Okiem Jerzego Stuhra. Jak wykrzesać w sobie nieco optymizmu na święta
Dostrzegamy w tzw. zmieniającej się rzeczywistości postępujący upadek nie tylko instytucji, ale i kontaktów między ludźmi. A przecież zbliżają się święta Bożego Narodzenia - tradycyjny czas radości, życzeń i serdeczności. Czy jest możliwość, aby w tej sytuacji wykrzesać w sobie choćby „łyk optymizmu”?
Jakoś nic mi się nie urodziło ostatnio optymistycznego. Ale, oczywiście, pogodne widzenie otoczenia jest możliwe, wszak optymizm „idzie z człowiekiem”, czyli jest w nim samym. To jest jak z tą szklanką - albo do połowy pustą, albo do połowy napełnioną. Czyli w dużej mierze zależy wszystko od nas samych.
Uważam siebie za człowieka optymistycznego. Zawsze mam najgłębszą potrzebę, by znajdować w sobie, raz za razem, perspektywę i cel do osiągnięcia. Na dziś, na najbliższy czas. I im bliżej tego celu, którego nawet możemy nie osiągnąć, tym większa jest szansa na takie małe, własne poczucie satysfakcji.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień