Okiem Jerzego Stuhra. Niespodziewane wzorce naszych absurdów
Tyle razy pisał Pan, że niszczenie autorytetów intelektualnych i społecznych stało się założeniem obecnej polityki propagandowej, że aż nie śmiem zapytać, czy jakieś nowe wzorce wyrastają jednak na tych „gruzach”? Dla kogoś, kto zajmuje się sztuką, byłoby to nawet poręczne, jeśli można by to wykorzystać...
Oczywiście, są. Przygotowuję teraz „Szewców” Witkacego i z całą lubością łapię te „nowe wzorce”, choć nietrudno się domyślić, że nie są one pozytywne. Sejm, reprezentant narodu, okazał się, niespodziewanie, pełen „witkacowskich” typów. Próbuję na tym „metody” Andrzeja Wajdy.
On nie miał takiej umiejętności jak Jarocki, żeby aktorom dokładnie wyjaśnić, jak mają grać. Ale potrafił nieraz dać taki przykład, który nieprawdopodobnie uruchamiał ich wyobraźnię. I czasem to wystarcza. Więc i ja mówię aktorom dzisiaj, przy okazji prób z „Szewców” tak: jakby to przełożyć na temperament, na ekspresję, to bohaterami z Witkacego są posłowie partii rządzącej w Sejmie. Popatrzcie na nich. Działają tak, jakby za chwilę miała wybuchnąć jakaś bomba. Tam nie ma dyskusji, tam są ekstremalne stany ekspresyjne…
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień