Ojciec dziesięciorga dzieci podejrzany o seksualne wykorzystanie jednego z nich. 37-latek z Izdebek został aresztowany
12-letni Daniel szczęśliwie odnalazł się pod dwóch dniach poszukiwań. Ale działania podjęte w tej sprawie doprowadziły do ujawnienia szokujących faktów na temat tego, co działo się w wielodzietnej rodzinie z Izdebek w pow. brzozowskim. Ojciec chłopca został aresztowany pod zarzutem popełnienia przestępstwa seksualnego wobec jednego z dzieci.
12-letni Daniel S. zaginął we wtorek, 13 listopada po południu. Ok. godz. 14.30 poszedł odwiedzić mieszkającą w pobliżu babcię. Potem bawił się koło domu. Od godz. 16 nikt go już nie widział.
Do zmroku Daniel nie wrócił do domu, rodzina zgłosiła zaginięcie. Ruszyła szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza.
Zaangażowali się w nią mieszkańcy, strażacy zawodowi i z Ochotniczej Straży Pożarnej, ratownicy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego z grup bieszczadzkiej, krynickiej i podhalańskiej, ratownicy STORAT-u, policjanci (w tym funkcjonariusze Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych Komendy Głównej i Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej), żołnierze obrony terytorialnej, sprowadzono psy tropiące. Wykorzystano specjalistyczny sprzęt, quady, dron z kamerą termowizyjną, śmigłowiec.
W sumie prawie tysiąc osób przez dwa dni szukało dziecka. Przeczesywano okoliczne lasy. Teren był trudny, warunki atmosferyczne niesprzyjające. Dla życia i zdrowia 12-latka liczyła się każda godzina, nawet minuta. Tym bardziej, że Daniel to chłopiec chory, z problemami neurologicznymi, trudnościami w komunikowaniu się.
Fakt, że chłopca udało się odnaleźć i to w dobrym stanie, można uznać za cud. Na jego ślad natrafił mieszkaniec Izdebek, grzybiarz. To on w trakcie poszukiwań zauważył psa. Rodzina przypuszczała, że zwierzak może towarzyszyć dziecku, bo pies także zniknął z domu.
Mężczyzna przekazał sygnał policjantom, ci powiadomili goprowców. Mija, pies poszukiwawczy z Podhalańskiej Grupy GOPR doprowadził swojego przewodnika na miejsce, gdzie znajdował się Daniel. Okazało się, że zawędrował głęboko w las, pięć kilometrów od domu. Chłopiec był zmarznięty (na szczęście dużo się ruszał, nie doszło do ekstremalnego wychłodzenia), głodny, przestraszony, ale w zadziwiająco dobrym stanie, jak na 48 godzin spędzonych na odludziu.
Miał na sobie tylko lekki, bawełniany dres. Był boso. To, że przetrwał dwie noce poza domem, prawdopodobnie zawdzięcza swojemu psu, który ogrzewał go swoim ciałem.
W dalszej części przeczytasz:
- Co ujawniła prokuratura po odnalezieniu zaginionego chłopca
- Co dalej z dziećmi rodziny S.
- Jakie zarzuty usłyszał aresztowany ojciec i co mu za nie grozi
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień