziczna i że muszę brać leki do końca życia. Tymczasem w książce dr. Gregera czytam, że dziedziczne mogą być tylko fatalne przyzwyczajenia żywieniowe. Jak jest naprawdę?
- Istnieją predyspozycje np. do nadciśnienia tętniczego, tycia, cukrzycy czy przyspieszonej miażdżycy - i faktycznie są za nie odpowiedzialne geny i natura. Tyle że my, poprzez modyfikację życia, nie tylko możemy oddalić moment zachorowania, ale i czas agresywnego włączenia farmakologii. Takie myślenie jest u nas wciąż w powijakach, wierzę jednak, że walka i działania lekarzy, które się zaczęły, wkrótce staną się obowiązującą modą. Polskie Towarzystwo Kardiologiczne już teraz wspiera akcję „Zdrowe dzieci, zdrowa młodzież to zdrowi dorośli”, bo my, lekarze, wiemy, kto trafia do nas do gabinetów. I chociaż upłynie jedno pokolenie, by nasze przyzwyczajenia do jedzenia swojskiej, wiejskiej kiełbasy zastąpiło menu pełne ryb, krewetek, oliwek i warzyw, jest to gra warta świeczki, bo zmniejszy liczbę otyłych, chorych na serce, cierpiących na cukrzycę.
- Wśród ludzi, którzy żyją najdłużej, są m.in. mieszkańcy Campodimele, wioski w południowych Włoszech. Pewnie tylko słyszeli o chorobach serca czy miażdżycy.
- Bo to choroby cywilizacyjne. Mieszkańcy Campodimele, japońskiej wyspy Okinawa czy greckiej Symi jedzą tylko naturalne produkty, w ich diecie są świeże owoce, warzywa, ryby, soja, ziarna z pełnych zbóż oraz nasiona i orzechy. My siedzimy przed komputerem, przemieszczamy się samochodami, nie uprawiamy sportu i jemy przetworzoną żywność z wielkich przemysłowych farm. A dieta i ruch są najważniejszymi czynnikami, które profilują długość i jakość naszego życia.
- Nie każdego stać na dobrą dietę.
- Oczywiście taniej kupić byle jaką kiełbasę, polać ziemniaki smalcem i napchać tym żołądek niż nabyć świeżą dobrą rybę, olej, ekologiczne sałaty i warzywa. W konsekwencji jednak takie oszczędzanie nie opłaca się, bo kiedy zaczniemy chorować, pieniądze wydane na lekarzy i leki będą nieporównywalnie większe. Dlatego ograniczmy wieprzowinę, wołowinę, zapomnijmy o golonce, zastąpmy ją brukselką, brokułami i jabłkami.
- Całkiem odrzucić białko zwierzęce?
- Nie, przecież nie możemy się aż tak katować. Życie musi być też przyjemne. Nie warto kilkadziesiąt lat cierpieć, by i tak w końcu umrzeć. Zamiast sześciu obiadów w tygodniu, gdzie na talerzu mamy kawał mięsa, jedzmy taki obiad raz, dwa razy na siedem dni. I niech nie będzie to mięso z chowów wielkoprzemysłowych, ale indyk czy jagnięcina od rolnika. W pozostałe dni sięgajmy po warzywa z upraw ekologicznych, świeże ryby, owoce. Jeżeli będziemy do takiego jadłospisu przyzwyczajać dzieci, będzie im to smakować. Wiem, bo moim smakuje, mnie średnio.
- Jest jeszcze stres. Trudno z nim walczyć.
- Trzeba próbować go rozładowywać, bo gdy się denerwujemy, to skacze nam ciśnienie tętnicze, a jak pojawia się nadciśnienie, to i miażdżyca. Jak miażdżyca to zawał, jak nadciśnienie i miażdżyca to udar. I co nam po tym, że kardiologia potrafi rozgniatać blaszki miażdżycowe, udrożniać tętnice wieńcowe i przedłużać życie, skoro po udarze ta jakość naszego funkcjonowania bywa tragiczna.
- Dlaczego lekarze zamiast zajmować się fundamentalnymi przyczynami chorób, skupiają się na konsekwencjach? Nie rozmawiają o diecie, a przepisują leki. Dr Greger mówi, że to tak jakby cały czas wycierali podłogę wokół przelewającej się umywalki, zamiast zakręcić kran.
- Lekarze skupiają się na leczeniu chorób, patologii, nie na profilaktyce, choć jest dużo ważniejsza. Wynika to z faktu, że jest ich za mało i nie mają czasu, by poświęcić pacjentowi więcej niż te 10, 15 minut w gabinecie. To wystarczy zaledwie na wypisanie leku na chorobę, którą pacjent już zgłasza. Pojawiają się na szczęście paramedyczne kierunki studiów, jak choćby zdrowie publiczne, które propagują filozofię profilaktyki pierwotnej, budowania zachowań, które mają nie dopuszczać do zachorowania. To powolne ruchy, ale dobrze, że cokolwiek w Polsce drgnęło.
