Oddając krew, dajemy komuś życie [rozmowa]
- Czasem sobie myślę, że moja krew płynie w żyłach kogoś innego. To wspaniałe uczucie - mówi chr. Tomasz Rybarczyk, prezes Koła HDK PCK JW 4408 w Sulechowie.
5 Lubuski Pułk Artylerii może w tym roku poszczycić się wyjątkową rocznicą...
To prawda. Mało kto wie, że tutejszy Klub Honorowych Dawców Krwi istnieje już od 50 lat. Pierwsza zbiórka krwi odbyła się tu dokładnie w lipcu 1956 roku. Można więc powiedzieć, że to w Sulechowie zaczęło bić serce krwiodawców. To tutaj, po raz pierwszy, polscy żołnierze podzielili się tym, co mają najcenniejszego. Swoją krwią, która później - jakkolwiek to nie zabrzmi - rozlała się na całą Polskę.
Zachowały się jakieś zdjęcia z tamtej akcji?
Przejrzałem kroniki, w niektórych są tylko wzmianki, że było tu oddawanie krwi. Ale nie jest tego dużo. Klub nie miał wówczas nawet nazwy. Wtedy chyba nie myślano o tym, żeby to wszystko dokumentować, że będzie miało to tak ogromne znaczenie dla nas, spadkobierców tych ludzi, którzy tę akcję zaczęli. Dla nich to było oczywiste. Krew była potrzebna, to ją oddali.
Czy od 1956 r. klub funkcjonuje bez przerwy?
Różnie to bywało, było więcej i mniej żołnierzy. Ale zawsze to krwiodawstwo istniało. Warto przypomnieć, że kiedyś w Sulechowie też był punkt poboru krwi. Niestety został zlikwidowany. Teraz jest tylko w Zielonej Górze.
Ilu członków liczy wasz klub?
60 żołnierzy to członkowie stali. Do tego jest jeszcze 100 wolontariuszy. Członkowie stali są na każdej zbiórce krwi. Wolontariusze przychodzą na niektóre. W tej chwili jest to chyba jeden z największych klubów, który w procesie trwałym oddaje krew 4, 5 razy w roku.
Ostatnio członkowie klubu zostali odznaczeni medalami dla honorowych dawców krwi. Ile krwi trzeba oddać, by taki medal otrzymać?
Mężczyźni dostają medal po oddaniu 6 litrów, kobiety po oddaniu 5 litrów krwi. W 2014 r. oddaliśmy ok. 180 litrów, rok później ok. 100. Wszystko dlatego, że zmieniła się ustawa o służbie wojskowej. Żołnierzowi, który oddaje krew, przysługuje dzień wolny usprawiedliwiony. Dlatego ci, którzy należą do klubów w innych miastach, wyjeżdżają tam na akcje. Nasi żołnierze oddają nie tylko krew. Są także zarejestrowani jako potencjalni dawcy szpiku. I do dwóch z naszych żołnierzy zadzwonił telefon, że mogą zostać dawcami. Do jednego już po miesiącu od rejestracji.
Dlaczego tak ważne jest dla was podtrzymanie tradycji klubu?
Jako żołnierze, z których wielu jeździło na misje i widziało przelewaną krew, mamy świadomość tego, jak cenna jest każda jej kropla. Tym bardziej, że w naszych czasach, w których lata się w kosmos, wciąż nie można jej wyprodukować. Bez niej nie potrafimy żyć. I jeśli dzięki naszej krwi uda się przedłużyć lub uratować komuś życie, jest to najwspanialszy prezent, jaki można podarować drugiej osobie.