Odurzony metanolem: Problemy młodzieżowe
Falubaz przedstawił czwórkę nowych, a wśród nich juniora. To już drugi młodzieżowiec sprowadzony do Zielonej Góry z innego ośrodka. Czy my nie mamy swoich?
Teoretycznie mamy, a praktycznie jak widać. Dla mnie jest to wyraźny sygnał, że wszelkie dotacje miasta na szkółkę żużlową zostały bezpowrotnie stracone. Radni, nad czym ubolewam, zapowiadają kolejne, większe inwestycje. Pisałem już w tym miejscu, że żużel nie jest dla każdego i między bajki można włożyć teorie o młodym-zdolnym, ale bez kasy. Jeśli już musicie dotować to zróbcie to przez stypendia. Nich kasa faktycznie trafia do najzdolniejszych.
Dlaczego Falubaz sięgnął po Sebastiana Niedźwiedzia? Bo ma swoje motory i busa. To dziś największy kapitał tego młodziaka. Czy ma talent? Okaże się po kilku wyścigach w ekstraklasie jeśli w ogóle do nich dojdzie. Myślę jednak, że poziom zawodnika jest na drugim planie, a jego pojawienie się podczas negocjacji ze Zgardzińskimi nie jest dziełem przypadku. Nie trzeba być specjalnie przenikliwym, by odczytać ten sygnał.
Pozostając w kręgu problemów młodzieżowych muszę się jeszcze odnieść do Piotra Pawlickiego i jego przypadków. Chłopak nawywijał, ale sprawa nie była nagłaśniana. Nikt z leszczyńskiej „rodziny” nie widział potrzeby, żeby opowiadać o kolizji żużlowca z prawem. Sytuacja szybko się zmieniła, kiedy Pawliccy wypieli się na „rodzinę”. Nastąpiły represje. Trudno o określenie tej akcji w literackim języku. Znam wielu porządnych ludzi z Leszna, ale kilku związanych z Unią na pewno się do nich nie zalicza. Ujawnianie haków pachnie metodami rodem z słusznie minionej epoki. Nieładnie.
Przy okazji odezwało się wiele głosów, które nawołują do zostawienia Piotra w spokoju. Słychać argumenty, że pójdzie drogą Romanka, „Kurmanka” i Dadosa czyli się powiesi. Obrońcy żużlowca sugerują, że facet sobie nie poradzi i proponują nic nie mówić. Trudno mi się z tym zgodzić. Skoro podlega pod paragraf, musi ponieść karę. A że gadają, piszą... to cena sławy. Kiedy siedział ze znajomymi i brylował w towarzystwie sława jakoś go nie uwierała. Jeśli nie radzi sobie z presją, niech zajmie się mniej popularnym zajęciem. Mistrz świata Bartek Zmarzlik też podlega nieustannemu naciskowi, ale jakoś nie słyszałem, żeby latał po Gorzowie, przesiadywał w nocnych klubach czy rozkwaszał jakieś nosy. Emil Sajfutdinow był w gwarantującej wiele atrakcji Bydgoszczy zupełnie sam, a jednak potrafił skoncentrować się wyłącznie na pracy. Zmarzlik i Sajfutdinow nie są „harcerzami”, ale dobrze wiedzą, że karierę skonsumują dopiero po jej zakończeniu. Przy tym wszystkim obaj bardzo starannie dobierają sobie znajomych i współpracowników.
Piotr Pawlicki powinien najpierw rozliczyć się z przeszłością, „wyczyścić” szeregi przyjaciół, a później zabrać się do roboty, bo do gwiazd ma jeszcze więcej niż krok. „Piter” znalazł się sytuacja, która przypomina mi początki jego kariery. Młodziak potrafił wspaniale walczyć i przebijać się na trasie, a kiedy był już pierwszy to tracił głowę i padał na tor. Wyciągnął wtedy wnioski, poprawił się i wierzę, że znów to zrobi.