Odśnieżanie jest jak rosyjska ruletka
- Przy naszych ciepłych zimach walka ze śniegiem to żaden biznes - mówią w firmach zajmujących się utrzymaniem miejskich dróg.
W marcu wygasają trzyletnie kontrakty miasta z firmami na odśnieżanie ulic i chodników. - Walka ze śniegiem to kosztowna sprawa. Kosztuje nas, razem z Nowym Miastem, ponad 10 mln zł - mówi zastępca prezydenta miasta Krzysztof Kaliszuk. - Poprosiłem o analizę umów, które kończą się w marcu. Chcemy zdecydować, jaki wariant kontraktów wybrać na następny okres.
Długa i śnieżna zima może nadszarpnąć finanse nawet najbogatszej gminy. Niektóre nawet zadłużają się, żeby sfinansować odśnieżanie. Dlatego słynny na całą Polskę był Bytom Odrzański, którego burmistrz Jacek Sauter już kilka lat temu zdecydował się zrezygnować z odśnieżania większości ulic. W Zielonej Górze nikt nie myśli o podobnym rozwiązaniu, chociaż miasto stara się jak najwięcej zaoszczędzić na zimie. Firmy, które w czasie minionych trzech lat zajmowały się odśnieżaniem naszych ulic, otrzymywały wynagrodzenie, którego wysokość uzależniona była od ilości dni z opadami. Za dni bez śniegu dostawały minimum za tzw. gotowość do pracy.
- Ważne, żeby ulice były na czas odśnieżane. Śnieg z reguły pojawia się dość niespodziewanie. Więc miasto powinno mieć jakiś duży kontrakt przynajmniej na cały rok - mówi zielonogórzanka Magdalena Tyszko. - To nierozsądne, jeżeli za każdym razem magistrat miałby zgłaszać się do firmy zajmującej się odśnieżaniem.
10 mln zł kosztowało miasto odśnieżanie ulic i chodników w ostatnich trzech latach.
Z kolei inny Czytelnik „Gazety Lubuskiej” Igor Przybyła twierdzi: - Urząd powinien przyjąć najtańszą wersję. I tak zawsze są problemy z odśnieżaniem. Jeśli nawet tańsze rozwiązanie okaże się bardziej zawodne i tak nie zrobi to kierowcom większej różnicy.
Eugeniusz Weiss, właściciel firmy Capri bit przyznaje, że dla niego odśnieżanie to dodatkowa działalność, która pozwala utrzymać ludzi w czasie, gdy nie ma szans na inne prace: - Nie są to wielkie pieniądze. Muszę przy tym utrzymać pięć aut i 30 ludzi gotowych do pracy.
Biznes ten jest nieprzewidywalny jak nasza pogoda. Ciepłe zimy z małą ilością śniegu sprawiają, że samorząd myśli o cięciu kosztów, na co krzywią się firmy.- Mamy sprzęt wysokiej klasy, pięć samochodów i 15 osób. To kosztuje górę pieniędzy - mówi Patryk Kowalski z firmy ZPB Kaczmarek. - A ryzyko jest duże, jak nie ma zimy to praktycznie nie zarabiamy.
O tym, ile pieniędzy miasto przeznaczy na następne zimowe kontrakty, okaże się prawdopodobnie w maju, po analizie przygotowanej przez magistrat. - Nie chcemy, żeby było tak jak w tym roku, gdy znaleźliśmy wykonawcę do odśnieżania Nowego Miasta dopiero w styczniu - zapowiedział K. Kaliszuk.