- Czy nie należałoby stworzyć takiego modelu, by lekarz, diagnozując chorobę, dawał człowiekowi szansę, by się z nią uporał poprzez zdrowe jedzenie i aktywne życie, a nie pospiesznie przepisywał leki?
- Byłoby idealnie. Sam próbuję tak działać. Poświęcam swoim pacjentom więcej niż te 15 minut. Chcę dowiedzieć się, co każdy z nich je, czy ma czas na sport, jak wygląda jego dzień. Dać mu wskazówki, co powinien ograniczyć, a co wprowadzić do swojego rozkładu dnia, tak, by modyfikacja poprawiła funkcjonowanie całego mechanizmu, jakim jest ciało człowieka i umysł. Nie chciałbym, żeby jedyna wiedza, z jaką wychodzi ode mnie chory, ograniczała się do tego, co ma zapisane na recepcie, o której godzinie ma łykać tabletki.
- A może zacząć ludzi straszyć? Mówić, że w ciągu roku z powodu picia napojów gazowanych umiera prawie 300 tysięcy osób, a od jedzenia przetworów mięsnych niskiej jakości 800 tysięcy. To cztery razy więcej niż liczba uzależnionych, którzy giną od przedawkowania narkotyków.
- Lepiej sprzedają się tematy polityczne, sensacyjki i wypadki. Nikt nie mówi, że od złego jedzenia giną całe wsie, miasteczka, a zdrowy styl życia może je przedłużyć o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat.
- Dieta może uzdrowić? Babka doktora Gregera, która zapadła na chorobę wieńcową, jedzeniem i aktywnym trybem życia oszukała śmierć o 30 lat.
- Może, najlepiej oczywiście, by takie oszukiwanie zacząć od najmłodszych lat, od dzieciństwa. Wówczas prawdopodobieństwo, że doczekamy późnej starości w świetnej kondycji, jest większe. Nigdy nie jest jednak za późno na zdrowie, na każdym etapie życia możemy rzucić złe przyzwyczajenia i odwrócić bieg choroby, zmniejszyć stopień jej galopowania. Jesteśmy tym, co jemy, co jest na naszym talerzu. Często są to substancje, które wywołują raka, miażdżycę, choroby serca. Nie jest oczywiście tak, że szpinak i marchewka zastąpią leczenie farmakologiczne, ale mogą je wspomóc.
- Tak jak i miliony suplementów, które pojawiają się w reklamach?
- Zaznaczmy, że to ironia. Kiedy ogląda się bloki reklamowe czy słucha podobnych w radiu, człowiek ma wrażenie, że jest w stanie wyleczyć się z każdej choroby. W tej kwestii jestem bardzo bezwzględny. Uważam, że powinna być cenzura i kontrola tych reklam, tak by nie wprowadzać ludzi w błąd i nie potęgować efektów ich choroby. Większość widzów, do których mówi pan w białym kitlu i ze stetoskopem na szyi, jest przekonana o cudownych właściwościach tego czy innego specyfiku, który może wchodzić w bardzo niebezpieczne reakcje z lekami, które zażywamy.
- Panie Profesorze, gdybym miała brata bliźniaka, który ma takie same predyspozycje do nadciśnienia jak ja. Załóżmy jednak, że od dzieciństwa odżywiał się zdrowo, ćwiczył jogę i unikał używek, czego nie można było powiedzieć o mnie. Jest szansa, że nie będzie nigdy cierpiał na nadciśnienie, kiedy ja będę zmuszona łykać tabletki?
- Geny genami, to czynnik niemodyfikowalny, tak jak płeć. Nie jesteśmy w stanie tego zmienić. To, jak się będziemy odżywiać, czym będziemy oddychać, w jaki sposób pracować i radzić sobie ze stresem, może sprawić, że choroba rozwinie się wcześniej, później albo też nigdy. Natury nie da się oszukać.
Nieodpowiednia dieta to najpowszechniejsze źródło zachorowań. Choroba wieńcowa, rak płuc, astma, udar mózgu, nowotwory jelita grubego i trzustki - to najczęstsze przyczyny śmierci. Doktor Michael Greger, opierając się na wieloletnich badaniach naukowych, wskazuje co jeść, by zminimalizować, a nawet wyeliminować ryzyko zachorowania. W książce „Jak nie umrzeć przedwcześnie. Co jeść, aby dłużej cieszyć się zdrowiem” daje wiele praktycznych rad, które pozwolą łatwo skomponować codzienną, zdrową dietę.
Wielu ludzi umierających przed czasem mogłoby żyć nadal, gdyby w porę dokonali prostych zmian w sposobie odżywiania. Dobra dieta to nie tylko kilkudniowy detoks, ale świadomy i konsekwentny styl życia.