Odurzony metanolem: Wszystkiego najlepszego!
Jak świat długi i szeroki sympatycy „szlaki” kombinują, żeby w końcu zawarczało. Wystarczyło kilka cieplejszych dni, nabrzmiały bazie, a trener Sparty Wrocław Piotr Baron natychmiast wziął się za kopytkowanie na poznańskim torze.
Trudno mu się dziwić, bo wszystkiego będzie musiał się nauczyć zanim na Golęcin przyjadą jego, a przede wszystkim obcy zawodnicy. Za to trener ROW-u Piotr Żyto poszedł dalej i w Rybniku przebudowa. Mając żywo w pamięci angielskie wojaże szkoleniowca na łukach pewnie możemy się spodziewać wyspiarskich agrafek i fantazyjnie wyprofilowanego krawężnika. Złośliwcy z uśmiechem przypomną, że Żyto lubił przygotowywać „selektywne” nawierzchnie. To już raczej przeszłość, bo współczesne motory na plastelinie nie pociągną. No, chyba że w bandę.
Skoro podeszliśmy do płotu... Trener Marek Cieślak dorzucił swoje trzy grosze w kwestii bezpieczeństwa.
„Narodowy” zaproponował, żeby drewniane listwy wzmacniające dół ogrodzenia zastąpić sprasowaną gąbką. Modyfikacja ma chronić zawodników, którzy będą mieli nieszczęście wpaść między dmuchawca a tor. Centrala podchwyciła temat i realizacja to podobno tylko kwestia dni. Z uwagą będę śledził, kto dostanie zlecenie na ten wynalazek.
Pozostanę jeszcze chwilę przy trenerze Cieślaku. Doczekaliśmy się finału „ostrowskiego incydentu”. Tak to nazwijmy, żeby nie prowokować szkoleniowca. GKSŻ rozważył sprawę i wyznaczył 10 tysięcy złotych kary. Łagodnie i moim zdaniem słusznie. Nie ma wątpliwości, że „Narodowy” stał się ofiarą brudnej gierki ze strony działaczy... sam już nie wiem czego, bo klubów w Ostrowie Wlkp. było przynajmniej kilka. Chcieli się odegrać za brak awansu, na który absolutnie nie powinni liczyć. Zagranie z alkomatem i późniejsze scenki nagrane przez miejscowego foto-amatora to absolutna liga szczurów. Tak nie wypada nawet w żużlu, który był tam świadkiem sikania do pucharów.
Wygląda na to, że ostrowski stadion leży na jakimś wyjątkowo źle oddziałującym źródle, które mąci w głowach, wydawałoby się, porządnych ludzi.
Choć szkoda mi kibiców, mam nadzieję, że to źródło w końcu wyschnie, a dłuższa przerwa podziała oczyszczająco. Szefowi GKSŻ Piotrowi Szymańskiemu proponuję, żeby wpłaconą przez Cieślaka karę przeznaczył na fundusz walki z głupotą. Pierwszą statuetkę polecam wręczyć tym, którzy nagrodzili byłego, choć to nie jest takie pewne, sternika klubu z Ostrowa Mirosława Wodniczaka tytułem „działacza roku”. Brawo! Świetny wybór. A gdzie krokusik dla selekcjonera?
Trener. Tytuł pojemny, a w żużlu z definicją na kilka stron maszynopisu. W czasie meczu formalnie jest nikim, a jednak jest kimś.
Facet od toru, szkolenia młodzieży i załatwiania wielu spraw o charakterze reprezentacyjnym. Twarz zespołu i piorunochron. Kiedy lecą gromy to on przyjmuje je na klatę i pierwszy żegna się z zespołem w razie niepowodzeń. Trener to facet, który zawsze ma buty szare od szlaki i czasem musi zaciskać zęby, żeby nie wycedzić, że skład ustalił prezes lub jego zaufani. Niech dzisiejszy dzień będzie dniem wszystkich trenerów... i instruktorów żużla. Najlepszego, panowie!