Odszedł człowiek filmu, który pracował z Wajdą, Różewiczem, Majewskim
Na cmentarzu w Aleksandrowie Łódzkim pożegnano Konstantego Lewkowicza, kierownika produkcji, profesora i prorektora Szkoły Filmowej w Łodzi, członka Polskiej Akademii Filmowej.
Konstanty Lewkowicz urodził się w Berezie Kartuskiej, po wojnie zamieszkał w Radomsku. A od czasów studiów był związany z Łodzią. Przez wiele lat był kierownikiem produkcji. Pracował m.in. przy „Popiołach” , serialach „Czarne chmury” i „Królowa Bona”. Był też producentem filmowym.
Trochę przez przypadek trafił do szkoły aktorskiej, która mieściła się przy ul. Gdańskiej. Zdał egzamin i został jej studentem. Jednak ojciec nalegał, by syn zaczął studiować prawo. Przerwał więc studia aktorskie i przeniósł się na Uniwersytet Łódzki. Już z dyplomem prawnika zaczął studiować w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Łodzi. Chciał w ten sposób ominąć tzw. nakaz pracy. Traf chciał, że dwóch kolegów ze szkoły ekonomicznej chciało się przenieść na Wydział Organizacji Produkcji Filmowej łódzkiej szkoły filmowej. Razem z nimi przeniósł się pan Konstanty .
- Tak zostałem studentem tego wydziału - mówił nam kilka lat temu Konstanty Lewkowicz.
Zaraz po studiach miał przyjemność pracować ze Stanisławem Różewiczem, bratem poety Tadeusza, przy filmie „Miejsce dla jednego”.
Główną rolę grał w nim Stefan Friedman, który był wtedy jeszcze chłopcem. Konstanty Lewkowicz pełnił funkcję starszego asystenta kierownika produkcji. Potem pracował ze Stanisławem Różewiczem m.in. przy „Wolnym mieście Gdańsk”. Z czasem przyjęto go na etat do Zespołu Filmowego „Rytm” i rozpoczął pracę, jako samodzielny kierownik produkcji. To on załatwiał wszelkie sprawy organizacyjne, bez czego nie powstałby żaden film.
- Wiele zdjęć kręciliśmy w łódzkiej Wytwórni Filmów Fabularnych, gdzie budowano wspaniałe dekoracje, ale sporo czasu spędzaliśmy w plenerach - wspominał pan Konstanty. - Do domu przyjeżdżałem zwykle na niedziele. Dlatego nazywano mnie niedzielnym tatą.
Konstanty Lewkowicz pracował z najwybitniejszymi twórcami polskiego filmu, m.in. z Andrzejem Wajdą przy „Popiołach”. Ten film nazywano superprodukcją. Zdjęcia do niego kręcono w kraju, ale też w Bułgarii.
- Byłem przy wszystkich zdjęciach do tego filmu - zapewniał pan Konstanty. - Potem razem z Andrzejem Wajdą mieliśmy pracować przy „Przedwiośniu”. Jednak z powodów politycznych nie doszło do realizacji takiego filmu. Mogę jednak powiedzieć, że z Andrzejem Wajdą połączyła mnie zawodowa przyjaźń. Pracowało się z nim doskonale. Andrzej Wajda był zawsze bardzo taktowny, potrafił docenić pracę ekipy na planie, zawsze jej podziękował za pracę.
Wspominał, że podczas kręcenia „Popiołów” Andrzej Wajda chciał zrobić wielką scenę batalistyczną. Problem w tym, że było tylko 160 kostiumów dla statystów grających austriackie wojsko. Można było pokazać tylko pierwsze szeregi, a nie wielką masę atakujących żołnierzy.
- Przy tym filmie pomagało nam wojsko - opowiadał nam Konstanty Lewkowicz. - Nie było jednak szans, by uszyć dla wszystkich mundury. Ale podszedł do mnie Jerzy Szeski, drugi scenograf, odpowiedzialny w kostiumy. Powiedział, że da się taką scenę zrobić bez szycia kostiumów. Miałem tylko poprosić, by żołnierze przyjechali na plan w białych kalesonach, białych podkoszulkach z długim rękawem i butach - saperkach, z cholewką. Trzeba było też kupić tanie kosze na śmieci, pomalować je na czarno. Udało się wszystko załatwić. Żołnierze założyli te kosze i na ekranie widać było czarno-białą plamę imitującą armię.
Zupełnie innym typem reżysera był Stanisław Różewicz. Miał zupełnie inny warsztat pracy. Był konkretny aż do bólu.
Z kolei Wojciech Jerzy Has z którym Konstanty Lewkowicz pracował przy „Nieciekawej historii” i „Pismaku”, był wizjonerem kina, a przede wszystkim wspaniałym mężczyzną. Z Wojciechem Jerzym Hasem pan Konstanty miał zrealizować największy projekt tego reżysera, „Osła grającego na lirze”. Film miał powstać w koprodukcji francuskiej.
- Na 13 grudnia 1981 r. mieliśmy z Wojciechem Hasem wykupione bilety lotnicze do Paryża - wspominał prof. Lewkowicz. - Niestety wprowadzono stan wojenny. Do Francji nie polecieliśmy. Francuski producent wycofał się z realizacji tego filmu. Zebrała się jednak bardzo dobra ekipa, która miała przy nim pracować. Has nie chciał zostawiać ich na lodzie. Wszyscy zaczęliśmy pracować przy „Nieciekawej historii”, kameralnej historii opartej na opowiadaniach Antoniego Czechowa.
Konstanty Lewkowicz bardzo dobrze wspominał też współpracę z Januszem Majewskim, z którym spotkał się przy realizacji serialu „Królowa Bona”. - Janusz Majewski to bardzo pozytywny, pogodny człowiek - zapewniał pan Konstanty. - Nawet niepowodzenia przyjmował z humorem.
Pan Konstanty przypominał, że w Łodzi wytworzyła się grupa znakomitych fachowców pracujących na potrzeby filmy, np. płatnerze, kostiumolodzy. Magda Tesławska, zmarła kilka lat temu kostiumolog, zgromadziła przy sobie grupę młodych ludzi, absolwentów łódzkiej szkoły plastycznej, którzy byli odpowiedzialni za to, by ubrania, które podczas filmu zakładają aktorzy, wyglądały na używane.
Konstanty Lewkowicz mówił, że na planie filmowym nie brakowało dramatycznych, ale też zabawnych sytuacji. Zawsze jednak bał się scen z udziałem koni. Być może zadecydowała o tym sytuacja, która miała miejsce na planie „Popiołów”. Konsultantem od scen konnych był major Adam Królikiewicz, brązowy medalista olimpijski z 1924 r., z Paryża, w konkursie
skoków przez przeszkody na koniu. Dowodził planem podczas realizacji bitwy pod Samosierrą. Dosiadł ogiera, który w pewnym momencie stanął dęba. Jeźdźcowi, mimo wielkiego doświadczenia, nie udało się opanować konia. Spadł z siodła. Adam Królikiewicz złamał kręgosłup. Po kilku tygodniach zmarł w szpitalu.
- Wiadomo, że aktorzy uczą się przez dwa czy trzy tygodnie jeździć konno, ale nigdy nie wiadomo, co zrobi koń - wyjaśniał Konstanty Lewkowicz.
Inna dramatyczna sytuacja miała miejsce podczas realizacji zdjęć do serialu „Życie na gorąco”. Konno jechała znana aktorka Grażyna Barszczewska. Nagle koń, którego dosiadała pognał przed siebie, w stronę lasu.
- Gdyby z aktorką na grzbiecie wpadł do lasu to nie wiem jakby to się skończyło - wyjaśniał Konstanty Lewkowicz. - Na szczęście przed lasem Grażyna Barszczewska spadła z konia i nie doszło do poważnej kontuzji.
Ostatnim filmem, nad którym sprawował opiekę artystyczną, był zrealizowany w 2002 r. „Antychryst” w reżyserii Adama Guzińskiego.
Do końca interesował się tym co dzieje się w świecie filmu. Od 1979 r. był związany z łódzką Szkołą Filmową. Tu wykładał, był prorektorem, prodziekanem. Zmarł 6 lipca tego roku.