Okiem Jerzego Stuhra. Krótka opowieść o zaczadzeniu
Protesty, kłótnie, kordony policji, ulice poprzecinane zasiekami. Czy tak ma wyglądać nasze normalne życie społeczne, czy też ktoś szykuje jakieś perfidne przedstawienie teatralne, które przeminie, nie zostawiając śladu? A może ma to być przedstawienie o „patriotyzmie”, który teraz, gdy zbliżają się obchody „stulecia”, będzie nam bardzo potrzebny?
Nieraz o tym myślę. Nawiążę do wywiadu z naszym profesorem psychiatrą i słynnym terapeutą profesorem Bogdanem de Barbaro. Mówił o lęku, o tym, jakie lęki i stresy nas dopadają: o dzieci, o zdrowie, cały konglomerat lęków się tam znalazł. Przeczytałem to i zdumiałem się, bo jednego lęku tam nie było: lęku przed chamstwem.
Ja się chamstwa boję. Bo wiem, że żaden z moich argumentów nie zostanie przyjęty. Mało, że nie będzie się ze mną dyskutować, tylko się mnie opluje. Słuchając niektórych naszych polityków, i to w oficjalnych miejscach, muszę się przyznać, że kurczy się mój patriotyzm. Nie przewalczę siebie. A wiem, że powinno się to przewalczyć, bo nie wolno nam ich chamstwa utożsamiać z patriotyzmem.
Ale bywam bezradny. Jak czytam, że korespondent TVP w Berlinie potrafi panią Gersdorf nazwać szmatą, to nie podejmę walki. Inne kategorie wagowe. Czy to znaczy, że zło było cały czas, tłumione kulturą? A teraz jest przyzwolenie na bezkulturę? Ci, którzy dla łatwizny politycznej nobilitowali chamstwo, wyzwolili w ludziach bylejakość, marność. Dlaczego stało się to tak szybko? Czy chamstwo jest wygodne, a kultura uwiera?
Politycznie krzycząc o dumnym narodzie, który wstaje z klęczek, wmówili nam, że jesteśmy krajem niechlujów, niedouków, histeryków i chamów.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień