Olga Rudnicka od dekady pisze powieści kryminalne pełne humoru i zagadek
Dziesięciolecie twórczości literackiej śremianki połączone z premierą najnowszej książki „Byle do przodu” i odwiedzinami w śremskiej bibliotece, to doskonała okazją na rozmowę o książkach, byciu pisarzem, szczęściu, złotych klatkach oraz planach na przyszłość.
Jak zmieniła się Olga Rudnicka przez ostatnie 10 lat?
Chyba nie tak bardzo. Nadal stronię od dużych miast, nadal kocham Śrem, nadal najszczęśliwsza jestem w swoim pokoiku, kiedy piszę. Oczywiście jestem starsza, bogatsza w doświadczenie minionej dekady, ale nadal wszelkie media wywołują u mnie stres. Ja chyba po prostu nie jestem „zwierzęciem medialnym” (śmiech). Jednak w ostatnim czasie coraz bardziej, ku mojemu rozczarowaniu dostrzegam, że w pisarstwie nie ono jest najważniejsze, ale ta cała medialna otoczka. Literatura jest jakby obok, a istotne staje się przede wszystkim to, co reprezentuje sobą autor, jego wizerunek, czy obecność na portalach społecznościowych. Zawsze wszyscy życzą, żeby mi woda sodowa nie uderzyła do głowy, a ja się zastanawiam, dlaczego miałaby mi uderzyć?
Co byś powiedziała tamtej Oldze teraz?
Żeby schowała kompleksy do kieszeni.
Czyli kompleksy były?
Oczywiście. Nadal są. Ja w ogóle nie wierzyłam w siebie i pomimo, że otrzymałam tak szybko pozytywną odpowiedź z wydawnictwa, nadal to wszystko do mnie nie docierało, a jednak okazuje się, że te wszystkie łzy i nerwy były niepotrzebne, bo to wszystko nie jest tak straszne jak się na początku wydawało. Jest fajnie.
Zaakceptowałaś już stwierdzenie „pisarka Olga Rudnicka”?
Nadal nie lubię jak się tak o mnie mówi. Dla mnie pisarz to Bolesław Prus, czy Stefan Żeromski, ale nie ja. Ja po prostu lubię pisać.
Dlaczego?
Na słowo pisarz trzeba sobie zasłużyć, zapracować. Moje powieści są przede wszystkim pisane w lekkiej formie i nie jest to literatura ambitna, czy górnolotna. To jest literatura, którą czytelnicy określają, jako „odmóżdżacze”, czy „odpoczynek”. Zdarzyło mi się nawet usłyszeć, że czytelniczka nie musi już zażywać żadnych leków na sen, bo doskonale zastępuję je książka Rudnickiej. Jak więc można o autorce takich książek powiedzieć pisarka?
No tak, ale z tego wynika, że takie książki są właśnie najbardziej potrzebne czytelnikom…
No i to jest właśnie dla mnie największe zaskoczenie, że tak jest. Jest to wręcz niesamowite. Kiedyś, ktoś powiedział, że trudniej jest rozśmieszyć niż wystraszyć i to mi się bardzo spodobało.
Nad czym teraz pracuje autorka? O tym przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień