Bł. Josef Mayr-Nusser, ojciec rodziny, który odmówił przysięgi na wierność Hitlerowi i zmarł wieziony do obozu koncentracyjnego, został wyniesiony do chwały ołtarzy w Bolzano na północy Włoch.
W tamtejszej katedrze beatyfikacji męczennika przewodniczył w imieniu papieża prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, kard. Angelo Amato. Niewielu chojniczan wie, że historia życiowa Mayra-Nussera ma związek z Chojnicami.
Bł. Josef Mayr-Nusser urodził się 27 grudnia 1910 r. w Bolzano. Pracował jako kasjer. Był bardzo religijny, codziennie uczestniczył w mszy, czytał Pismo Święte i inne dzieła religijne, został przewodniczącym Akcji Katolickiej w niemieckojęzycznej części archidiecezji trydenckiej i uczestniczył w działalności charytatywnej Konferencji św. Wincentego a Paulo.
W 1942 r. ożenił się, a rok później urodził mu się syn. Pod koniec wojny wcielono go przymusowo do niemieckiego wojska. Znalazł się w obozie szkoleniowym SS w Chojnicach, gdzie odmówił przysięgi na wierność Hitlerowi, uważając, że jego jedyny führer, czyli wódz, to Chrystus. Tak opowiada o tym postulator jego sprawy beatyfikacyjnej, ks. Josef Innerhofer.
Tylko on podniósł rękę i powiedział, że nie złoży przysięgi. Zdziwiony oficer pytał go: ty nie jesteś stuprocentowym nazistą? Na to Josef odpowiedział: nie jestem i nie kieruję się wytycznymi tej partii.
Jeden z jego kolegów mówił mu: - Przecież i ja jestem praktykującym chrześcijaninem, ale nie uważam, żeby Pan Bóg wymagał od nas nieskładania tej przysięgi. I co to da? Zabiją cię, twoja żona nie będzie już miała męża ani dziecko ojca, a wojny i tak nie zatrzymasz.
Na to Josef odrzekł, że jeżeli nikt nie będzie miał odwagi wstać i powiedzieć, że to nie jest słuszne, nigdy nie będzie można niczego zmienić. Kiedy zmarł, znaleziono przy nim różaniec, mszalik i Nowy Testament.
Za odmowę przysięgi Josef Mayr-Nusser został skazany na wywiezienie do obozu w Dachau. Nie dojechał tam jednak, bo 24 lutego 1945 r. zmarł w Erlangen w Bawarii. Miał wtedy 34 lata.
***
Korzystałam z materiałów Konferencji Episkopatu. Za inspirację dziękuję ks. proboszczowi Jackowi Dawidowskiemu.