Ogólnopolski Dzień Bezpiecznego Kierowcy: Czasem i święty Krzysztof nie pomoże. Na drogach wciąż dochodzi do tragedii
Dzień Bezpiecznego Kierowcy w tym roku odbywa się w czwartek, 25 lipca. Przypada w imieniny Krzysztofa, bo to właśnie święty o tym imieniu jest patronem kierowców. Czasem jednak nawet jego „wstawiennictwo” nie pomoże uniknąć wypadku. Na drogach dochodzi do tragedii, a najnowsze badania wskazują, że wzrasta także agresja.
25 lipca to od 2006 roku dzień, w którym obchodzimy w Polsce Dzień Bezpiecznego Kierowcy. Patronem wszystkich poruszających się po drogach jest św. Krzysztof, a imieniny Krzysztofa przypadają w tym roku w czwartek, 25 lipca.
W Dzień Bezpiecznego Kierowcy sprawdzamy więc, jak wygląda sytuacja na polskich drogach. Regularnie dochodzi do tragicznych wypadków, których często nie można uniknąć. Nawet jadąc przepisowo, nie zawsze mamy wpływ na innych kierowców. Najnowsze badania wskazują, że za kierownicą jesteśmy agresywni. Z kolei policja ku przestrodze publikuje interaktywną mapę wypadków śmiertelnych w wakacje.
Św. Krzysztof nie pomoże
O wielu wypadkach mówi się, że „nie można ich było uniknąć”. Zwykle jest jednak tak, że wina leży choćby po jednej ze stron. Faktem jest jednak, że jadący przepisowo kierowca nie zawsze ma pewność, czy np. samochód z naprzeciwka nie zacznie nagle wyprzedzać. Piesi na chodniku nigdy nie wiedzą, czy jadący autem nie popełni błędu i nie straci panowania nad autem. Często winna jest brawura.
Tak było choćby 30 czerwca 2013 roku w Poznaniu podczas Gran Turismo Polonia. Jadący sportowym autem kierowca z Norwegii na ul. Hlonda stracił panowanie nad samochodem i z dużą prędkością wjechał w widzów. Ranił 20 osób. Jak sam przyznał - wykonał manewr, jakiego nie powinien się dopuścić.
Dwa lata później, w marcu 2015 roku w Poznaniu doszło do tragedii. Na ul. Wierzbięcice „ścigali się” ojciec z synem. 19-latek, który kierował BMW, stracił panowanie nad autem i wjechał w dwójkę pieszych. Jeden z nich zmarł.
Sprawdź: Wypadek na Wierzbięcicach w Poznaniu: Ścigali się ojciec z synem
Do innego wypadku z udziałem BMW doszło w kwietniu ubiegłego roku. Młody kierowca nie zapanował nad autem i wjechał w 19-latkę na przystanku autobusowym. Dziewczyna miała poważne obrażenia, ale na szczęście przeżyła.
Do tragedii, której nie mogli uniknąć pasażerowie choćby jednego z aut, doszło też 21 czerwca w Dziadkowie. Na łuku drogi jeden z samochodów zjechał na przeciwny pas i zderzył się czołowo z drugim. Zginęła dwójka dzieci i ksiądz z krotoszyńskiej parafii.
Wypadek przy wyprzedzaniu miał też miejsce w sierpniu ubiegłego roku w Osiecznej koło Leszna. Mercedes wyprzedzał ciąg aut i zderzył się czołowo z passatem. Zginął 10-letni chłopiec, a cztery osoby zostały ranne. To tylko ostatnie przypadki, bo te można by mnożyć.
Zobacz: Osieczna koło Leszna: Tragiczny wypadek - zginął 10-letni chłopiec, cztery osoby są ranne [ZDJĘCIA]
Polacy powodują też tragedie za granicą. Wspomnieć wystarczy o kierowcy ciężarówki, który spowodował wypadek w Anglii. W sierpniu 2016 r. zginęła w nim kobieta i trójka dzieci. Powód? Kierowca zmieniał muzykę w telefonie. Rok później, również w Anglii, polski kierowca doprowadził do największego wypadku poprzednich ponad 20 lat. Zaparkował tira na prawym pasie i poszedł spać (miał we krwi alkohol). Zderzyły się dwie ciężarówki i bus. Zginęło 8 osób.
W ostatnim czasie, we wrześniu 2018 roku doszło też do tragedii na Słowacji. Trzech Polaków jechało luksusowymi autami i w czasie wyprzedzania doprowadziło do wypadku. Zginął 57-letni Słowak.
Policyjna mapa wypadków nauczy pokory?
W czasie wakacji dane na temat wypadków regularnie publikuje policja. Analiza tragedii na drogach w wakacje 2018 roku wskazuje, że do największej ich liczby dochodzi w weekendy. W tym czasie zginęło 330 osób, czyli ponad połowa ze wszystkich ofiar wakacyjnych wypadków na drogach.
Czytaj więcej: Policja uzupełnia interaktywną mapę wypadków
W tym roku, ku przestrodze policja opublikowała interaktywną mapę wypadków w wakacje. Codziennie uzupełnia je o nowe przypadki. Dane na środę, 24 lipca, wskazują, że doszło już w Polsce do 262 tragedii. W Wielkopolsce - do blisko 20.
60 proc. agresorów
Ostatnie badania Instytutu Transportu Samochodowego wskazały, że ok. 60 proc. respondentów padło ofiarą agresji na drodze. Co ciekawe, do wywołania agresji przyznało się... tyle samo badanych. Respondentami Było 368 uczestników kursu redukującego liczbę punktów karnych. Jego statystyczny uczestnik to mężczyzna w wieku ok. 37 lat - zawodowy kierowca lub przedstawiciel handlowy. Typowe przejawy złości to zajeżdżanie drogi, wrzaski, gestykulacja, trąbienie czy jazda „na zderzaku”. Powodują je stres, chęć dominacji czy rywalizacji.
Sprawdź również: Ubezpieczenie OC 2020: Wzrosną kary za jazdę bez ważnego OC. Mogą sięgnąć nawet blisko 5 tys. złotych w 2020 roku
- Kultury na drodze trzeba uczyć od małego. Pierwszych zachowań za kierownicą uczą się już dzieci, podpatrując rodziców. Jeśli ci wpoją im kulturę, to zaprocentuje. Później należałoby to utrwalać na kursach nauki jazdy
- proponuje Paweł Guzik, zastępca dyrektora WORD w Poznaniu. Dodaje, że agresja jest naganna i powinna być karana.
- Zdarzają się różne sytuacje. Sam jechałem kiedyś przez Wrocław, nie znając miasta i późno zauważyłem zjazd. Zmieniłem pas, a kierowca za mną najpierw świecił długimi światłami, a na światłach wyskoczył z samochodu i rzucił się do mnie z pięściami - wspomina Guzik. Podkreśla, że choć zauważa poprawę zachowania u polskich kierowców, to na drodze wciąż nie brak tych bezmyślnych, którzy powodują zagrożenie nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim - dla innych.
- Wypadek to nigdy nie jest zrządzenie losu, a czyjeś działanie. Bezwzględnie obowiązuje i zawsze będzie obowiązywała zasada ograniczonego zaufania
- uważa zastępca dyrektora w WORD w Poznaniu.
Podsumowuje, że często wystarczy zdjąć nogę z gazu i wpuścić samochód przed sobą. Bez hamowania, złości, a za to z wyrozumiałością. W ten sposób wszyscy pojadą płynnie. I bezpiecznie.