Okno życia na granicy
Okna życia większość odbiera pozytywnie. Choć nie mają one regulacji prawnej i bywa, że służą łamaniu prawa, to jednak uważamy, że lepiej działać poza prawem niż narazić choć jedno dziecko na śmierć. Takie jest dość powszechne odczucie.
Okien życia zakazywano już w XIX w. z uwagi na lepsze rozwiązania jak np. możliwość oddania dziecka w szpitalu (gdzie poród jest asystowany). Dziecko zachowuje prawo do poznania rodziny biologicznej i jej historii. Matka ma możliwość sporządzenia dokumentu na ten temat, który będzie mogło otworzyć dziecko, gdy już podrośnie. Nie musi tego robić, ale będzie miało taką możliwość. Pomagający pracownik socjalny jest związany sekretem tak, by matka mogła zachować anonimowość. Unika się też wtedy umieszczania dziecka w oknie życia wbrew woli matki. A tak niestety bywa, że np. sutenerzy, by zapewnić sobie dalszy dochód, odbierają dzieci zniewalanym kobietom i zostawiają je w oknach życia. Robią to i ojcowie lub partnerzy, a nawet rodzice kobiety lub „teściowie”. Chcą wykorzystać niemoc połogową i „ukraść” dziecko matce, by się go pozbyć „dyskretnie” i jednocześnie nie narazić na zarzut zabójstwa. Pomaganie im w tym jest naruszaniem prawa.
Mimo tych i innych obiekcji generalnie uważamy, że jednak warto utrzymywać okna życia (nawet, gdy mogą stymulować działania pozaprawne czy wręcz szkodliwe), bo może uratują choć jedno dziecko przed śmiercią.
Choć, na marginesie, badania wskazują, że dzieciobójcy i tak by nie skorzystali z takich okien, bo to zupełnie inny typ ludzi.
Skoro jesteśmy skłonni omijać prawo, gdy w grę wchodzi ocalenie życia ludzkiego, to dlaczego nie robimy tego na granicy białoruskiej?
Rozumiem, że sytuacja jest skomplikowana, że nie chcemy pomagać Łukaszence w jego grze (jak zakonnice czuwające przy oknach życia nie chcą współpracować z sutenerami), że boimy się zachęcania do łamania prawa, że przecież są legalne procedury. Wymyślono nawet, że pomoc dla koczujących byłaby przemytem.
Nie moim zadaniem jest ustalanie dokładnych faktów (np. gdzie koczują i skąd zostali tam wypchnięci) oraz wyjaśnianie zawiłości prawnych. Sądzę jednak, że dla tych, którzy popierają okna życia, bo życie jest dla nich najważniejsze, również na granicy powinny być „okna życia”. Nie ma takiej racji, która usprawiedliwiałaby blokowanie pomocy dla zagrożonych śmiercią oraz zagłuszanie wołania o pomoc. Nawet gdyby to był trick (a ci ludzie dostawaliby po cichu pomoc), to i tak byłoby to niedopuszczalne, bo by nakłaniało społeczeństwo do godzenia się na zbrodnię, a więc łamało jego sumienie.
Okna życia są dzięki sumieniu. Oby i korytarze humanitarne.