Odsłony dzieciobójczego serialu
Teoretycznie takie historie nie powinny się zdarzać. Oddanie dziecka w szpitalu to nie problem, można nawet zostawić je anonimowo w Oknie Życia. Dlaczego więc co roku ginie w Polsce około 20 noworodków?
Wiemy o niej niewiele. Ma 25 lat, kilkuletnie dziecko, mieszka z konkubentem w Gdańsku. Synka urodziła w 8 miesiącu ciąży. Chłopiec był wcześniakiem i żył bardzo krótko. Nie wiadomo, czy do stwierdzonych później przez lekarzy obrażeń kości czaszki doszło przed śmiercią, czy też po niej - między wrzuceniem noworodka do śmietnika a znalezieniem go w ubiegły czwartek, 20 kwietnia, na taśmie sortowni śmieci w Szadółkach. Określą to biegli.
Matkę wytypowano na drugi dzień po makabrycznym odkryciu dzięki czujności policjanta, do niedawna dzielnicowego w tym rejonie Gdańska. Funkcjonariusz przypomniał sobie, że widział gdańszczankę w ciąży. Teraz - zauważył - brzuch znikł, a dziecka nie ma. Kobietę aresztowano, i choć badania genetyczne potwierdziły, że jest matką noworodka, nie przyznaje się do winy.
W tej sprawie istotniejsza od stwierdzenia winy jest odpowiedź na pytanie: dlaczego ciało chłopczyka trafiło na wysypisko? Doszło do niespodziewanego porodu zakończonego zgonem? Wystarczy wezwać pogotowie i załatwić formalności pogrzebowe. Rodzice nie byli w stanie się nim zająć? Są przecież Okna Życia, gwarantujące matce anonimowość. Można też dziecko zostawić do adopcji w szpitalu. Dziś już nikt nie wytyka palcami niezamężnych matek.
Teoretycznie takie historie nie powinny się zdarzać. A jednak nieustannie słyszymy o kolejnych odsłonach dzieciobójczego serialu.
Najgorszy był styczeń. W Iławie po śmierci - wskutek krwotoku - matki pięciorga dzieci na balkonie jej mieszkania znaleziono ciała dwóch maluszków. Dzielnicowy przyznał, że miał dobrą opinię o tej rodzinie. 15 stycznia 2017 r. w Edwardowie pod Odechowem młoda kobieta urodziła dziecko, które jej matka wyniosła w wiadrze do sieni. Noworodka w ostatniej chwili ocalił ratownik medyczny wezwany do krwawiącej dziewczyny, który zorientował się, że przeszła poród. W tym samym miesiącu aresztowano w Żorach 29-latkę, która rok wcześniej zabiła i zakopała swoje dziecko. W lutym na skraju Zgierza w krzakach odkryto zakopane ciało noworodka. Zatrzymano 30-letnią kobietę. W marcu pod Łęczycą w szambie odkryto fragmenty płodu...
Co roku w szafach, kubłach i na wysypiskach w Polsce znajdowanych jest około 20 -30 martwych noworodków. Wiele takich spraw pozostaje nierozwiązanych.
- Dzieciobójstwo towarzyszy nam przez całą historię ludzkości - mówi Karolina Maliszewska, psycholog i lekarz medycyny, która na potrzeby doktoratu badała zaburzenia psychiczne u kobiet po porodzie.
Do worka z kotem i małpą
Przed wiekami życie nowo narodzonych dzieci nie było zbyt wiele warte. W starożytnej Sparcie rada starszych decydowała, czy niemowlak jest na tyle silny, by mógł egzystować w społeczeństwie. Dzieci chore, z wadami były zrzucane z wysokiej skały. Podobną selekcję stosowano na wszystkich kontynentach - na zabijanie niepełnosprawnych dzieci pozwalali Rzymianie, ludy germańskie i słowiańskie, a także Japończycy, którzy akceptowali przez wieki zabójstwo zdeformowanych dzieci.
Najczęściej jednak to rodzice w pierwszych chwilach po narodzinach korzystali z możliwości decydowania o życiu lub śmierci dziecka. Jak pisze Violetta Grudzień w artykule „Dzieciobójstwo. Zarys historii stosowania kar”, prawo germańskiego ludu Fryzów pozwalało matce na bezkarne zabicie noworodka w okresie między porodem a pierwszym karmieniem.
Sytuacja radykalnie zmieniła się pod wpływem chrześcijaństwa. W IV w. Konstantyn wprowadził karę śmierci za zabicie dziecka, a w średniowieczu wręcz uznano, że matka zasługuje na cięższą i boleśniejszą karę niż „zwykły” zabójca. Kobietę umieszczano w worku wraz z psem, małpą (zamiennie za małpę wkładano do worka węża, koguta lub kota), a następnie wrzucano do wody. Później zestaw kar poszerzono o inne warianty - rozrywanie gorącymi obcęgami, zakopywanie żywcem, przebijanie palem. W łagodniejszej wersji stosowano ścięcie toporem lub mieczem. Prawo pruskie jeszcze w XVIII wieku przewidywało karę śmierci nie tylko dla matki, która zabije dziecko, ale także dla kobiety, która wskutek porodu w nieodpowiednich warunkach doprowadziła do jego śmierci. Nawet jeśli nie miała na te warunki żadnego wpływu.
Dopiero na początku XIX wieku zaczęto zwracać uwagę na wpływ porodu na zachowania i zmniejszenie poczytalności matki. Z wolna kolejne kraje odchodziły od wymierzania kary śmierci za dzieciobójstwo (we Francji najwyższy wymiar kary obowiązywał do 1902 r.), a egzekucje zaczęto zastępować karami więzienia.
Surowe kary dla kobiet nie ograniczyły skali problemu. W przedwojennej Polsce, jeszcze przed wprowadzeniem w 1932 r. złagodzonego prawodawstwa (w latach 1926-1929), policyjne statystyki notowały co roku około tysiąca przypadków dzieciobójstwa czynnego (głównie przez uduszenie) lub biernego (zostawienie dziecka po porodzie bez opieki).
Zabójstwo z przywilejami
Dziś sądy traktują zabicie dziecka przez matkę jako tzw. uprzywilejowany typ zabójstwa (art. 149 k.k.,) pod warunkiem, że zostało ono popełnione jedynie przez kobietę, która jest matką znajdującą się w okresie porodu i pozostającą pod wpływem przebiegu porodu. O ile za inne zbrodnie można zostać skazanym na dożywocie, to w tym przypadku owej szczególnej zabójczyni grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Zdarza się, że sąd, biorąc pod uwagę opinie biegłych psychologa i psychiatry, w ogóle odstępuje od wymierzenia kary lub decyduje o złagodzeniu odpowiedzialności karnej.
W ubiegłym roku Sąd Apelacyjny w Białymstoku podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego w Ostrołęce. Matka czworga dzieci, która po urodzeniu piątego udusiła je, zawinęła w foliowy worek i zakopała w ogródku, nie trafiła za kratki. Została skazana na dwa lata w zawieszeniu. Według sądu, kobieta sama była ofiarą agresywnego męża alkoholika. W czasie ciąży żyła w nieustannym strachu przed mężem, poród był dla niej szokiem.
- Traktowanie dzieciobójstwa jako przestępstwa uprzywilejowanego ma swoje uzasadnienie - tłumaczy prof. Wojciech Cieślak, specjalista w zakresie prawa karnego. - Po pierwsze, poród jest silnym wstrząsem dla psychiki kobiety. Tym, którzy uważają, że urodzić dziecko to jak splunąć, polecam pochylenie się nad wynikami badań prowadzonych przez psychologów, psychiatrów i ginekologów. Po drugie, w grę wchodzą - tracące dziś na ostrości - względy społeczne. Jeszcze w XX wieku urodzenie nieślubnego dziecka niosło za sobą wykluczenie samotnej matki ze społeczeństwa. Dziś to się zmieniło, zresztą przy znaczącym wsparciu dla rodzących kobiet ze strony i Kościoła, i państwa, ale nadal każda taka sprawa wymaga dużego wyczucia. I nierzadko współczucia.
