Ogarnęła mnie furia poetycka – rozmowa z Genowefą Jakubowską-Fijałkowską, autorką nominowaną do Nike
Brutalny język jest pokłosiem mojej świadomości przemijania, która z wiekiem stała się zarzewiem buntu; niezgody na to co po śmierci stanie się z moim psem, konserwami w lodówce, a przede wszystkim rodziną, czyli dziećmi, wnukami. A z drugiej strony wciąż nie wiem, czy chciałabym żyć wiecznie. Czasem czuję, że jestem już tym wszystkim po prostu zmęczona – mówi Genowefa Jakubowska-Fijałkowska, mikołowska poetka nominowana do Nagrody Literackiej Nike za tom „Paraliż przysenny”.
Mateusz Demski: „Paraliż przysenny” znalazł się pośród dwudziestu książek nominowanych do tegorocznej Nagrody Literackiej „Nike”. Zaszczyt, obciach, czy może przyjęła to pani chłodno?
Genowefa Jakubowska-Fijałkowska: Powiem inaczej: zaskoczenie. Kiedyś po cichu marzyłam o nominacji do Gdyni, Silesiusa. Ale do Nike? Nigdy w życiu. Więc zaraz za zaskoczeniem kryje się ogromna radość, wynikająca z prestiżu tej nagrody. Kurz oczywiście powoli opada, minął już w końcu miesiąc, ale wciąż jeszcze zdarza się, że ktoś zaczepi, zatrzyma, złoży gratulacje. A już najbardziej cenię sobie słowa uznania, które usłyszałam ostatnio od pani u... rzeźnika.
To brzmi, jak dość niecodzienna sytuacja.
Tak, ale zdałam sobie wtedy sprawę, że widok pani za ladą z mięsem, nie musi być wcale równoznaczny z osobą, która na co dzień nie czyta poezji.
Wcale nie miałem tego na myśli. A raczej fakt, że pani poezja nie trafia do każdego czytelnika. Przecież nie bez powodu nazywają panią „Wojaczkiem w spódnicy”.
A to nie wszystko! W Instytucie Mikołowskim ochrzcili mnie „matką poetów mikołowskich”. W Czechach zostałam z kolei „Bukowskim w spódnicy”, mimo że zawsze chodzę w spodniach. Ale rzeczywiście ten Wojaczek przylgnął do mnie najbardziej. Kojarzono nas rocznikowo, z miejscem urodzenia, a nawet ze... znakiem zodiaku. Bardziej spostrzegawczy zauważyli powinowactwo u naszych początków, ponieważ oboje debiutowaliśmy w "Odrze" pod skrzydłami Tymoteusza Karpowicza. Wie pan co Karpowicz napisał o tych moich pierwszych jedenastu wierszach?
„Krzywe to, ale własne”. Inni, jak Maciej Melecki, twierdzą znowu, że drapieżne, brutalne, a nawet stanowiące zaprzeczenie kobiecości. To chyba stąd, to „wojaczkowe” skojarzenie.
Szczerze nie dostrzegam tych podobieństw na poziomie samej poezji i, a wręcz wydaje mi się, że daleko im do „wojaczkowej” sygnatury. Ale przyznaję, że moje krótkie wiersze, które znalazły się w pierwszych pięciu tomikach, krytycy określili mianem „noży”, czyli równie nieprzyjemnych, uwierających, dokuczliwych.
Ale po latach porzuciła pani tę formę. Ostatnie wiersze różnią się frazą, długością, są wręcz narracyjne. Celowy zabieg?
Wprost przeciwnie. To było coś zupełnie niezamierzonego. Wszystko zaczęło się w 2010 r., dokładnie tutaj (w restauracji Mocca D’oro w Mikołowie - przyp. red.), po spotkaniu autorskim ze słoweńskimi poetami, które odbywało się w Instytucie. Pamiętam dokładnie ten wieczór. Do domu wracałam biała taksówką, a żona Krzysztofa Siwczyka jadła na kolację „gruszkę w szlafroku”. To zresztą o niej i tym naszym spotkaniu napisałam wiersz „Róża”. I tak się zaczęło. Pisałam teksty jeden za drugim. Krzysztof Kuczkowski stwierdził, że ogarnęła mnie furia poetycka. I chyba coś w tym było.
Ta furia, a może inaczej: gniew, stanowi zresztą klucz do pani poezji. „Paraliż przysenny” zaczyna się wierszem „Sypią mi się włosy”. Reaguje pani na ten proces słowami: „starość ku... starość”.
A co tutaj kombinować? Biedna starość? Może jakaś okropna starość? Tak nie mówię ja, ani moi bohaterowie. Ale ten brutalny język jest chyba zresztą pokłosiem mojej świadomości przemijania, która z wiekiem stała się zarzewiem buntu; niezgody na to co po śmierci stanie się z moim psem, konserwami w lodówce, a przede wszystkim rodziną, czyli dziećmi, wnukami. A z drugiej strony wciąż nie wiem, czy chciałabym żyć wiecznie. Czasem czuję, że jestem już tym wszystkim po prostu zmęczona.
Może dlatego, że pani życie nie było usłane różami. Kolejny wiersz „Powroty” to wspomnienie dzieciństwa. Marzenia o pomarańczach, pijany ojciec.
Co tu dużo mówić, tak po prostu było. Brak butów, głód, którym można było rzygać i problem alkoholowy za ścianą.
Problem, który do pewnego stopnia sięgnął później również panią...
Tak, na dziesięć lat. Ale wbrew pozorom człowiekowi pijącemu można zawsze pomóc. Tyle, że najważniejsze pozostaje samodzielne dokonanie wyboru. W pewnym momencie zabrnęłam w ślepy zaułek i powiedziałam sobie: albo to wszystko zostawię - to całe picie - i coś ze sobą zrobię, albo popłynę, jak Wojaczek. Albo picie, albo moje życie. Kiedy w końcu wyszłam na prostą, chciałam zrobić też coś dla osób sobie podobnych. Dzisiaj pracuję, jako koordynator gminnego programu rozwiązywania problemów alkoholowych. I tak już nieprzerwanie od 1997 roku.
Czyli od dwudziestu lat. Dokładnie tyle samo skończył w tym roku Instytut Mikołowski. Na koniec: jak czuje się z tym „matka poetów mikołowskich”?
Wie pan co, ktoś kiedyś powiedział, że Mikołów jest „poezjorodny”. Faktycznie w tym mieście panuje jakiś specyficzny klimat, który na dobre zadomowił się w Instytucie i mojej poezji. Weźmy pierwszy z brzegu wiersz, „Bies i jego pies”: "taki gadżet na spotkaniach poetyckich/poeta czyta pies szczeka/ujada na lampę błyskową/przerywa poecie ścigając swój ogon/resztę to bawi śmieją się idiotycznie/nie wiadomo z czego/czy z psa czy Biesa/Bies w depresji a pies pamięta/klatki druciane schronisko/teraz tak kocha Biesa pies/jak matkę sukę". No właśnie, Instytut. I ten cholerny Mikołów.
Genowefa Jakubowska-Fijałkowska – ur. w 1946 roku w Mikołowie. Wydała tomy wierszy: Dożywocie (1994), Pan Bóg wyjechał na Florydę (1997), Pochylenie (2002), Czuły nóż (2006), Ostateczny smak truskawek (2009), wybór wierszy i wtedy minie twoja gorączka (2010), Performance (2011), ze mnie robaka i z robaka wiersze/ of me a worm and the worm verses (2012 Off_Press Londyn) i wybór wierszy Něžný nůž (2011) wydany w czeskim wydawnictwie Protimluv, oraz niemiecki wybór wierszy Posie sitzt nicht in der Sonne (2012).
Wiersze publikowała także w „ANTHOLOGIA #2” wydanej przez Off_Press Londyn, oraz w serbskiej poezji polskiej w redakcji i wyborze Biserki Rajčić,Mój poljki pesnički XX vek oraz w antologii Przewodnik po zaminowanym terenie (Ośrodek Postaw Twórczych, Helikopter 2016). Wiersze autorki były tłumaczone na język czeski, słoweński, niemiecki, angielski i rosyjski. Dwukrotna stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.