Odlane w Przemyślu dzwony Głos Nienarodzonych będą rozbrzmiewać w Ekwadorze i na Ukrainie
Takiej akcji odlania dzwonów jeszcze nie było w ponad 210-letniej historii Pracowni Ludwisarskiej Jana Felczyńskiego w Przemyślu. Moment narodzin dwóch jednotonowych dzwonów, dzięki internetowej telekonferencji, na żywo oglądano w Ekwadorze i na Ukrainie.
Ludwisarnia Jana Felczyńskiego przy ul. Słowackiego w Przemyślu. Jak zwykle przed odlaniem dzwonów nieco nerwowa atmosfera. To nie wolno wchodzić, tędy lepiej się nie kręcić. Odlanie dzwonu albo może się udać, albo nie. Jeśli nie, to żmudny proces przygotowań trzeba zaczynać od nowa. Jednak dzisiaj jest dodatkowy powód do stresu. Za pośrednictwem Internetu proces narodzin dzwonu będzie na żywo obserwowany w Ekwadorze w Ameryce Południowej i na Ukrainie.
W hali słychać języki hiszpański, ukraiński i polski.
- Dzień dobry. Witam tych, u których jest już popołudnie i tych, u których jest rano - telekonferencję zaczyna Giovanni Battista Piccioli, biskup pomocniczy katolickiej archidiecezji Guayaquil w Ekwadorze. Ten kraj znajduje się w północno-wschodniej części Ameryki Południowej. W Przemyślu jest kilka minut po godz. 14, w Ekwadorze kilka minut po godzinie 7, choć dzień ten sam.
- To szczególny dla nas moment, wielkie emocje. Dla nas w Ekwadorze i pewnie dla was w Polsce i na Ukrainie. Dla nas ten dzwon nie jest oznaką władzy, ale siłą i mocą dla tych, którzy szanują życie i walczą o nie - twierdzi biskup Piccioli.
Powstające obecnie dzwony są kontynuacją akcji rozpoczętej rok temu przez Fundację "Życiu Tak", odlaniem w sierpniu 2020 r. w Przemyślu, pierwszego dzwonu Głos Nienarodzonych.
- CZYTAJ WIĘCEJ: Dzwon "Głos Nienarodzonych", wykonany w Przemyślu, wyruszył w pierwszą podróż po Polsce [ZDJĘCIA]
Trafił do parafii pod wezwaniem Wszystkich Świętych w Kolbuszowej. Nie jest na stałe umieszczony na przykościelnej dzwonnicy, lecz jest dzwonem "mobilnym". W tym tkwi jego nietypowość. Przekazywany jest organizatorom różnych akcji w kraju, przeprowadzanych w obronie życia poczętego. Dzwon został poświęcony przez papieża Franciszka, który również jako pierwszy symbolicznie uderzył w niego.
Szlachetna idea z Podkarpacia trafiła na drugą półkulę, do Ameryki Południowej
Okazuje się jednak, że sława dzwonu szybko wyszła daleko poza granice Polski, dotarła także do Ameryki Południowej.
- Bardzo się cieszymy, że ten symbol, Głos Nienarodzonych, który rok temu narodził się w Przemyślu, został usłyszany w Ekwadorze, na Ukrainie i z tego, co już dzisiaj się dowiedzieliśmy, w Argentynie - mówi Bogdan Romaniuk, wiceprezes Fundacji "Życiu Tak" im. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, radny województwa podkarpackiego.
Przy narodzinach dzwonów jest również wicemarszałek województwa podkarpackiego Piotr Pilch z Przemyśla.
- 27 października papież Franciszek, symbolicznie na pl. św. Piotra w Watykanie wykona pierwsze uderzenie w te dzwony i je poświęci. Zwrócili się o to do niego abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski, i abp Luis Cabrera Herrera z archidiecezji Guayaquil w Ekwadorze. Dzisiaj widzimy, że inicjatywa, z którą wyszła nasza fundacja nabiera międzynarodowego znaczenia - twierdzi B. Romaniuk.
Dzwony zostaną wykonane z brązu, czyli stopu miedzi i cyny.
- Szata jest taka sama, jak pierwszego dzwonu, który trafił do Kolbuszowej. Doszedł jednak jeden element, bardzo symboliczny i łączący dwa dane kraje. Mamy dwie ręce splecione w serce, po jednej stronie jest godło Polski, a po drugiej odpowiednio Ekwadoru i Ukrainy. To pokazuje, że w łączności z tymi krajami wspólnie walczymy o ochronę życia - wyjaśnia Romaniuk.
Na zewnętrznej ścianie, u dołu, dzwony ozdobione są ornamentem w kształcie łańcuchów kodów genetycznych ojca i matki. Między nimi umieszczona jest nazwa dzwonu, odlewy USG dziecka poczętego oraz tablic symbolizujących Dekalog. Są tam też umieszczone m.in. słowa piątego przykazania: „Nie zabijaj”. Oczywiście w języku danego kraju.
