Jest takie powiedzenie w języku hiszpańskim: „Bóg wybacza zawsze, my wybaczamy czasem, ale natura nigdy” - te słowa papieża Franciszka, przywołane przez niego w wywiadzie dla brytyjskiego magazynu „The Tablet”, brzmią mi w uszach od kilku dni. Teraz, gdy świat skupia się na koronawirusie, warto pójść tym tropem, podążyć za tymi, którzy łączą wątek pandemii z ochroną środowiska - pisze w DZ Olga Kostrzewska-Cichoń, działaczka miejska z Katowic, dziennikarka.
Jest takie powiedzenie w języku hiszpańskim: „Bóg wybacza zawsze, my wybaczamy czasem, ale natura nigdy” - te słowa papieża Franciszka, przywołane przez niego w wywiadzie dla brytyjskiego magazynu „The Tablet”, brzmią mi w uszach od kilku dni.
Brzmią mi w uszach, choć przecież nie po raz pierwszy Franciszek mówi o kryzysie klimatycznym. Teraz, gdy świat skupia się na koronawirusie, warto pójść tym tropem, podążyć za tymi, którzy łączą wątek pandemii z ochroną środowiska.
Zacznijmy właśnie od Kościoła katolickiego, któremu wielu z nas - ja również - zarzucało jeszcze niedawno bagatelizowanie tematu kryzysu klimatycznego lub wręcz jego negowanie, by wspomnieć jedynie arcybiskupa Marka Jędraszewskiego i jego straszenie ekologizmem. Papież Franciszek znany jest z tego, że dba o środowisko naturalne i przejmuje się zmianami klimatu. Wiemy o tym chociażby z opublikowanej w czerwcu 2015 roku encykliki „Laudato si”. Niestety dotychczas nie znalazł wielu naśladowców, nawet wśród katolików. Czy teraz jest szansa, by to się zmieniło?
Pandemia nauczyła nas pokory
Papież, który wyraźnie daje do zrozumienia we wspomnianym wywiadzie, że COVID-19 to „odpowiedź natury na kryzys ekologiczny, który ludzie ignorowali” nie jest jedynym hierarchą, który w ostatnich dniach patrzy na koronawirus przez pryzmat stanu naszej planety. Podczas wielkanocnej mszy w niemal pustej katedrze metropolita warszawski kardynał Kazimierz Nycz mówił; „Człowiekowi wydaje się, że zastąpi lub już zastąpił miejsce Boga, a tu nagle niewielki, niewidoczny wirus atakuje świat w ciągu trzech miesięcy. Pandemia uczy nas pokory i odsłania drugą stronę naszej cywilizacji: człowiek nie może i nie potrafi wszystkiego. To nie jest wcale łatwa lekcja, bo pojawiają się kolejne pytania: może zniszczyliśmy za bardzo naszą planetę, wyczerpaliśmy jej zasoby i ona się zbuntowała? Może czynienie jej sobie poddanej rozminęło się z zamiarem Stwórcy? To prowadzi do niełatwych, ale ważnych refleksji”. To mądre słowa. Pozostaje mieć nadzieję, że mimo pustej katedry, trafiły one do wielu ludzi i obudzą w nich refleksję.
Czy jest szansa na nową energię w sporach o klimat
W ostatnich miesiącach przed pandemią temat kryzysu klimatycznego, globalnego ocieplenia, nadkonsumpcji zajmował wielu, mnie również. Cykliczne „Klimatyczne Wtorki” w katowickiej księgarni „Miejscownik. Tygiel Kulturalny”, które miałam przyjemność prowadzić i organizować, potwierdzały, że zainteresowanie tematem jest spore. I stale rosło. Pytanie, co teraz, co po pandemii? W którą stronę debata o klimacie będzie zmierzać?
„Koronawirus to epidemia, więc jako zło nie jest szansą” - zastrzegał o. Maciej Biskup, dominikanin z Łodzi, w niedawnej rozmowie z Marią Olechą-Lisiecką w DZ. Dodawał jednak, że istotny jest „sposób, w jaki przeżyjemy daną trudność - to jest szansa dla nas”. Zgadzam się. Szansy upatruję jednak nie tylko w głosach duchownych, ale także w głosach naukowców. Wiele razy udowadniali oni, że kryzysy służą planecie. Służą w tym sensie, że gdy gospodarka spowalnia, Ziemia „oddycha” pełniejszą piersią, a globalne wskaźniki emisji gazów cieplarnianych spadają. Takie są fakty.
Mamy więc połączenie sfery wiary i sfery nauki. Tuż po świętach wielkanocnych takie porozumienie rodzi nadzieję na lepsze jutro, na pełne zrozumienie problemu kryzysu klimatycznego. Co zatem może pójść nie tak?
Zdrowie jest ważniejsze niż gospodarka
Niestety, istnieje również świat głuchy na głosy zarówno Kościoła, jak i naukowców. To świat, w którym liczy się tylko jedno słowo - „zysk”. Podczas gdy jedni z nadzieją szukają porozumienia między duchownymi, a naukowcami, inni spierają się, czy ważniejsze jest zdrowie i życie, czy gospodarka. Ten spór już się toczy, czego przykładem jest wypowiedź francuskiej dziennikarki, szefowej miesięcznika „Causeur” Elisabeth Levy, która stwierdziła, że „…nie będziemy ryzykować kryzysu gospodarczego, by uratować kilka tuzinów ludzi”. Levy komentowała w ten sposób słowa mera Nicei. Christian Estrosi ogłaszając skrócenie karnawału, powiedział, że „zdrowie jest ważniejsze niż gospodarka”.
Słowa Elizabeth Levy mogą być symbolem współczesnego kryzysu wartości. Kryzysu, który pandemia uwypukliła. Akurat wtedy, gdy potrzebujemy nowej solidarności.
Zaraza w sieci naszych relacji
„Społeczność, o którą powinniśmy się troszczyć, to nie tylko nasze sąsiedztwo czy miasto. To nie region ani Włochy, ani nawet Europa. Społeczność w epidemii oznacza całą ludzkość”. Tak pisze fizyk, włoski pisarz Paolo Giordano, który czas pandemii i izolacji postanowił wykorzystać na napisanie eseju, wydanego i przetłumaczonego już w 25 krajach, w tym w Polsce. W swojej książce „W czasach epidemii” Giordano podkreśla jeszcze jedną ważną kwestię „Epidemie, bardziej od medycznych stanów zagrożenia, są alarmami matematycznymi. Bo matematyka to nie tylko nauka o liczbach. To przede wszystkim nauka o relacjach: opisuje powiązania pomiędzy różnymi podmiotami - nieważne, z czego są skonstruowane - przetwarzając je na litery, funkcje, wektory, punkty i powierzchnie. Epidemia to zaraza szerząca się w sieci naszych relacji”.
Moim zdaniem najważniejsze, co możemy dziś zrobić, to zbudować nowe relacje między sobą, ale też między sobą a planetą. Nie zepsujmy tego.
***
Olga Kostrzewska - Cichoń pochodzi z Katowic i w tym mieście mieszka, działa społecznie, jest aktywistką miejską i dziennikarką, ma agencję public relations.