Odsunięcie PiS od władzy nie jest naszym głównym celem [rozmowa]
Rozmowa z Mateuszem Kijowskim, liderem Komitetu Obrony Demokracji, o tym, co go wkurza i sobotniej demonstracji.
- Niektórzy uważają, że przed sobotnim Marszem Wkurzonych w Warszawie Jarosław Kaczyński swoim przemówieniem wytrącił wam oręż z ręki. Jak bronić obecności Polski w UE, skoro PiS nie zamierza tego kwestionować?
- Bardzo dobrze, że tak mówił. Ale uwierzymy dopiero wówczas, gdy będzie widać zgodność czynów ze słowami. Na razie są to deklaracje bez pokrycia, a prezes Kaczyński wielokrotnie składał rozmaite deklaracje, które słabo się mają do rzeczywistości. Na przykład zmieniał się nie do poznania w kampaniach wyborczych, by ukryć swoje rzeczywiste intencje.
- Prezes Kaczyński powiedział też, że powstaje ruch biało-czerwony pod przewodnictwem PiS. Rośnie konkurencja dla KOD?
- Nie obawiam się. Jeśli taki ruch rzeczywiście powstanie, będziemy mogli współpracować i tworzyć razem społeczeństwo obywatelskie.
- To możliwe?
- (śmiech) Z naszej strony - jak najbardziej. Chcemy, by Polska była prawdziwie europejskim krajem, by obywatele ze sobą współpracowali i byli dla siebie życzliwi.
- Jednak prezesa Kaczyńskiego niepokoi wasz ruch. Udało się panu poruszyć Polskę i został pan trybunem ludowym.
- Czuję na sobie wielki ciężar odpowiedzialności, bo wiem, że ludzie mi zawierzyli i liczą na to, co możemy zrobić razem. Przestałem być prywatną osobą i nie jest mi łatwo, ale oczywiście mam poczucie ogromnej satysfakcji, że nam, koderom - bo nie chcę mówić tylko o sobie - udało się dotrzeć do tak wielkiej liczby Polaków.
- Dlaczego udało się akurat Panu?
- Po prostu znalazłem się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Sądzę, że społeczeństwo czekało na tego typu inicjatywę. Teorię naszego ruchu wyłożył w swoim artykule „Trzeba założyć KOD” Krzysztof Łoziński. Napisał, że należy się skoncentrować na trzech sprawach: po pierwsze - patrzeć władzy na ręce, komentować i nagłaśniać jej poczynania, po drugie - edukować Polaków, czyli wyjaśniać, jak wybierać właściwych ludzi i po trzecie - pomagać tym, którym zaszkodziła „dobra zmiana”. Staramy się to realizować, ale działamy dopiero od pięciu miesięcy, nie wszystko możemy robić naraz, bo zadanie jest wielkie. Mamy już około dwudziestu tysięcy działaczy i chyba dobrze udaje się nam realizować te wstępne założenia.
- W sobotę w Warszawie organizujecie wielką demonstrację - a może organizuje ją Platforma, bo oprócz logo KOD pojawiło się na billboardach logo PO?
- Organizujemy ją wspólnie nie tylko z Platformą, ale i z innymi partiami, które zwykle wspólnie z nami występują podczas manifestacji. Dzielimy się obowiązkami i zadaniami.
- A do kogo wam najbliżej?
- Do nikogo. KOD nie jest partią. Jest ruchem obywatelskim.
- Ale obywatele mają poglądy polityczne i głosują.
- W KOD są obywatele, którzy w ostatnich wyborach głosowali na różne partie: na Korwina, Kukiza, na Razem, na SLD, na PO, na Nowoczesną, nawet na PiS. Pełne spektrum.
- A Kukiza uda wam się przyciągnąć do KOD?
- Zobaczymy. Na razie ogłosiliśmy powstanie obywatelskiej koalicji Wolność Równość Demokracja, do której zapraszamy wszystkie środowiska i partie, każdego, dla kogo ważne są prawa człowieka i obywatela, wolność i równość, porządek prawny oparty na szacunku dla konstytucji oraz na woli porozumienia. Na razie dołączyły Partia Demokratyczna, Dom Wszystkich Polska, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, SLD…
- Niewielu młodych widać na demonstracjach KOD. Młodzież nie jest wkurzona?
- Młodzi demonstrują swoje opinie i emocje w innych formach niż starsi. Ale rzeczywiście, są na razie mniej wkurzeni, bo nie zdają sobie sprawy z zagrożeń. Znajomy spytał dwudziestoletniego syna, co by zrobił, gdyby na przykład zamknięto granice. - Jak to co? - zdziwił się. - Wyjechałbym do Anglii!
- Ale co właściwie chcecie osiągnąć swoimi działaniami? Odsunąć PiS od władzy?
- Nie jest to naszym głównym celem, choć wielu ludzi tak właśnie myśli, bo czują niesmak widząc, co się dzieje. Generalnie chodzi o to, by w Polsce prawo było respektowane, w szczególności przez osoby, które z urzędu są odpowiedzialne za jego przestrzeganie. Prezydent, który przysięgał na konstytucję i z definicji stoi na jej straży nie powinien jej łamać.
- Politycy PiS powtarzają, że najlepszym dowodem na to, że Polska jest państwem, w którym demokracji nic nie grozi są właśnie demonstracje KOD. Nikt ich nie zabrania, nie rozpędza zgromadzeń…
- (śmiech) Tylko tego by brakowało! Mamy widocznie inne definicje demokracji. Wolę taką, która mówi o trójpodziale władzy. O rządach prawa. Tymczasem system demokratyczny został w Polsce rozmontowany. Nasze prawa są zagrożone. I dlatego Komitet Obrony Demokracji jest potrzebny. Musi ich bronić, by obywatel nie czuł się jak w państwie totalitarnym za czasów komunizmu czy nawet jak w „Procesie” Franza Kafki.
Rozmawiała Barbara Szczepuła