Czasem - choć dzieje się to bardzo rzadko - matka zabijająca dziecko w czasie porodu w ogóle nie popełnia przestępstwa.
- Dzieje się tak, gdy u kobiety stwierdzono psychozę poporodową - tłumaczy dr Leszek Trojanowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego na gdańskim Srebrzysku. - Przebieg choroby, która może pojawić się nawet do 7-8 tygodnia po porodzie, jest bardzo dramatyczny. Występują ciężkie stany psychotyczne, kobieta ma omamy, urojenia, czuje paraliżujący strach, słyszy głosy nakazujące jej zabić dziecko. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest chora. W takich przypadkach stwierdza się niepoczytalność. Nie można więc mówić o przestępstwie, gdyż wskutek choroby kobieta nie mogła kierować swoim postępowaniem.
Psychoza poporodowa pojawia się u niespełna jednej na tysiąc rodzących. Najbardziej narażone są kobiety, które już wcześniej miały epizody psychotyczne lub u których ktoś w rodzinie cierpiał na chorobę psychiczną.
Próba ocalenia
Innym problemem jest depresja poporodowa, która może doprowadzić do próby samobójstwa. Czasem jest to samobójstwo rozszerzone, gdy matka przed odebraniem sobie życia zabija dziecko.
- Na depresję cierpi nawet do 20 proc. młodych matek, pojawia się też jej łagodniejsza wersja, tzw. zespół baby blues, czyli smutek poporodowy - twierdzi Karolina Maliszewska, która na potrzeby doktoratu badała pacjentki gdańskiej Kliniki Położnictwa. - Trudno wskazywać jedną przyczynę depresji. To bardzo szerokie spectrum przyczyn społecznych, ekonomicznych, problemów z partnerem, sytuacji, gdy dochodzi do rozpadu związku - to wszystko ma wpływ na stan psychiczny kobiet. Ważne jest, by pacjentki, które przed zajściem w ciążę leczyły się na depresję, o ile to możliwe, nie odstawiały leków po porodzie. Inaczej narażają się na nawrót choroby. Specjaliści podkreślają, że stosowanie wybranych leków nie wyklucza karmienia piersią.
Choć u znacznej większości kobiet pojawienie się dziecka jest najpiękniejszą chwilą w życiu, skutkiem wyjątkowo ciężkiego, bolesnego porodu bywa zespół stresu pourazowego. Podobny przeżywają ofiary wypadków, kataklizmów, gwałtów i wojen, które często przez dłuższy czas nie mogą poradzić sobie z traumą.
Czy ta wiedza może pomóc w uratowaniu kolejnego dziecka zakopanego w reklamówce lub wyrzuconego na śmietnik?
- Nie na wszystko mamy wpływ - przyznaje Karolina Maliszewska. - Zapewne nie uda się uratować wszystkich noworodków - ofiar dzieciobójstwa, ale trzeba nieustannie podejmować działania wspierające kobiety w ciąży i po porodzie. Potrzebna jest im empatia i akceptacja. Zadaniem nie tylko lekarzy czy służb socjalnych powinno być aktywne wyszukiwanie ciężarnych, szczególnie w trudnej sytuacji i otoczenie ich systemowym wsparciem.
To, niestety, na razie teoria. Praktycznie nie istnieje poporodowa opieka psychologiczna i psychiatryczna. Zresztą nadal w Polsce wiele osób wstydzi się depresji. Brakuje też telefonów zaufania dla kobiet, dla których niechciana ciąża jest końcem świata.
Czasem zabraknie też w pobliżu przyszłej matki Człowieka. Kogoś z rodziny, sąsiadki, przyjaciółki, znajomej. Osoby, która zamiast oceniać i wytykać palcem, wysłucha i spyta: - W czym mogę Ci pomóc?
A potem pomoże.