- Ten dzwon nie będzie stał cały czas przy naszym kościele, ale zostanie ustawiony na przyczepie i będzie go można zabierać do różnych miejscowości i parafii całej Ukrainy. Zainteresowanie już jest. Będzie on wspomagał naszą akcję oświatową - mówi ks. Grzegorz Draus, proboszcz parafii św. Jana Pawła II we Lwowie.
We Lwowie dzwon zostanie umieszczony obok miejsca, w którym w 2001 r. przebywał Jan Paweł II. To było największe zgromadzenie w historii Ukrainy.
- Papież obrońca życia będzie tutaj przedłużał swoją misję. Dzwon ma też znaczenie sakralne i będzie ukazywał wielką godność ludzkiego życia. Bicie dzwonu będzie przypominało bicie serca człowieka, również nienarodzonego. Dzwon doda odwagi wielodzietnym rodzinom na Ukrainie, których jest dużo i są otwarte na życie - twierdzi ks. Draus.
Rozgrzany metal płynie 150 razy szybciej niż woda. Ta rodzi się dzwon
- Tak, jak przy każdym zamówieniu na dzwon, najpierw powstaje jego szata graficzna. My do niej wykonujemy formę. Najpierw powstaje szablon. Forma składa się z czterech części. Pierwszy jest rdzeń, czyli środek dzwony, w którym potem mocowane jest serce. Drugą częścią jest tzw. fałszywy dzwon. W miejsce tej części wejdzie potem brąz i powstanie prawdziwy dzwon - tłumaczy Waldemar Olszewski, współwłaściciel przemyskiej ludwisarni.
Na fałszywy dzwon nakładany jest łój wołowy, który idealnie wygładza formę. Po tym następuje "ubieranie formy", czyli elementy graficzne są nanoszone w postaci wosku pszczelego. Chodzi o litery, ornamenty i inne ozdoby. Po wykonaniu formy, wykonywane jest zdjęcie i wysyłane do zamawiającego. Wtedy jeszcze można coś zmienić.
- Po akceptacji wzoru następuje nałożenie płaszcza ze specjalnej masy. Czwartą częścią formy jest korona. Zakłada się nią na płaszcz. Taką formę przygotowujemy do odlewu. Jest ona rozbieralna. Zostają trzy części rdzeń, płaszcz i korona. W miejsce fałszywego dzwonu wejdzie brąz i powstanie dzwon - dodaje pan Waldemar.
W piecu do temperatury ok. 1300 stopni rozgrzana jest już miedź i cyna, czyli stop brązu. Specjalnymi rynnami, bardzo dokładnie oczyszczonymi, wpłynie do jamy odlewniczej. Są już w niej formy. Przykryte dokładnie ubitą ziemią.
Po otwarciu pieca lawa brązu wpływa do form. Najpierw do jednej, później do drugiej.
- Zalanie form trwa bardzo krótko, bo rozgrzany metal płynie 150 razy szybciej niż woda - tajniki ludwisarstwa zdradza pan Waldemar.
Po narodzinach dzwonów, czyli zalaniu form, przez cztery, pięć dni powoli stygną. Dopiero po tym czasie są wykopywane i następuje dalsza praca przy nich, obróbka mechaniczna. Czyszczenie, cyzelowanie i badanie tonacji dzwonu.
Teraz najważniejszy moment. Modlitwa, a po niej chwila ciszy. Jeden z ludwisarzy otwiera, a właściwie młotem i przecinakiem otwiera wejście do pieca. Rozgrzana lawa rynną wpływa do form. Jest bardzo gorąco, a dodatkowo w powietrzu unosi się charakterystyczny, metaliczny zapach.
Z osób spoza pracowników ludwisarni, najbliżej narodzin jest Bogdan Romaniuk. Chce wszystkiego sam doglądnąć.
- Widzom z Ekwadoru i Ukrainy chce przekazać, że w tej chwili jest tutaj bardzo, bardzo gorąco. Teraz metal zachowuje się tak, jak woda wrząca w czajniku - opowiada ks. Draus.
- Czy coś, pomimo tyle przygotowań, może się nie udać? - zagadujemy.
- Tak. Może się tak zdarzyć i czasami niestety się zdarza. Wtedy całą pracę trzeba wykonać od nowa. Na szczęście nie dzieje sie to zbyt często - twierdzi pan Waldemar.
Pierwszy powstaje dzwon dla Ekwadoru. Za chwilę dołącza do niej brat, który trafi na Ukrainę.
- Już. Dzwony narodziły się - oznajmia pan Waldemar.
Dzwony dla Ekwadoru i Ukrainy ważą po tysiąc kilogramów, średnica dolna ma 118 centymetrów. Zostały wykonane w tonacji f. Tą ostatnią zbadamy potem komputerowo. Jeśli nam uciekła, to możemy dzwon dostroić, szlifując od środka w odpowiednich miejscach, które wskazuje nam komputer.
- Jestem przekonany, że po uroczystości poświęcenia dzwonów przez papieża Franciszka, odezwą się kolejne kraje zainteresowane tą akcją. Dlaczego? Piętno aborcji, które ma imię ponad 42 mln dzieci rocznie, rozkłada się na poszczególne kraje. Dzisiaj trudno byłoby znaleźć kraj, który jest wolny od tego piętna - twierdzi B. Romaniuk.