Odesłano z SOR-u dziecko z pękniętą krwawiącą nerką
Ojciec nie znalazł pomocy w lokalnym szpitalu. Sam wiózł dziecko do Gorzowa.
- Dziecko dosłownie zwijało się i wyło z bólu na tylnym siedzeniu samochodu. To było przerażające pół godziny jazdy. Pędziłem jak na złamanie karku, by ktoś w końcu pomógł mojemu synowi. Nie wiedziałem wtedy, że Mikołaj ma krwotok wewnętrzny i pękniętą nerkę. Gdy pomyślę jak mogło się to skończyć, aż włos mi się jeży na głowie. Do dziś zadaję sobie to pytanie: dlaczego lekarz na międzyrzeckim Szpitalnym Oddziale Ratunkowym nie zbadał mojego dziecka? Przecież jest tam po to, by pomagać! - nie kryje oburzenia międzyrzeczanin Artur Tomysek. - Gdy zjawiliśmy się w gorzowskim szpitalu, lekarz zrobił wielkie oczy. Był zdziwiony, że u nas nie zrobili dziecku żadnych badań. Przez ich zaniedbanie mogło dojść do tragedii - dodaje ojciec chłopca.
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej oraz w wydaniu PLUS.