Okiem Jerzego Stuhra. Sztuka lustrem polityki?
Dlaczego sztuka lubi odzwierciedlać politykę? Czy to jej obowiązek, czy przyjemność? „Co chwilę” słyszymy, że kolejna sztuka czy film przemawia do publiczności tak, jakby została napisana dziś, bo podejmuje aktualne problemy. Dlaczego?
Powinno się to dziać w sposób naturalny. Wszak dramat, nawet „stary”, zostaje z jakiegoś powodu wybrany przez współczesnego twórcę i jest prezentowany dla współczesnej widowni. Współczesny inscenizator ma prawo pokazać, co mogło wpłynąć na ten wybór i z czym mu się on skojarzył. A współczesny odbiorca powinien te aktualności odczytać, bo przecież tkwi wśród tych samych bodźców, co twórca.
Sam doświadczam tego „prawa wzajemności”. Tak było przy „Szewcach” Witkacego i tak jest teraz, gdy zacząłem ze studentami pracę nad „Balem w Operze” Tuwima. Poemat Tuwima, napisany w 1936 roku i uważany za jego najlepsze dzieło, odczytywany był jako utwór zapowiadający katastrofę. Ale jest poematem, opisem, trzeba z tego wyciągnąć dramat, sytuację. A więc trzeba wszystko robić, żeby omijać proste ilustracje. I tak tego Tuwima staramy się przełożyć.
I tu natrafiłem na barierę.
Z dalszej części dowiesz się:
- na jaką barierę trafił autor
- jak zareagowali studenci na próby Stuhra
- dlaczego Stuhr uważa, że z pokolenia obecnych studentów pochodzą nacjonalistyczne ciągoty
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień