Ojciec Macierewicz i ojczym Błaszczak [Od słowa do słowa - felieton Sławomira Sowy]
W Ministerstwie Obrony Narodowej odkurzono już dywan i posprzątano biurko po Antonim Macierewiczu, ale łatwiej uporządkować gabinet niż armię.
Najwięcej zagadek i niepewności niesie ze sobą obrona terytorialna, która w tym roku będzie także rozwijana w województwie łódzkim. Ta formacja to autorski pomysł Macierewicza, podporządkowana, jak żaden inny rodzaj Sił Zbrojnych, bezpośrednio ministrowi obrony, w dodatku forsowana wbrew oporowi w wojskach operacyjnych. Co będzie dalej z obroną terytorialną, gdy jej ojca Antoniego Macierewicza zastąpił ojczym Błaszczak?
Uruchomione zostały mechanizmy organizacji i finansowania. Szacunki mówią, że wydatki na obronę terytorialną do 2019 roku sięgną 3,6 mld zł, z czego w tym roku w budżecie MON zapisano prawie 570 mln zł (cały budżet MON na rok 2018 to ponad 41 mld zł, rekordowy). Problem w tym, że pieniądze wpompować łatwo, trudniej przychodzi wyegzekwować efektywność ich wydatkowania. Może to wyglądać jak fałszywa łza uroniona nad byłym już szefem MON, ale problem jest: kto za-gwarantuje, że po odejściu Macierewicza obrona terytorialna zamiast broni u nogi nie stanie się kulą u nogi armii i budżetu MON? Kulą, którą nadal będzie się opłacać, co nie zmieni faktu, że pozostanie kulą. Albo zbiorem kosztownych pocztów sztandarowych do uświetniania gminnych uroczystości patriotycznych. Tym bardziej że wojsko jest w trakcie negocjowania niezmiernie kosztownych programów modernizacyjnych: zakupu sytemu Patriot dla obrony przeciwlotniczej, okrętów podwodnych, systemów wyrzutni rakietowych Homar.
Powstaniu obrony terytorialnej od początku towarzyszyły kontrowersje. Chociażby takie, że przychodzi człowiek z ulicy, który wojsko zna z „Czterech pancernych”, i po 16-dniowym szkoleniu zostaje żołnierzem. Tak, ten żołnierz ma poświęcać jeden weekend w miesiącu na szkolenie plus raz do roku na tygodniowy poligon, ale wątpliwości to nie usuwa. O tym, że jest coś na rzeczy z poziomem szkolenia i jakością nowej formacji, świadczy wywiad dowódcy WOT gen. bryg. Wiesława Kukuły dla „Polski Zbrojnej”, w którym mówi, że po roku 2020 żołnierze będą przechodzi szkolenie nie 16-dniowe, ale 9-tygodniowe. Dobrze, że szef WOT to dostrzega.
W tym roku machina tworzenia WOT będzie wyjątkowo rozpędzona. Gen. Kukuła spodziewa się, że formacja licząca obecnie ok. 8 tys. żołnierzy w tym roku ma urosnąć do 18 tysięcy. Ale liczby mogą mylić. Przypomnijmy, że obrona terytorialna ma osiągnąć poziom 53 tysięcy żołnierzy. Trochę daleko do tego poziomu.
Nie chodzi tu o osłabianie ducha bojowego, jak ktoś mógłby sobie pomyśleć. Chodzi o konsekwencję w budowaniu armii, aby nie wylać obrony terytorialnej razem z Macierewiczem.