Olek czyha na ten decydujący moment
Jego zdjęcia odbiegają od sztampy. I najczęściej zaskakują. To pewnie dar, myślimy sobie, podglądając to, co wyczynia nasz fotoreporter.
Chcemy pochwalić naszego redakcyjnego kolegę, bo nie dość, że jak mrówka pracuje w naszym oddziale, to znajduje jeszcze czas na to, by posyłać swoje fotki na konkursy.
Ulica inspiruje
Ostatnio Olek Knitter wziął udział w konkursie fotografii ulicznej „Polska ulicznie”, na który tysiąc osób przysłało swoje zdjęcia, tych zaś było 4 tysiące.
Do finału zakwalifikowano 33 fotografie, w tym jedną zrobioną przez Olka.
To zdjęcie pstryknięte w Toruniu podczas finałów turnieju piłkarskiego Seni Cup, ale nie na rozgrywkach, tylko wtedy, gdy po otwarciu imprezy był czas wolny i drużyna Środowiskowego Domu Samopomocy poszła sobie na lody.
- Zobaczyłem tam wtedy trzy, a może nawet cztery plany - opowiada Olek. - I zrobiłem zdjęcie. To był dokładnie ten moment złapania czegoś niepowtarzalnego, co za sekundę, nie byłoby już tym samym ujęciem.
Bo, jak podkreśla nasz fotoreporter, bliska jego sercu jest Bressonowska zasada „decydującego momentu”. - Wysłałem pięć zdjęć, to zauważone przez jury wcale nie było moim faworytem - zaznacza. - Za ciekawsze uznawałem fotkę, na której jasełkowy Diabeł otwiera drzwi bazyliki...
Pan z kotem na ramieniu
Dodaje, że fotografia uliczna nie jest skodyfikowana. Może to być śmieszne zdjęcie, ale niekoniecznie. Może to być przypadkowa sytuacja. Ale czasami fotograf „nosi” zdjęcie w głowie, ale potrzebuje splotu różnych rzeczy, światła, sytuacji, czasu, by nacisnąć migawkę.
Mimo że z Warszawy przywiózł tylko dyplom, to cieszy się z tego, że jego zdjęcie trafiło na plenerową wystawę w centrum stolicy i że lada moment pojedzie do Łodzi na Foto-Festiwal.
A w Warszawie już pstryknął kolejne fotki, może na następny konkurs. Nam spodobało się zdjęcie pana z kotem na ramieniu...